Sokrates – (469-399 r. p.n.e.) syn kamieniarza na trwałe wpisał się do historii jako wielki filozof grecki. To jemu przypisuje się sławną maksymę : „Wiem, że nic nie wiem”. Jest też sławny z innego powodu – o jego procesie i mowie obronnej słyszał chyba każdy człowiek, a jeli nie, to pozwolę sobie przypomnieć tamte odległe wydarzenia …
” O to zaskarżył pod przysięgą Meletos syn Meletosa z Pittos Sokratesa z Alopeków: Zbrodnię popełnia Sokrates, bogów których państwo uznaje nie uznając inne zaś nowe duchy wprowadzając; zbrodnię też popełnia psując młodzież. Kara śmierci.” – Tak brzmiały słowa aktu oskarżenia przeciwko jednemu z najsławniejszych filozofów epoki starożytnej. Podczas lektury „Obrony Sokratesa” czytelnikowi nasuwa się pytanie: Czy Sokrates został słusznie oskarżony i skazany? Postaram się w pełni udowodnić, że pozew był niemalże „wyssany z palca”, a jego treść tylko pretekstem do uśmiercenia osoby, która już od dłuższego czasu narażała się wielu ludziom, głosząc poglądy sprzeczne z ówczesną wizją świata.
Pierwszym zarzutem stawianym Sokratesowi było nieprzestrzeganie państwowej religii, czyli nieuznawanie bogów greckich. Myślę, że sam oskarżony (który jak wiadomo był świetnym mówcą) bardzo dobrze się wybronił z tego oskarżenia. Swoją mowę obronną ułożył tak, by jednocześnie oczyścić się z poszlak i skompromitować Meletosa na oczach zebranych. Tak układał pytania, by tamten miał tylko jedną możliwą odpowiedź, po czym Sokrates udowadniał, że oskarżyciel się myli. W jego wypowiedzi dodatkowo wplątane były zwroty typu: „Na Zeusa!”, które dodatkowo miały przekonać sędziów, że Sokrates jednak wierzył w bogów.
W kolejnym zarzucie Meletos jakoby stwierdzał, iż filozof psuje młodzież wpajając im swoje przekonania i obserwacje. Do tego punktu oskarżenia nieoficjalnie dołączona była skarga, że naucza za darmo, co było sprzeczne z ateńskim prawem. Tu, moim zdaniem, Sokrates się nie popisał, ponieważ zamiast udowodnić niesłuszność zarzutu, „omijał prawo” tłumacząc, że on nie naucza młodzież, tylko rozmawia z niż i wymienia doświadczenia. Zaczął rozważać…
Tyle o oskarżeniu. Wiadomo natomiast, jaka panowała powszechnie niechęć do Sokratesa. Stwierdzał on, że chociaż wie, że nic nie wie, to i tak jest najmądrzejszym człowiekiem na świecie ( co zresztą przepowiedziała mu wyrocznia delfijska ). Ludziom nie podobała się metoda zadawania wnikliwych pytań, przy pomocy której filozof badał świat. Z perspektywy otoczenia, Sokrates wydawał się być dziwnym człowiekiem: nie uznawał wartości materialnych, równocześnie popierał i potępiał demokrację ateńską, i nie bał się śmierci – co wyszło na jaw podczas procesu.
A może Sokrates miał szansę uniknąć śmierci? Oczywiście, że tak. Tyle tylko, że nie chciał z niej skorzystać -ale takie niehonorowe zagranie było sprzeczne z jego poglądami. Jego śmierć bardzo mi przypominała śmierć Petroniusza z „Quo Vadis” H. Sienkiewicza. Obaj odchodzili z tego świata nie jako przegrani, ale jako bohaterowie którzy nawet w obliczu śmierci trzymali się wiernie swoich ideałów.
Niewątpliwie Sokrates został niesłusznie osądzony i skazany. On chciał, aby ludzie inaczej spojrzeli na świat – nie przez pryzmat korzyści materialnych, ale tak jak on go widział. Kierował się zasadą, iż „życie nie poddawane badaniom nie jest warte, aby je przeżyć”. Wydaje mi się więc, że Sokrates osiągnął w życiu to co chciał – zbadał je, a swoją wiedzę przekazał innemu równie znanemu filozofowi – Platonowi który dalej pielęgnował wartości przekazane mu przez nauczyciela.