„Zdarzały się dni, kiedy nie miałam co jeść, bo brakowało mi pieniędzy na chleb, czy bułkę. Popadłam w długi, których do tej pory nie mogę spłacić, bo nie mam za co…”
Pierwsze wrażenie
Jest sobota, kolejne mroźne, styczniowe popołudnie. Blok, w którym mieszka pani Krystyna, mieści się na końcu niewielkiej uliczki w zachodniej części miasta. Krystyna* ma 72 lata, mieszka we Wrocławiu. Wiem tylko tyle, że przez 30 lat pracowała jako sekretarka, w jednym z Wrocławskich oddziałów PKO BP. Na umówione spotkanie docieram z 15 minutowych spóźnieniem.
– Przepraszam – wyszeptałem. – Autobus mi uciekł. Na twarzy starszej pani, pojawił się uśmiech. – Nic nie szkodzi – odpowiedziała. – Może napije się pan herbaty?
Tak, rozpoczęła się długa oraz, jak się później okazało, pełna gorzkich żalów rozmowa.
Emerytura? A może zasiłek?
Nasza rozmowa trwała ponad 2 godziny. To, co usłyszałem, zaszokowało mnie i przeraziło zarazem. Nie mogłem pojąć, dlaczego państwowa instytucja publicznoprawna, jaką jest ZUS, może tak bardzo zaniedbać obowiązki wobec klienta. – Wszystko zaczęło się, gdy zgłaszałam wniosek o emeryturę – wspomina pani Krystyna. – Miałam wtedy 66 lat i 30 letnie doświadczenie zawodowe wzorowego pracownika banku. – Z początku nie było problemów, ZUS zatwierdził mój wniosek, niedopatrując się żadnych uchybień. Zgodnie, z rozporządzeniem prawnym, emerytura zależy od wysokości kapitału zgromadzonego przez całe życie. Pani Krystyna domagała się od ubezpieczyciela jedynie uczciwości, co do wartości wypłacanej emerytury. Okazało się natomiast, że nie może liczyć na godziwą zapłatę za 30 lat pracy. – To straszne – kontynuuje dalej. – Podana przez ZUS kwota emerytury, wynosiła raptem 750zł miesięcznie! – To śmiesznie mało, w porównaniu, do ilości wpłaconych przeze mnie składek oraz, co więcej ilości lat, które przepracowałam – kobieta nie kryje oburzenia. – Według mnie, takie potraktowanie sprawy jest poprostu przestępstwem! – Bojak nazwać inaczej fakt, że państwowy ubezpieczyciel, okrada z pieniędzy uczciwych klientów?! – opowiada z irytacją.
Kłopotów ciąg dalszy…
O całą sprawę, telefonicznie zapytałem prezesa Wrocławskiego oddziału ZUS – Jacka Kiepurę*. Na pytanie: ” – Dlaczego pani Krystyna otrzymuje zaniżoną kwotę emerytury?”. Usłyszałem: ” – Pracownicy naszego zakładu, stwierdzili, że w latach 1978-82, nie otrzymali od pani Krystyny składki ubezpieczeniowej, dlatego zgodnie z prawem obniżono wartość emerytury dla nabywcy.” – To kłamstwo! – krzyczy kobieta. – W tym czasie, byłam pracownikiem PKO BP, to bank zobligował się do wpłacania składek ZUS i składki zdrowotnej. Kontynuując śledztwo w sprawie pani Krystyny, zwróciłem się ze swoimi wątpliwościami do prezesa Wrocławskiego oddziału banku PKO BP. W odpowiedzi usłyszałem: ” – Jest nam bardzo przykro, jednakże bank PKO BP w latach 1978-82, funkcjonował w strukturach Narodowego Banku Polskiego, dlatego ewentualne zażalenia, należy kierować do Komisji Nadzoru Bankowego. Najprawdopodobniej, pieniądze pani Krystyny zostały wykorzystane w celach gospodarczych, na tle ekonomicznym, dlatego jedyną możliwością rozwiązania problemu, będzie zgłoszenie sprawy do sądu rejonowego.” – Ale mnie nie stać, na prowadzenie spraw sądowych – rozpacza kobieta. – Rodzina też nie będzie wstanie mi pomóc. – Jak ja sobie teraz poradzę w życiu? – ze łzami w oczach mówi dalej. – Zdarzały się dni, kiedy nie miałam co jeść, bo brakowało mi pieniędzy na chleb, czy bułkę. Popadłam w długi, których do tej pory nie mogę spłacić, bo nie mam za co. Po dłuższej rozmowie, staram się ją uspokoić i pocieszyć, na nic się to jednak zdaje. Kłopotom nie widać końca…
Światełko w tunelu…
Zdecydowałem się, na desperacki krok, znalezienia agencji prawniczej, która byłaby w stanie opłacić proces sądowy pani Krystyny. Moje zdziwienie było tym większe, że już po 3 dniach, od rozpoczęcia poszukiwań zgłosiła się firma prawnicza, którazdecydowała się za darmo opłacić adwokata oraz koszty rozprawy. Jedynym warunkiem, który musi spełnić pani Krystyna, jest jej udział w kampanii reklamowej, którą to firma planuje rozpocząć 5 marca. – Jestem panu wdzięczna, za to, co pan dla mnie zrobił! – usłyszałem.
– Nie musi mi pani dziękować, najważniejsze jest by rozprawa się udała. – odpowiedziałem. Do sądu, pani Krystyna uda się za kilka tygodni. Według oficjalnych informacji, w związku z zaginięciem pieniędzy na składki ubezpieczeniowe dla pani Krystyny, oskarżony zostanie jej były pracodawca – bank PKO PB. Jeżeli śledztwo i sam proces sądowy przebiegną pomyślnie, sama poszkodowana może otrzymać nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych odszkodowania. Rozprawę zaplanowano na 12 lutego.
Nie oceniaj książki, po okładce…
Wyraz twarzy, tej przemiłej, starszej pani mówił wszystko, radość, ekscytację, nadzieję. Ja również mam nadzieję, że sąd przychylnie rozpatrzy sprawę Krystyny, jednej z niewielu emerytek, które mają realne szanse walczyć, z nieuczciwością oraz nieudolnością organów gospodarczych, w tym bałaganie, zwanym – Polską.
* – Imiona i nazwiska osób, które zostały użyte w tekście, są fikcyjne.