Była to ciepła noc jak na początek kwietnia, toteż spałem przy uchylonym oknie. Krótko po północy, co później spostrzegłem na stojącym na segmencie budziku, obudził mnie delikatny, lecz donośny dźwięk, z upływem chwil zmieniający się w świdrujący uszy świst. Wraz z nagłaśniającym się świstem spostrzegłem na niebie bijące światło, które przybliżało się z niesamowitą prędkością jednocześnie stając się wręcz oślepiające. W odległości około 40 metrów od domu, w którym mieszkam wraz z rodzicami i rodzeństwem była niedużej wielkości łąka, w której kierunku zbliżał się dziwny pojazd kosmiczny w kształcie sześciokątnej bryły, mocno oświetlonej na każdym załamaniu tego pojazdu. Z zapartym tchem i w bezruchu, nie mogąc z wrażenia oderwać oczu od obserwowanego zjawiska, stałem przy otwartym oknie w moim pokoju. Statek, w którym do tej pory zetknąłem się tylko w opowiadaniach i komiksach był rzeczywistością i wylądował na łące. Po chwili wolno zaczęły się otwierać sporej wielkości drzwi, rozsuwając się do góry i do dołu. Z wewnątrz wysunęła się platforma, na której po chwili ukazała się postać o kształtach podobnych do małego człowieka o chudych nogach, sporym tułowiu i twarzy z mieszaniną pyska małpy z żabą. Z oczu biły promienie o jasnozielonym blasku, które po natrafieniu na moją postać, nie wiadomo jaką siłą przeniosły mnie do wnętrza pojazdu. Poczułem się jak bohater komiksu, gdzie byłem głównym bohaterem. Była tam niezliczona ilość pulpitów, przycisków, różnorodnych światełek. Nad pulpitami na całej powierzchni umieszczone były różnego rodzaju monitory i ekrany. Przybysz wydał tylko jeden nieartykułowany dźwięk robiąc przy tym przyjazny gest zapraszający mnie do lustracji pojazdu. Oszołomiony ilością urządzeń i skomputeryzowanego wnętrza z ciekawością przyglądałem się każdemu urządzeniu, w przeszłości czytając komiksy, bardzo wierzyłem, że kiedyś przeżyje taka przygodę. Nie wiem jak znalazłem się z powrotem w pokoju, ale byłem bardzo zmęczony, a zarazem szczęśliwy, że to ja właśnie zostałem wybrańcem nieznanej istoty do przeżycia tak wspaniałej przygody.
Na dworzu świtało. Zapadłem w głęboki sen. Po przebudzeniu sam pewnie bym nie wierzył w swoją przygodę, gdyby nie lekko napromieniowana, świecąca piżama i mocno wygnieciona, a lekko nadpalona trawa na łące.
Przygodę swą zachowałem w tajemnicy, ponieważ obawiałem się, że nikt mi nie uwierzy, a wręcz przeciwnie, że stanę się obiektem żartów i dowcipów.