był piękny słoneczny dzień wówczas dzień moich urodzin .byłam w szkole i trwała właśnie lekcja języka niemieckiego. siedziałam z koleżanką w ławce i rozmawiałyśmy na temat sprawdzianu z fizyki .nie dokończyłyśmy rozmowy bo zadzwonił dzwonek. na tejże przerwie podeszła do mnie Patrycja i Ania . chciały złożyć życzenia i wręczyć mi prezent urodzinowy .najbardziej spodobał mi się mały, porcelanowy słonik, który miał mi przynieść szczęście na jutrzejszym egzaminie gimnazjalnym. podziękowałam i poszłyśmy na lekcje .
nadszedł dzień egzaminu. zdenerwowana i wystraszona szlam przed siebie do szkoły .oczywiście miałam ze sobą słonika… ale czułam niepokój .kiedy wchodziliśmy do klas miałam nogi jak z waty. usiadłam w ławce i ze strachem oczekiwałam na zadania. gdy je otrzymałam postawiłam sobie słonika na ławce. popatrzyłam na niego przez chwile i wzięłam się do pisania… i wiecie co ? wcale nie był taki trudny.. a wręcz banalny. wszystko napisałam… a nawet mogłabym napisać jeszcze jeden taki egzamin… wyniki miały przyjść za 2 dni… okazało się ze miałam 47 punktów na 50 możliwych.. byłam cala w skowronkach.. a wszystko to dzięki słonikowi … którego dały mi dziewczyny, przyniósł mi wiele szczęścia . od tamtego czasu gdy mam jakiś trudny dzień w szkole albo gdy cos ma się stać to zabieram go ze sobą… i to pomaga… w przyszłym roku moja siostra idzie dalej do szkoły i postanowiłam jej kupić tez takiego porcelanowego „szczęściarza”… na pewno się jej przyda, tak jak mi.