Nadzieja. Czym ona właściwie jest ? Oczekiwaniem ? Marzeniami ? Prośbą ? W zasadzie można ją nazwać wszystkimi powyższymi określeniami, nieprawdaż ? Zawsze gdy czegoś oczekujemy, wierzymy, że to się stanie.
Czyż nie jest tak, że po śmierci kogoś bliskiego czujemy, że ona powróci ? Ciągle odnosimy wrażenie, że stoi gdzieś obok nas. Je z nami niedzielny obiad, pomaga nam, kiedy potrzebujemy pomocy, dotyka nas czy przytula, gdy czujemy się źle, słucha tego, co do niej mówimy, mimo, że tak naprawdę jej z nami nie ma. Mówi się, że osoby zmarłe przychodzą do nas. Na przykład siedząc w kuchni popijając poranna kawę, wydaję nam, ze słyszymy zamykające sie drzwi mieszkania. Ale to tylko złudzenie? Jednak w pewnym sensie można to nazwać nadzieją, czyż nie ?
,,Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem. ??Mówi Alighiery Dante. W zupełności się zgadzam z tą opinią. Ludzie w przypływie smutku, wynikającej z codziennej rutyny, kłopotów i innych potrzebują wsparcia. Mimo, iż często temu zaprzeczają, wgłębi serca czują, że przydałoby się jakaś ostoja ze strony przyjaciół. Są przygnębieni, znużeni i apatyczni, a ktoś bliski może dodać im otuchy i wiary we własne siły. Pocieszani na wszelkie sposoby zaczynają dostrzegać jasne, pozytywne strony życia i mają właśnie nadzieję, że wszystko się ułoży.
Podobno nadzieja jest też jakby buntem przeciw losu. Ludzie zdając sobie sprawę z rzeczywistości wciąż wierzą, że im się uda, że będą szczęśliwy. Często jednak przeznaczenie jest nieubłagane. Przekonujemy się o tym i popadamy w desperacje, a żal do Boga niesamowicie ciśnie nam na sercu. Czujemy nienawiść do siebie i wszystkich wokół. Tak naprawdę to tylko nasze błędne aluzje. Nikt nas nie okłamał, nie oszukał, nie zdradził, nie opuścił. My nie wiedząc co ze sobą zrobić zastanawiamy się czy życie ma sens. Wtedy przyjaciół potrzebujemy najbardziej, czasem w to nie wierząc.
Wydaję mi się, że nigdy, ale to przenigdy nie powinno się pozbawiać kogoś przysłowiowego światełka w tunelu. Człowiek jest tylko człowiekiem, i wierzy do samego końca. Wierzy, że życie albo chociaż niektóre jego fragmenty będą namiastką jego oczekiwań. Często to nie są drobnostki ale sprawy naprawdęważne. Gdyby to była rzecz błaha nie przejmowalibyśmy się tym tak bardzo. Natomiast, gdy my będziemy tylko przekonywać do tego, że nic się nie ułoży, e nie zapewniać, że nie warto się tym przejmować, dana osoba będzie miała ciężej na sercu i widziała wyłącznie negatywy.
Są sprawy na tym świecie, na które nie mamy wpływu. Czasem obwiniamy za nie siebie z nadzieją, że w ten sposób uda nam się je zrozumieć. ? Jack Bauer