Jeden dzień z Anią Shirley
Wieczorem położyłam się spać, z myślą, że będę wspaniale śnić. Rano obudziłam się na małym poddaszu, w miękkim łóżku. Obok tego łóżka na, krześle siedziała rudowłosa dziewczynka, od razu poznałam, że to Ania Shirley. Zaskoczona szybko wstałam i przywitałam się z nią, powiedziałam, że mam na imię Monika. Ania ucieszyła się, że będzie miała nową koleżankę.
Poprosiła mnie bym się ubrała i umyła a później zeszła na dół do kuchni. Gdy zrobiłam wszystko zeszłam. Zastałam tam państwo Cuthbert i Anię. Razem z nimi zjadłam smaczne śniadanie, przygotowane przez Marylę. Zauważyłam, że Ania jest bardzo rozgadana, czytałam w książce, że dużo mówi, ale nie wiedziałam, że aż tyle, jeśli wyciągnąć z tego jakiś przydomek to można by Anię nazwać gadułom. Po śniadaniu panna Shirley przedstawiła mi swoją przyjaciółkę Dianę Barry. W trójkę świetnie się bawiłyśmy, pokazały mi las duchów i wiele innych miejsc, które miały wspaniałe nazwy. Po paru minutach usiadłyśmy na ławce, gdzie Ania chciała opowiedzieć mi swoją historię, ale ja ją już znałam. Panna Shirley nie wiedziała, że napisano o niej książkę, a ja chciałam się dowiedzieć jak było naprawdę z jej losem, więc wysłuchałam. Ku zaskoczeniu było identycznie jak Lucy Moud Motgomery przedstawiła to w książce. Gdy skończyła opowiadać, powiedziała mi, że chciałaby być ładna, mieć kasztanowe włosy, piękne oczy po prostu chciałaby zostać królową. Mnie to trochę rozbawiło i Dianę również. Panna Shirley wzięła od Maryli ubrania i przebrała się, wygląda prawie identycznie jak sobie to wyobrażała nasza mała marzycielka. Tylko włosy, miały nie ten kolor, jaki wymarzyła sobie. Po południu Maryla zawołała nas na obiad, . Po smacznym obiadku, był przepyszny podwieczorek, sałatka owocowa z bitą śmietaną dla każdego. Podwieczorek minął jak burza, a smak, który pozostał w buzi, od razu znikł, można było tylko przez chwilę delektować się tym pysznym smakiem. Po słodziutkim podwieczorku Ania z Dianą opowiadały mi, jakie ich przygody spotkały. Dzień tak szybko minął, że te opowieści trwały aż do kolacji. Ja i Ania poszłyśmy odprowadzić Dianę do domu a później szybko pobiegłyśmy na Zielone Wzgórze. Maryla wraz z Mateuszem czekali i wypatrywali nas, końcu usiedliśmy i zajadaliśmy bardzo dobrą kolacyjkę. Po kolacji musiałam wraz z Anią pójść spać. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do mięciutkiego łóżka, Ania spała w łóżku, obok, które dziwnym trafem znalazło się na poddaszu. Jai panna Shirley powyłupiałyśmy się jeszcze trochę, ale co za dużo to nie zdrowo.
Gdy poszłam spać myślałam o odgłosach ptaków, które mnie dzisiaj obudziły i zamknęłam oczy z myślą, że rano usłyszę przepiękny głoś ptaków. Rano niestety nie obudził mnie odgłos ptaszków, lecz głos mojej mamy. Dużo myślałam przez parę dni nad tym, co mi się śniło tamtej nocy i doszłam do wniosku, że ten sen coś musi znaczyć, tylko jest jedno małe pytanko, co?