14 luty 2010r.
Sochaczew
Szanowny Panie Prezydencie!
W swym liście postanowiłam zwrócić się do Pana z pewnym problemem. Wiem, że jest Pan bardzo zajęty, aczkolwiek wierzę, iż zechce Pan przeczytać mój list.
Mianowicie, widząc co dzieje się w polskiej i światowej polityce militarnej, zainteresował mnie los Naszych żołnierzy.
Do służby wojskowej są powoływani młodzi mężczyźni, którzy ukończyli dopiero szkołę. Są oni często nieprzygotowani do wykonywania tak trudnego zajęcia. Komisje rekrutacyjne bagatelizują ich stan zdrowia jak i stan psychiczny, późniejsze skutki tego są tragiczne. Sądzę, że wojna w Iraku wzbudziła w Panu poczucie solidarności, więc wysłał Pan polskie wojska do tego kraju. Z jednej strony pochwalam i podziwiam Pana postawę, gdyż był to bardzo przyjazny gest względem USA. Jednak na froncie ginie coraz więcej reprezentantów jednostek militarnych z Polski.
Ten problem jest dla mnie osobiście bardzo istotny, gdyż w Iraku walczył również mój wujek. Rodziny żołnierzy znajdują się w trudnej sytuacji, gdyż codziennie ich uwagę przykuwa los mężów, synów, wnuków. Troszczą się o ich stan zdrowia, czy uda im się wrócić cało do kraju, czy może zginą na polu walki. Żołnierz w czasie uroczystego pogrzebu, zapewne zostanie odznaczony orderem, ale to nie zwróci życia człowiekowi, który zostawił rodzinę, osierocił dzieci.
Nie wierzę zbytnio w Pana smutek i ubolewanie po śmierci któregoś z polskich żołnierzy. Moim zdaniem są one fikcją na użytek mediów, która służy stworzeniu w oczach bliskich zabitego, postawy sojuszniczej i przyjacielskiej z Pana strony.
Rząd polski wypłaca rodzinom takich żołnierzy odszkodowania pieniężne, leczy czy sądzi Pan, że one zrekompensują brak bliskiej osoby ?
Mam nadzieję, że przeczytał Pan ten list oraz, że rozpatrzy go Pan pozytywnie i zmieni swoją pozycję w tej kwestii.
Z wyrazami szacunku,
W.W