Zadanie, które przede mną postawiono, to dokonać sadu nad Scrooge’m. Mam go albo ułaskawić, albo skazać. Cóż, szczerze przychylam sie do drugiej ewentualności, ale najpierw postaram się przytoczyć odpowiednie ku temu argumenty.
Ebenezer Scrooge, jako młody chłopiec, został posłany do szkoły z internatem. Nawet na Święta Bożego Narodzenia często nikt nie zabierał go do domu. Jak mógł się czuć? Samotny, zapomniany, odrzucony, niepotrzebny. Co prawda, miał siostrę, która okazywała mu pozytywne uczucia, a i Ebenezer kochał ją szczerze. Lecz rodzeństwo widywało się rzadko, Fan umarła młodo osieracając jedynego syna. Scrooge został sam ? z siostrzeńcem nie chciał utrzymywać kontaktów. Dlaczego? Tego nie wiem, nie rozmawiałam z nim. Może Fred przypominał mu o stracie jedynej bliskiej osoby?
Zaś co do świąt ? chyba też nie uwielbiałabym tego czasu, gdybym spędzała go sama w zatęchłej piwnicy, gdy inni objadaliby sie smakołykami w szczęśliwych domach.
Teraz zajmę się jego ogólnym postępowaniem. Był skąpym i chciwym egoistą ? to trzeba przyznać. Ale czegóż można się spodziewać po chłopcu z takiego domu? Pisząc ?takiego domu? mam na myśli słowa Fan: ?Ojciec stał sie o tyle lepszy, niźli był dawniej, że w domu jst teraz jak w raju.?. Można więc wnioskować, że rozgrywały sie tam różnego rodzaju patologie. Domyślam sie również, że domownikom specjalnie sie nie przelewało, stąd Scrooge mógł zapałać chęcią zdobycia majątku, którego utraty bał sie jak ognia.
Trzeba przyznać, ze gdyby nie wizyta duchów, najprawdopodobniej nie zmieniłby swojego postępowania. Ale jednak przeszedł tą metamorfozę. Przy wydaniu wyroku trzeba uwzględnić to, jak się zmienił. Dzięki niemu przeżył Maleńki Tim, rodzina Boba miała na świątecznym stole najokazalszego indyka w Londynie. Scrooge pomógł wielu ludziom i myśle, ze zrekompensował lata swojego egoizmu.
Rzeczą ludzka jest błądzić, rzeczą głupca trwać w błędzie. Tak więc, gdyby ode mnie zależał wyrok ? ułaskawiłabym Ebenezera Scrooge’a.