Ernest Hemingway to znakomity pisarz amerykański, którego życie było bujne jak i twórczość uwieńczona Nagrodą Nobla. Jego proza uważana jest za „męską”. Oszczędna w wyrażaniu uczuć, pozornie sucha, obierająca sobie za bohatera ludzi niebezpiecznych zawodów: bokserów, żołnierzy, myśliwych. „Stary człowiek i morze” to proza oszczędna w słowach, pozornie pozbawiona emocji, kilka prostych: stary rybak Santiago przyjaźni się z chłopcem imieniem Monolin. Akcja dzieje się w Hawanie w latach czterdziestych II wieku.Stary wypływa w morze, aby złowić wielką rybę, która pozwoli mu na duży zarobek. Już 84 dni nic nie złowił. Pożywienie i przynętę przynosi mu chłopiec. Trochę wyżebrał, trochę dostał na kredyt.
Stary Santiago, płynąc samotnie, trafia na ogromnego marlina, większego od swojej łodzi. Po wielodniowej walce zabija go, lecz na rybę rzucają się rekiny. W czasie holowania ryby do porty zostaje sam szkielet. Rybak zostaje okradziony ze swej z trudnej pozyskanej zdobyczy. Przegrywa, lecz nie jest pokonany. Jutro zmów wypływa, aby toczyć swą samotną walkę z przeciwnościami: rybą, morzem, rekinami, wichrami. Jak każdy utwór, dzieło talentu, można i to opowiadanie odczytać jako przenośnię: jako opis losu ludzkiego. Przegrywamy ze ślepymi siłami, lecz podnośmy się i walczymy aż do końca.
Wielki marlin symbolizuje pogoń za szczęściem. Gdy się nam wydaje, że je pochwycimy- zły los sprawia, że okazuje się to złudną. Czy powinniśmy opuścić głowę i poddać się losowi? Nie nigdy. Aby zyskać miano człowieka trzeba walczyć, przeciwstawić się. I liczyć tylko na samego siebie, gdyż przeznaczenie człowieka jest samotnością. Stary Santiago jest sam na morzu. Sam na sam z marlinem. Sam na sam z rekinem. Sam na sam ze śmiercią. Dzieło wybitne można przedstawić w różny sposób to jest jeden z nich.