Aby w sposób krytyczny móc ustosunkować się do tezy: „Być człowiekiem – to być odpowiedzialnym”, należy najpierw od powiedzieć sobie na pytanie, cóż owo człowieczeństwo oznacza. Znaczenie słowa „człowiek” rozpatrywać można w dwóch płaszczyznach: biologicznej i filozoficzno-teologicznej. Z biologicznego punktu widzenia homo sapiens to – jak sama nazwa wskazuje – „istota rozumna; należąca do gatunku ssaków człowiekowatych”. Filozofowie i teolodzy przypisują jednak człowiekowi znacznie wyższą rolę niż tylko przynależność do określonej gromady. Specjalną funkcję upatrują oni bowiem w „racjonalno-duchowych” zdolnościach człowieka i na ich podstawie budują jego prawdziwy wizerunek.
W naszej kulturze chyba najistotniejszym wyznacznikiem człowieczeństwa jest biblijny dekalog. Bycie człowiekiem w sensie biologicznym nie jest zatem równoznaczne z filozoficznym pojęciem człowieczeństwa. Według tej drugiej koncepcji u podstaw człowieczeństwa leży bowiem przestrzeganie zasad moralnych,
spośród których – w moim odczuciu – na plan pierwszy wysuwa się szeroko pojęta miłość bliźniego. Ta zaś pociąga za sobą szereg innych cech, m.in. dobroć, odwagę cywilną, zdolność do poświęceń, wierność ideałom, godność i odpowiedzialność za czyny.
Znając ideę człowieczeństwa, można wysnuć tezę, że bycie człowiekiem zawiera w sobie kategoryczny imperatyw absolutnej odpowiedzialności: „Być człowiekiem – to być odpowiedzialnym” jest jednak hasłem działającym tylko w jednym kierunku. Sama odpowiedzialność jeszcze człowieka (oczywiście w sensie filozoficznym) nie czyni, co doskonale obrazuje przykład Jurgena Stroopa z powieści Moczarskiego Rozmowy z katem. Był on w pełni odpowiedzialny za swe czyny, wierny ideałom do końca i z honorem przyjął nieuniknioną konsekwencję w postaci wyroku. To jednak nie usprawiedliwia jego zbrodni, a tym bardziej nie czyni zeń człowieka.
Moja teza wynika z głębokiego przeświadczenia o potrzebie zasłużenia sobie na miano człowieka, za sprawą sprawdzenia swego zachowania w momencie krytycznym. Aby moje teorie nie pozostały pustosłowiem, proponuję dowód w postaci analizy kilku przykładów literackich.
Wydaje mi się, że jednym z najważniejszych okresów próby dla ludzkości była II wojna światowa. W tym okrutnym czasie zachowanie pełnej odpowiedzialności za swe zachowanie było bowiem wyjątkowo trudne. Dowodzi tego Tadeusz Borowski, twierdząc, że można być występnym i cnotliwym zarazem. Moim zdaniem to niemożliwe, gdyż jedno wyklucza drugie. Bohaterowie Borowskiego w rozpaczliwej walce o przetrwanie tracą zupełnie swą godność i człowieczeństwo. Porzucają miłosierdzie i ideę pomocy bliźniemu, aby za wszelką cenę ratować własną skórę. Odpowiedzialność pozostaje poza granicami obozu koncentracyjnego. Zdaniem Borowskiego lagier jest miejscem, gdzie możliwy do wytłumaczenia jest ludzki egoizm, gdyż tam panuje odwrócona moralność. Lecz czy jeżeli gdzieś funkcjonują podobne wartości, może być w ogóle mowa o człowieczeństwie? Moim zdaniem – nie!
O człowieku świadczą, w myśl behawioryzmu, jego czyny. W moim odczuciu okoliczności nie są jednak usprawiedliwieniem dla braku odpowiedzialności.
Aby udowodnić niewłaściwość sądów autora opowiadań i pokazać, że nawet w tak straszliwych warunkach zachować można odpowiedzialność warunkującą człowieczeństwo, przedstawić pragnę bohaterów Innego świata Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Więźniowie Jarkucka, mimo cierpienia i upodlenia, odnajdują w sobie okruchy człowieczeństwa. Potrafią być szlachetni, pomagać sobie, słuchać cudzych wspomnień, dzielić się jedzeniem i wspierać innych na duchu – czego dowodem jest postać Natalii Lwownej. Dla niej i jej podobnych złagrowanie nie oznacza odczłowieczenia, a ciężkie warunki życia nie mają wpływu na ich system wartości. Pozostają wierni własnym ideałom i uczciwi wobec samych siebie. Dlatego też w chwili śmierci nie będą musieli wstydzić się życia. Człowiek za każdy popełniony czyn powinien potrafić uczciwie i z podniesioną głową rozliczyć się ze sobą, innymi i Bogiem. Odpowiedzialność wynika bowiem z ludzkiej moralności; jest jej tworem, a zarazem odzwierciedleniem.
Każdy człowiek musi zdawać sobie sprawę, że jego postępowanie ma wpływ nie tylko na jego życie, ale także na losy innych. Jako ludzie jesteśmy więc odpowiedzialni nie tylko przed sobą, lecz również przed całym społeczeństwem. Problem zbiorowej odpowiedzialności doskonale unaocznia Albert Camus w powieści
Dżuma. Walkę z zarazą, która opanowała Oran, prowadzą mieszkańcy tegoż miasta. Autor, opisując poszczególne postawy bohaterów wobec śmiertelnej choroby, głosi apoteozę życia godnego. Tarrou, mimo iż jest w Oranie tylko przejazdem, w obliczu klęski identyfikuje się z mieszkańcami i włącza się w akcję niesienia pomocy. Doktor Rieux, jako lekarz z powołania, czuje się odpowiedzialny za każde ludzkie życie. Choć bardzo cierpi z powodu rozłąki z żoną, ma świadomość, że przysięga Hipokratesa obliguje go do pozostania w mieście i walki z zarazą. Poczucie obowiązku solidarnego działania na drodze do zapobiegnięcia rozprzestrzenianiu się dżumy budzi się także w Rambercie, który początkowo uważa, że problem orańczyków jego nie dotyczy.
Camus wiele mówi o konieczności dźwigania na swych barkach brzemienia własnych zachowań. Jako jeden z głównych popularyzatorów filozofii egzystencjalnej twierdzi, że człowiek powinien być świadomy swego istnienia (tzw. „byt dla siebie”) i sam zdecydować, jaką drogę życia obrać. Jeżeli zaś jednostka ma prawo, a nawet obowiązek decydowania o tym, kim jest, gdyż „egzystencja wyprzedza esencję”, to jest w pełni odpowiedzialna za to, co z siebie uczyni. Odpowiedzialność ta nie ogranicza się tylko do jego osoby. Ponieważ wybierając określony sposób na życie, człowiek staje się jego propagatorem, więc za swe postępowanie odpowiadać musi przed całym społeczeństwem.
Zupełnie inną, choć równie istotną odmianą odpowiedzialności jest poczuwanie się do obowiązku odpowiadania za losy kraju. Konrad Wallenrod z Mickiewiczowskiej powieści poetyckiej odczuwa konieczność walki o niepodległość Litwy. Patriotyzm Wallenroda jest na tyle silny, że dla ojczyzny porzuca on żonę oraz sprzeciwia się honorowi rycerskiemu i kodeksowi chrześcijańskiemu. A przecież patriotyzm to nic innego, jak świadomość odpowiedzialności obywatelskiej.
Podobną postawę prezentuje większość polskich bohaterów romantycznych. Bo przecież zarówno w Kordianie na górze Mont Blanc, jak i Konradzie w więziennej celi rodzi się wewnętrzny nakaz podjęcia walki z zaborcą.
Nazywam się Milijon, bo za milijony kocham i cierpię katusze – mówi Konrad w Wielkiej Improwizacji, dając tym samym wyraz swojej odpowiedzialności za Polaków. Jak trudno dźwignąć na barkach jednej osoby brzemię całego narodu, pokazuje porażka romantycznych samotnych bojowników, a w tym Konrada.
W swojej pracy starałam się udowodnić, jak poczucie odpowiedzialności za swoje czyny wpływa na wartościowanie ludzi. Ten, kto tę świadomość ma, stara się żyć godnie, aby zasłużyć na miano człowieka. Warto zatem pamiętać, żeby przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji w sprawie naszego życia zdać sobie sprawę
z ciężaru, jaki na siebie bierzemy, bo później trzeba się będzie z tego rozliczyć. Dlatego tak istotne jest, by każdy z nas, wybierając swoją drogę życia, zastanowił się nad słowami:
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
co w przepaść idzie z burzą – czy zostanie
na dnie popiołu gwiaździsty dyjament
wiekuistego zwycięstwa zaranie?