Pamiętam doskonale wakacje spędzone u babci, niecałe 50 km od (wpisz jakąś miejscowość) w pieknej malowniczej wiosce. Każde z nas, młodsza siostra i starszy brat tam spedziło najlepsze chwile dzieciństwa i młodości. To szczególne miejsce. Ten dom, pokoik na strychu, pokoik z telewizorem. Te schody, na których kawa najlepiej smakuje pomimo niedobrej wody. Ogródek, o który babcia zawsze dbała, a po jej śmierci mama wzięła sobie za punkt honoru, żeby nadal był piękny. Sąsiadom się tak samo podobał bo mama w niego swe serce i duszę wkładała. Każde ddrzewo znam na pamięć , każdą gałązkę, każdą dziurę oraz każdy kat w stodole. Pamiętam kotlety z błota i babki lancetowatej. Jeszcze dziś widzę zupę na-niby, z prawdziwych buraczków. Starego pomarańczowego małego fiata, który już swoje przeżył i służył do celów zabawowych.
Babcię pamietam, która droczyła się ze mną o te buraczki wyrwane z pola, a przerób miałam całkiem spory. Pamiętam każdy przyjazd moich rodziców w weekendy. Potem mój płacz kiedy odjeżdżali. Właściwie nie wiem do dziś czemu płakałam, skoro u babci było mi rewelacyjnie i w życiu nie wyobrażałam sobie spędzenia wakacji w innym miejscu …