Skawiński pd momentu przybycia do Aspinwall wiódł ustabilizowane życie. Dni spędzone w latarni morskiej niewiele się od siebie różniły. Codziennie gorliwie wypełniał swoje obowiązki, natomiast resztę czasu przeznaczał na rozmyślanie. Wkrótce jednak monotonia niemalże go przytłoczyła, pzrestał bywać w mieście, zupełnie odizolował się od ludzi. „A jednak nadeszło przebudzenie”, które przyniosło ze sobą wstrząs tak potrzebny Skawińskiemu.
Pewnego dnia do tak odludnego miejsca jak latarnia dotarła paczka zaadresowana do Skawińskiego. Nie sposób opisać zdziwienia starca, gdy po otwarciu przesyłki ujrzał przed sobą polskie książki. W pierwszej chwili nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. „Polskie książki w Aspinwall, na jego wieży, wśród jego samotności, była to dla niego jakaś nadzwyczajność (…), cud jakiś”. Ogarnęła go fala wzruszenia. Opanował się i sięgnął ręką po pierwszą z brzegu książkę. Kiedy zaczął czytać, poczuł jak wypełnia go jakieś wewnętrzne ciepło. Nie mógł powstrzymać łez. Już prawie zapomniał, jak wygląda jego ojczyzna, on – syn polskiej ziemi. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zaczął tęsknić za rodzinnym krajem, za polami, polskimi łąkami i lasami. Przed oczami stanęła mu jego rodzinna wioska. Jakże pragnął się tam teraz znaleźć. Jego wzrok znów opadł na książkę. Jakim spokojem i radością napełniała go ta polska mowa. Znalazła go, chociaż był on o tysiące kilometrów od niej, znalazła go na całkowitym odludziu. W miarę upływu czasu zagłębiał się coraz bardziej w lekturze. Przed oczami stawały mu przeróżne obrazy. Wreszcie przytłoczony wrażeniami – zasnął. Jednak nawet we śnie jego myśli skierowane były ku ojczyźnie. Obudził się, gdy usłyszał nad sobą czyjś głos. Zobaczył pochylającego się nad nim Johnsa. Kiedy dotarły wreszcie do niego słowa mężczyzny, bardzo się przeraził. Pochłonięty lekturą i wspomnieniami nie zapalił latarni. Łódź rozbiła się na mieliźnie. Na szczęście nie było ofiar. Kilka dni później opuścił Aspinwall. Stracił posadę, ale zyskał coś nowego. Uświadomił sobie, kim naprawdę jest i gdzie powinno być jego miejsce. Teraz otwierały się przed nim nowe drogi życia, miał też cel, do którego dążył i swoją książkę.