Choć dopiero zaczynał zapadać zmrok, na dworze było już bardzo zimno. Tegoroczna jesień była chłodniejsza niż pozostałe. Niedaleko starej kamiennicy, na placu zabaw, nie było już dzieci, oprócz jednego, młodego chłopaka. Zostawał on tu codziennie do późna w nocy. Była to jedyna pora, kiedy mógł się wyciszyć, odpocząć. Całe popołudnie, gdy tylko wracał ze szkoły sprzątał w pobliskim zakładzie kuśnierskim. Już w wieku niespełna 14 lat ciężko pracował, gdyż musiał zarobić aby utrzymać siebie, i ojca. Matka zmarła kiedy miał 10 lat. Wtedy tez ojciec popadł w alkoholizm, przestał interesować się synem. Rodzina za granica miała swoje życie, nie interesowała się losem Mikołaja.
Chłopak co wieczór błąkał się sam po mieście. Nikt się nim nie interesował. Każdy był zbyt zajęty swoimi sprawami, zbyt zabiegany aby zwrócić uwagę na niego. Sąsiedzi, choć domyślali się, jaka tragedia dzieje się tuż za ścianą, nie chcieli się wtrącać, gdyż ojciec Mikołaja, był bardzo agresywnym człowiekiem. A chłopak z dnia na dzień był coraz bardziej obciążony psychicznie, nie mógł liczyć na nikogo. Od chłopaków z osiedla trzymał się daleko, nie chciał poddać się ich wpływom. Wpaść w ich towarzystwo. Życie jego było coraz trudniejsze. Wciąż pijany ojciec nie dbał o niego. Wiedząc, że nie może na nikogo liczyć, musiał radzić sobie sam. Szybciej wydoroślał, nie zwątpił w siebie, obrał cel, aby zdać maturę, pójść na studia, które umożliwiłyby mu dobry byt, lepszy start w życiu. Zaczął lepiej się uczyć. Przestał być zależny od ojca.
Dziś, po tylu latach starań pan magister, cieszy się swoją nowo narodzoną córeczką. Ma dobry kontakt ze swoim ojcem, byłym alkoholikiem. Jemu akurat się udało. Pomimo obojętności ludzi, a dzięki własnej silnej woli sam dał radę. Lecz ile jest rodzin, gdzie podobna sytuacja kończy się zupełnie inaczej. Gdzie dzieci głodują, a sąsiedzi za ściana, ciesząc się własnym życiem, nie chcą ingerować w ich sprawy. A czasem niewielka pomoc, mogłaby tak wiele zmienić.