Rozważania o wzajemnych relacjach miedzy uczniami a nauczycielami rozpocznę od samej definicji nauczania. Czym jest nauczanie? Czy tylko przekazywaniem wiedzy na lekcjach w szkole? Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie. To właśnie nauczanie czyni nas tym, kim jesteśmy. Przecież dziecko rodzi się całkowicie niezdolne do samodzielnego życia, bez jakiejkolwiek wiedzy. Już od pierwszego dnia rozpoczyna ono proces nauki. Uczy się chodzenia, mowy, sposobów zachowania i wielu innych rzeczy. Znane są przypadki dzieci wychowujących się bez kontaktu z drugim człowiekiem. Osoby takie nie maja żadnej wiedzy, nie umieją nawet mówić. W dziejach ludzkości początkowo dzieci uczyły się od rodziców i najbliższych. Przez tysiąclecia, w miarę rozwoju wiedzy konieczne stało się powstanie zawodu nauczyciela. Jego zadaniem najprościej rzecz ujmując jest poznanie wiedzy w danej dziedzinie, a następnie przekazanie jej uczniom. Rola ucznia jest poznanie tej wiedzy w jak największym stopniu.
W tej sytuacji nie powinno być konfliktów: uczeń- nauczyciel, gdyż maja oni wspólny, tylko jeden cel- aby uczeń nauczył się jak najwięcej. Tymczasem rzeczywistość jest inna i nie wygląda tak różowo. Obecnie niektórym nauczycielom nie bardzo zależy na wiedzy ucznia. Pracuje on na określonych warunkach, realizując opracowany w kuratorium program. To, czy wszyscy uczniowie opanują wiedze jest sprawa drugorzędną. Z drugiej strony są uczniowie, którym zależy tylko na otrzymaniu dobrego stopnia. W tej sytuacji występuje oczywisty konflikt interesów. Nauczyciele realizują swój program, niektórym może nawet zależy na nauczeniu, ale uczniom wcale na opanowaniu danego materiału. I tu zdawałoby się, ze nauczyciele i uczniowie zawsze będą w ?stanie wojny?. Ale przecież nie zawsze tak musi być.
Oglądałam kiedyś film pt. ?Młodzi gniewni?. Już wcześniej słyszałam, że jest to film kultowy. Opowiada on o nauczycielce, która zaczyna uczyć klasę tzw. Trudnej młodzieży. Początkowo uczniowie totalnie ja „olewają?, są wobec niej wulgarni, agresywni. Potem dzięki staraniom nauczycielki, zaczynają jej słuchać, uczyć się. Staja się innymi ludźmi. Nauczycielka używa wszelkich sposobów, aby przyciągnąć uwagę uczniów. Początkowo pokazuje im swoja znajomość sztuk walki, wstrząsa nimi analizując utwory znanych piosenkarzy m.in. słowa piosenki: ?mam nadzieje, ze umrę nim się zestarzeje?. Nie odpuszcza żadnemu z nich, nawet tym, którzy maja konflikt z prawem, broni ich przed dyrektorem. Pokazuje, ze dzięki wiedzy mogą wiele osiągnąć, wyrwać się ze swojego środowiska. W końcu trafia do nich i dochodzą do porozumienia. Na przykładzie tym widać, ze jest możliwaatmosfera przyjaźni i zaufania pomiędzy uczniami a nauczycielami.
Opisana w filmie sytuacja znajduje analogie w Polsce. Znane są przypadki wyjątkowej agresji uczniów wobec nauczycieli. Wszyscy znamy tez przykład samobójstwa Ani. Przy tych przykładach bohaterowie filmu ?Młodzi gniewni? zdają się być aniołkami.
Ja dotychczas nie spotkałam nauczyciela, jak z opisanego filmu. Zdarzali się natomiast tacy, którzy wyzywali uczniów, naśmiewali się z nich lub po prostu ?odwalali pańszczyznę?. Na szczęście nie są to zbyt częste przypadki.
Moim zdaniem możliwe jest pełne porozumienie miedzy uczniami a nauczycielami. Nauczyciel wcale nie musi ćwiczyć karate na lekcjach, by zainteresować uczniów. Uczeń zaś powinien zdać sobie sprawę, ze dzięki nauce może odmienić swoje życie, ukończyć szkole, zdobyć wysoka pozycje społeczną. Gdy obie strony zdadzą sobie z tego sprawę, dogadają się. Lecz sprawa nie jest taka prosta. Ja niestety nie mam na to recepty i pewnie wcale jej nie ma. Myślę, ze każdy nauczyciel powinien sobie wypracować własną metodę, opierając się na swoich sukcesach i porażkach. Myślę też, że podstawa tej metody powinna być chęć przekazania wiedzy i oddanie się sprawie ?całym sercem?. Wtedy uczeń, nawet ten najbardziej oporny zrozumie, w czym rzecz i dojdą do porozumienia.