Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy to 18 listopada 2012 roku rodzice pozwolili lecieć mi na Marsa. Bardzo się cieszyłem.
Gdy wsiadłem do rakiety o nazwie Crew Exploration Vehicle poczułem się jak astronauta. Po rozpoczęciu lotu już chwilę później zobaczyłem Ziemię z kosmosu. Była bardzo ładna. Dwie godziny później dolecieliśmy na Marsa.
Wysiedliśmy z rakiety i nagle coś trzasnęło i zagrzmiało. Jakiś niewielki meteoryt uderzył mnie w głowę. Gdy się obudziłem to zauważyłem, że nie ma nikogo z załogi oprócz mnie. Wyruszyłem na poszukiwanie towarzyszy. Po dłuższej przechadzce na Marsie zobaczyłem mury. Myślałem, że mi się przewidziało, ale one naprawdę tam były. Ździwiłem się. Byłem ciekawy co kryje się za nimi więc tam poszedłem.
Okazało się, że za murami kryje się miasto, w którym mieszkają Marsjanie. Kiedy wszedłem do tego miejsca to zauważyłem moich kompanów z drużyny. Bardzo się ucieszyłem. Oni powiedzieli mi, że te dziwne istoty to mąciwodziciele. Powiedzieli również, że są bardzo mili i dali im spróbować przysmaków jakie jedzą.
Po dłuższej rozmowie wróciliśmy na statek i do domu.