Jak zwykle do szkoły miałam na godz. 8. Kiedy przekroczyłam próg szkoły dowiedziałam się, że normalnych lekcji dziś nie będzie. Ucieszyłam się tą wiadomościa. Wchodząc do klasy dowiedziałam się, że lekcja bedzie prowadzona przez jakiegoś ucznia w klasie. Moi koledzy i koleżanki siedzieli szeregiem rownolegle do tablicy, zaś nauczyciele byli rozsadzeni w ławkach. Bardzo sie ucieszyłam kiedy to moi przyjaciele wybrali własnie mnie do poprowadzenia lekcji. Zaczęłam pytać tych nauczycieli, których najbardziej nie lubie, gdyż to była jedyna lekcja w ciagu dzisiejszego dnia i miała trwać normalną godzine, więc nie zdążyłabym odpytać wszystkich. Musiałam wykorzystać tę sytuację. Jako pierwszego do odpowiedzi wziełam pana o wosu. Zapytałam go o wzory sumaryczne i strukturalne wybranych kwasów. Nauczyciel nie miał zielonego pojęcia o czym była mowa. W zależności od oceny, nauczyciele mieli otrzymywać kary. Pan od wosu dostał 2=, za co połamalismy mu tylko palce u nóg skacząc po nich całą klasą. Za 2= musiałby pić ‚mele i harchy’ wszystkich uczniów w klasie, ale że był pierwszy to sie nad nim zlitowaliśmy…niestety. Potem poprosiłam panią od historii. Ją zaś zapytałam o wzory fizyczne na prędkość średnią, ciężar itp…Ta zaś mowiła coś ale to też było za mało na całą 2. Dostala 2- za co zawiązaliśmy jej oczy opaską, żeby nie wiedziała co je, albowiem dalismy jej do zjedzenia szczątki żab i ropuch, które już się rozkładały. Wszystko popiła cocacolą sprzed dwóch lat, która trzymał mój kolega w szawce szkolnej. Ona powiedziała , że nie wie co je, ale jest to barzdo dobre w smaku. Na ten widok nauczyciele wymiotawali przez okna a klasa, która ich obserwowała nie mogła wytrzymać ze śmiechu. W klasie panowała bardzo wesoła atmofera. Jako ostatniego zapytałam pana od poskiego. Był potwornie zestresowany. Jego zaś zapytałam o twierdzenie Pitagorasa. ‚Zatkało go’, nie wiedział co ma powiedzieć. Za swą odpowiedź otrzymał 1 . Pan od polskiego miał długie włosy, więc postanowilismy całą klasa przywiązać go włosami do zwisającego wkretu do sufitu. Wiedzielismy, że bardzo bał się pajaków i węży, co często nam powtarzał. Moj kolega przywiózł od siebie z domu węża boa i ptasznika, gdyż jego tata jest zoologiem. Węża owinął mu wokół szyji a ptasznika pościł na niego żeby chodził mu po całym ciele. Nauczyciel wisząc piszczał i płakał ze strachu, przy czym moi przyjaciele mieli niezły ‚ubaw’. Zdecydowałam, że dam mu jeszcze 3kg surowej słoniny do spożycia. Cała klasa patrzyła jak polonista to je a nauczyciele ponownie wymiotowli.Niestety nastapił koniec lekcji. Nauczyciel zdążył zjesc 1.5kg tego ‚cielska’. Moja klasa była zadowolona, że ten czas moglismy spędzić tak przyjemnie, obserwujac jak meczą sie przy nas trzej najgorsi nauczyciele w całej szkole. Tak wygladała moja wymarzona lekcja. Niestety, tylko w snach.