Polska w Unii Europejskiej
Unia Europejska – tą nazwę zna chyba każdy. Znamy ją z dzienników telewizyjnych, z codziennych gazet. Ciągle słyszymy o tym, że jak najszybciej powinniśmy znaleźć się wśród krajów należących do Unii Europejskiej, że Polska dąży do tego, aby być w Europie. Jednak nawet dzieci w wieku przedszkolnym wiedzą, że nasza ojczyzna już od dawna, już od tysiąca lat jest w Europie. Wynika to nie tylko z położenia geograficznego Polski, ale także z naszej historii, kultury narodowej i wyznawanej religii.
Decyzja o przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej ma tak znaczący historyczny, ekonomiczny i nie tylko, wymiar, że nie wolno poprzestawać na hasłowej propagandzie stanowiska za, lub przeciw jej podjęciu. Obie strony musza dokonać wszechstronnej analizy wszystkich możliwych konsekwencji i przedstawić solidną argumentację. Dramaturgia wyboru wzrasta z uzasadnionej pewności, ze decyzja ma charakter jednostronny, gdyż po wejściu do Unii nie ma odwrotu – z Unii praktycznie nie można się wycofać (traktaty unijne takiego niesfornego zachowania swoich członków nie przewidują). O co więc tu właściwie chodzi?
Faktem jest, że nie wszystkim przynależność do Unii Europejskiej jawi się w różowych barwach. Po przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw” ze zdumieniem przekonujemy się, że wejście Polski w struktury Unii Europejskiej niesie ze sobą wiele korzyści jak i wiele zagrożeń, o czym każdy świadomy Polak powinien wiedzieć.
Na pewno Unia stwarza całkiem nowe możliwości i perspektywy dla ludzi młodego pokolenia.
Młodzi obywatele zyskają przede wszystkim nowe możliwości edukacyjne, a więc atrakcyjne szanse rozwoju kariery zawodowej. Przy tak dużym bezrobociu jakie panuje w Polsce to szansa, nie tylko dla młodych ludzi, ale również nadzieja na obniżenie bezrobocia i poprawę warunków socjalnych obywateli.
Lecz tutaj rodzi się zagrożenie, że w rzeczywistości tych miejsc pracy nie będzie aż tak dużo, gdyż o te stanowiska będą zabiegali młodzi również z innych państw. Istnieje obawa ,że najwyższe stanowiska będę zajmowali wybitni studenci z bardziej renomowanych uczelni w Europie.
Kraje Unii wzajemnie uznają świadectwa szkolne i dyplomy ukończenia studiów, co uczniom i studentom ułatwia podejmowanie nauki w dowolnym państwie UE;
Uproszczona jest procedura uznawania dyplomów przy staraniach o pracę. Owa procedura jest tylko uproszczona, co nie znaczy, że wszystkie dyplomy polskich uczelni i tytuły będą honorowane.
Polityka U.E. wobec młodych ludzi zakłada również podnoszenie jakości nauczania. Młodzi obywatele Europy, będą mogli nie tylko kończyć uczelnie w innych krajach, oczywiście przy dobrej znajomości języka, ale doskonalić swoją wiedzę i pogłębiać na różnego rodzaju kursach.
Według ludzi zajmujących się integracją Polski z U.E. będzie możliwe rozpowszechnianie języków krajów 15, lecz jak często bywa teoria nie idzie w parze z praktyką, a więc tak naprawdę liczącym się językiem, niczym średniowieczną łaciną, będzie angielski. Po wstąpieniu Polski do U.E., rozszerzy się współpraca pomiędzy szkołami oraz uczelniami z różnych państw. Obecnie w Polsce już odbywają się takie wymiany, m.in. w Kwidzynie młodzież z II L.O. uczestniczy w programie SOKRATES COMENIUS który łączy Polskę, Hiszpanię, Słowację. Młodzież studencka będzie mogła zdobywać zagraniczną praktykę.
Wejście naszego kraju do europejskiej Piętnastki otworzy przed naszymi uczniami i studentami nowe perspektywy. Pojawi się szansa na nauke i studiowanie za granicą. Warto pamiętać że po wstąpieniu do UE według generalnej zasady polska młodzież traktowana będzie na tych samych zasadach co pozostali członkowie Zjednoczonej Europy. Obowiązywać nas będą te same stypendia, zapomogi oraz opłaty za nauke. Znikną też niedogodności wizowe obowiązujące nadal przy wyjazdach powyżej 3 miesięcy do większości europejskich państw. Do studiowania za granicą wystarczy polska matura.
Kolejnym ważnym aspektem jest praca.
Drzwi do unijnego rynku pracy zostałyby dla Polaków otwarte. Ale i tu istnieje zagrożenie. Jak twierdzą eurosceptycy, możemy stać się przecież tanią siłą roboczą, pracować więcej i ciężej niż inni, za mniejsze pieniądze. Propozycje pracy za granicą nie są z reguły tak kuszące, na jakie wyglądają na pierwszy rzut oka. Jeżeli jednak nasz kraj zadba o dobre wykształcenie młodych Polaków, przede wszystkim na naukę języków, sami będą mogli wtedy decydować gdzie i za jakie pieniądze zgodzą się pracować. Tylko od nas zależy czy nasi fachowcy będą pożądani w innych państwach europejskich.
Niestety nie każdy kraj członkowski daje nam pełną swobodę pracy od chwili naszego przystąpienia do „ piętnastki ”. W obawie przed masowym napływem polskich pracowników wynegocjowały sobie okres przejściowy, który ograniczać będzie nasze możliwości podjęcia pracy. Trwać on będzie od 2 do 7 lat. Jednak wiele państw m.in. Wielka Brytania, Francja, Hiszpania podjęły decyzje o odrzuceniu okresu przejściowego i umożliwienie Polakom szybkiego znalezienia posady w ich krajach. Będzie możliwość osiedlania się i podejmowania pracy na terenie wszystkich krajów Unii. Jest to oczywiście możliwe a dzięki legalnemu zatrudnieniu od którego naliczana będzie emerytura, w razie nagłego wypadku będziemy mogli liczyć na opiekę zdrowotną nie wymagającą wykupu dodatkowych ubezpieczeń.
Wiele zmian wynikających z członkostwa w Unii dotyczy także pracowników w Polsce. Zdecydowana większość naszych rodaków nie zamierza wyjeżdżać za granicę. Unia Europejska umożliwi również im znalezienie pracy w ojczyźnie, co doprowadzić może do spadku stale rosnącego bezrobocia. Pieniądze trafiające do nas z Europejskiego Funduszu Społecznego mogą zostać przeznaczone na cele takie jak: szkolenia dla bezrobotnych, pośrednictwa w poszukiwaniu pracy oraz ośrodki opieki. Specjalne środki będą również przeznaczone na pomoc grupom, którym szczególnie trudno znaleźć pracę (niepełnosprawni, byli więźniowie, emigranci). Polska po wejściu do UE liczyć może nawet na miliard euro rocznie. Ponad to ok. 1,2 do 1,8 tys. miejsc pracy czeka na nas w Komisji Europejskiej oraz innych instytucjach unijnych.
Nawet najwięksi euroentuzjaści wiedzą, że przystąpienie do Unii Europejskiej nie przyniesie Polsce samych korzyści. Będą także wyrzeczenia i trzeba się z tym liczyć. Co przeważy? Wstąpienie do Wspólnoty pociągnie za sobą wiele zmian – a tego przecież statystyczny Polak boi się najbardziej. Wiadomo, może zmienić się na gorsze… Wszyscy mają jednak w sercu cichą nadzieję, że „wejście do Europy” odmieni ich los, a Polacy, to, co sobą prezentują i mają do zaoferowania będzie się bardziej liczyć w krajach Zachodu. Prounijny program, prowadzony przez polski rząd ma za zadanie rozbudzić te nadzieje, pamiętając przy tym, że nie ma nic za darmo i Polacy także będą musieli dać z siebie wiele.
Znaczna większość polskich polityków opowiada się za przystąpieniem do Unii. Jako jedną z największych korzyści ale czy na pewno korzyści, takiej decyzji pokazują możliwość udziału Polski w rynku wewnętrznym Unii – handel między Polską, a krajami Unii będzie wolny, dzięki czemu zostaną zniesione cła, a to z kolei spowoduje obniżkę cen towarów. Otwierają się przed nami nowe potężne rynki zbytu dla naszych towarów i to nie tylko w Europie, ale i na innych kontynentach.
Spójrzmy teraz z innej strony.
Rynek polski po zlikwidowaniu ceł, zostanie zalany tanimi produktami z wysokorozwiniętych krajów członkowskich. Staniemy się po prostu rynkiem zbytu dla różnych towarów, których jakość jest o wiele niższa od jakości produktów produkowanych na rynki Europy Zachodniej, tak jak niegdyś Polacy eksportowali wiele towarów marnej jakości na niezwykle chłonny rynek rosyjski.
Wiele polskich przedsiębiorstw na skutek zbyt silnej konkurencji upadnie lub nastąpi ograniczenie produkcji, gdyż nie są w stanie konkurować z silnymi koncernami i przedsiębiorstwami zagranicznymi. Powiększy się liczba bezrobotnych. Bez wątpienia najtrudniejsza sytuacja jest obecnie w rolnictwie, gdzie zatrudnionych jest 26% Polaków. Załamią się małe, niedoinwestowane gospodarstwa rolne oraz niektóre gałęzie produkcji rolnej i przetwórczej. Jeszcze niedawno polscy euroentuzjasci obiecywali naszym chłopom strumień srebrników, ale już dziś, po stanowisku Komisji Europejskiej, wiemy, że dopłaty do polskiego rolnictwa nie będą tak wysokie, jak dopłaty dla rolników zachodnio-europejskich. Trzeba powiedzieć jasno – polscy rolnicy będą w Unii Europejskiej członkami drugiej kategorii. Nawet jeśli wspomniane dopłaty wynosiłyby 100%, i tak nie zrekompensuje to strat związanych z likwidacja ponad 1,5 miliona małych, kilkuhektarowych gospodarstw rolnych, z których utrzymuje się około 4 mln. rolników. A tego właśnie żąda Unia, aby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć do jednego z ostatnich raportów Komisji Europejskiej. Dla rolników wejście do Unii, oznacza również kolejne obciążenia związane z podwyżką podatku VAT na maszyny rolnicze (do 22%). Wygląda na to, że w dobie zapotrzebowania w Europie na tanią, zdrową i ekologiczną żywność (a nie na droga, modyfikowaną genetycznie i nafaszerowaną antybiotykami, z chorobą szalonych krów i pryszczycą), polscy rolnicy stanowią realną konkurencję, i właśnie dlatego nakładają na nas takie wymogi, które rujnują polską wieś. Trudno im się dziwić, oni po prostu twardo chronią swoich interesów. Szkoda, ze my tego nie potrafimy…
Jeśli po naszym wstąpieniu do „ piętnastki ” załamią się nie dofinansowane gospodarstwa rolne oraz niektóre gałęzie produkcji przetwórczej, zaczną narastać negatywne nastroje społeczne. W związku z tymi wszystkimi negatywnymi skutkami wstąpienia w szeregi państw zjednoczonej Europy czy Unia nie jest dla Polski zagrożeniem?
Euroentuzjaści uważają, że i tak jesteśmy zmuszeni restrukturyzować gospodarkę, reforma rolnictwa mimo wszystko jest niezbędna.
Nie można wszystkiego widzieć w różowych kolorach. Gdyby wejście do Unii Europejskiej miało uczynić z Polski krainę mlekiem i miodem płynącą, nie byłoby przeciwników dołączenia do „Krajów Piętnastki”.
Jednym z głównych argumentów podkreślanych przez eurosceptyków przeciwko przystąpieniu do Uni Europejskiej jest obawa przed utratą suwerenności i niepodległości oraz podporządkowanie życia i gospodarki celom zewnętrznym.
Czy obywatele narodu, który z takim trudem odzyskał suwerenność mają prawo narażać tą suwerenność? I w imię czego? UE jest tworem sztucznym i wcześniej czy później się rozpadnie. Ale to nie będzie miłe. Bo ci, co naprawdę rządzą w UE będą starali się nie dopuścić do rozpadu. Jak inaczej wytłumaczyć brak podstaw prawnych umożliwiających wyjście z UE? Czy niebo, jakim jawi się dla naszych polityków UE może stać się piekłem?
Jedno jest pewne moim zdaniem. Wiara w to, że w UE każdy będzie traktowany w taki sam sposób, będzie miał taki sam wpływ na to, co się uchwala w parlamencie jest po prostu wynikiem chyba tylko głupoty. Za przykład można dać Niemcy. Czy naród, który przez setki lat dążył usilnie do poszerzenia swoich przestrzeni życiowych (najczęściej próby realizowania tych dążeń odbywały się w kierunku wschodnim) nagle będzie chciał rozmawiać z nami na warunkach partnerskich? To nie naiwniactwo tylko właśnie głupota. Jakiś czas temu do Polski przyjechał Niemiec. Zapytał się ile kosztuje hektar ziemi w Polsce. Gdy usłyszał odpowiedź to mało się nie przewrócił ze śmiechu. Powiedział, że bez większych problemów może kupić 1/3 województwa. Po wejściu do UE nie będzie miał żadnych przeszkód.
Unia dąży do tak zwanej globalizacji jak to określają ekonomicznej i kulturowej, europejczycy podają śmieszny argument wysunięty przez francuską minister ds. europejskich Noëlle Lenoir
odp. na pytanie dlaczego chcą naszego przystąpienia – bo powiększymy bogactwo kulturowe Unii. Robią dobrą minę do złej gry. Uważam, że jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Moja teoria jest taka: Niemcy popierają nas gorąco w staraniach o wejście do UE, ponieważ jest to dla nich dobra okazja, aby w pokojowy sposób na mocy prawa odzyskać swoje ziemie utracone po II Wojnie Światowej. Tworzone już są organizacje niemieckie zajmujące się staraniami prowadzącymi do odzyskania utraconych majątków poszkodowanych lub odszkodowania. Uważam że po przystąpieniu do Unii (bo kiedyś na pewno to nastąpi, ponieważ w sprawę zaangażowani są zbyt wpływowi- żeby nie powiedzieć majętni- ludzie, którzy widzą w przystąpieniu swój własny interes) nic właściwie nie wskazuje że się coś radykalnie zmieni.
A dlaczego kiedyś zależało Unii na słabej Irlandii, słabej Hiszpanii i Portugalii? Dlaczego dla Unii było to ważne? Oczywiście chodziło im o chłonny rynek zbytu ich towarów, które mogą przekraczać granicę bez cła. Polega to na tym, że unijne przedsiębiorstwa są bogatsze od polskich i ich produkty od razu będą tańsze a nasze firmy nie zdążą na czas przed bankructwem spowodowanym napływem tanich produktów dostosować ceny swoich produktów. Polacy też oczywiście mają prawo sprowadzać nie oclone towary, ale potrzebny jest dobry wywiad na terenie Unii i kontakty, których w większości nasi rodzimi producenci nie posiadają. Otwarcie na Wschód jest jeszcze ważniejsze, bo integruje i stabilizuje cały kontynent. Nie mówiąc już o tym, że Unia wzbogaca się o nowy rynek. Jest poza wszelkim sporem, że Polska zyskuje na umocnieniu demokratycznego porządku w tej części Europy. Wiele sobie obiecujemy po tym, że reguły unijne trzymać nas będą w demokratycznych karbach.
Nikt nie wie, jak potoczą się te procesy globalizacyjne, co wyniknie ostatecznie z Unii Europejskiej, jak ukształtuje się rola państwa i jaką treść obejmie w przyszłości. Widać jednak już teraz, że uniwersalne produkty, które miały zdominować świat, tracą rynek i atrakcyjność.
Budzi się moda i zapotrzebowanie na lokalność, ludzie odkrywają miejscowy koloryt, klimaty, zapomniane specjalności.
Zwolennicy UE widzą uczestnictwo w Unii Europejskiej, zgodnie z wielowiekową tradycją i charakterem Europy. Nie oznaczaja to przymusu czy niebezpieczeństwa poświęcenia własnej narodowej tożsamości, tym bardziej dobrowolnej z niej rezygnacji, a raczej zaproszenie do wzbogacenia nią siły europejskości. Być może z czasem, w następnych pokoleniach, wyłoni się z niej jakaś nowa europejska tożsamość. Jeżeli tak, to własna, silna, wyrazista tożsamość nadal pozostanie niezrównanym atutem, walorem i źródłem siły konkurencyjnej, również wewnątrz zintegrowanych struktur europejskich.
Problem odrębności kulturalnej został poruszony między innymi przez Czesława Miłosza w eseju \” O tożsamości\”. Esej ten przypomina nam, iż Europa w rzeczywistości nigdy nie sięgała do Uralu, zawsze dzieliła się na tą lepszą i gorsza, po środku, której znajdowała się właśnie Polska. Ta druga czerpała z tej pierwszej wzory kulturalne, style i mody, naśladując je, przerabiając i nadając im własne piętno. Ludzie zdawali sobie sprawę z odrębności jednego kontynentu, przeważnie Wschód zwykle wiedział dużo o Zachodzie, podczas gdy dla Zachodu byliśmy obszarem zacofanym nie godnym uwagi.
Polska od zawsze stała na granicy tych kultur, jedną nogą należymy do zachodniej cywilizacji rozwoju, ale drugą jesteśmy bliżsi cywilizacji prawosławnej, przede wszystkim rosyjskiej, która w ostatnich stu latach jest wyraźnie cywilizacją przetrwania, gdyż prym w Europie wiedzie Zachód. Tak, więc integracja wystawia naszą tożsamość na trudną próbę, trudniejszą niż wtedy, kiedy nasze kraje opierały się planowemu ujednoliceniu narzucanemu przez Moskwę. Wkraczamy w XXI wiek zadając sobie pytanie, co przetrwa z tożsamości narodowej.
Miłosz przedstawia nam zagrożenia dla naszej tożsamości i jednocześnie silnie podkreśla jej wartość, jako skarb narodowy, przekazany nam przez naszych przodków. Wywodzący się z historii i kultury należącej tylko do nas, dlatego powinniśmy ją pielęgnować i silnie walczyć o poczucie naszej przynależność właśnie w okresie silnego ujednolicania się Europy, ponieważ tylko nasza indywidualność będzie w stanie świadczyć o naszym istnieniu i wartościach.
Polska jest na historycznym zakręcie nie tylko w sensie gospodarczym albo politycznym. Rzecz nie tylko w tym, czy zostaniemy przyjęci do zachodnioeuropejskich struktur i czy przyciągniemy kolejne inwestycje. Wyzwanie, przed którym stoimy, dotyczy najgłębszych korzeni naszej tożsamości – polskości. Czy polskość będzie oznaczała innowacyjność, kreatywność, zdolność do efektywnej współpracy, czy też przeciwnie: życie z dnia na dzień, oglądanie się na innych, destrukcyjne konflikty i import pomysłów. To zależy tylko od nas gdyż nasza tożsamość jest teraz źródłem naszego sukcesu.