Pewnej nocy przyśnił mi się bardzo dziwny sen……
Jechałam z moją rodziną samochodem ok. 100 km/h. Rozmawialiśmy na temat moich ocen, o szkole i na wiele innych tematów. Droga którą jechaliśmy była pusta, choć jechaliśmy przez duże miasto. Dziwiliśmy się czemu w godzinach szczytu nikogo nie ma w mieście, była tylko pustka i cisza. Nagle zza jakiegoś budynku wyszedł wielki zółw i zaczął nas gonić. Mój tata zaczął jechać jak najszybciej sie tylko dało, lecz żółw był coraz bliżej. Baliśmy się niesamowicie. Nagle moja mama nacisnęł jakiś guzik i samochód uniósł się w powietrze, a wściekły żółw został na ziemi. Lecieliśmy nad miastami, jeziorami, rzekami, gdy nagle zaatakował nas orzeł. Teraz byliśmy już pewni, że zginiemy w jego szponach, lecz nasz samochód zaczął spadać w dół. Zaczeliśmy krzyczeć: ” Ratunku, ratunku!”. Spadaliśymy do wody, a nasz samochód zamienił się w okręt podwodny. Nie wiedzieliśmy czy mamy się cieszyć czy mamy płakać. Znaleźliśmy się w kropce. Płyneliśmy jakieś dwie godziny. Nikt sie nie odzywał, ponieważ każdy myślał nad minionymi zdarzeniami. Po jakimś czasie usłyszeliśmy dziwne odgłosy, to były piranie. Zaczęły osiadać nasz samochód. Ich pisk był nie do wytrzymania. Moja mama i mój tata zemdleli. Zostałam sama z piskiem pirani, gdy nagle obudziłam się…… Byłam uszcześliwiona że, to był tylko sen. Przy śniadaniu opowiedziałam sen moim rodzicom. Razem się z niego śmieliśmy. Sen się nigdy więcej już nie powtórzył.