Nie uwierzycie! W tym semestrze coś dziwnego zdarzyło się w naszej paczce! Do niedawna najważniejsze dla nas były imprezy, fajna zabawa, i ogólne wyluzowanie. Gdziekolwiek – byle razem i dobrze się bawic. A czy było? No cóż… bywało różnie.
Pewnego dnia wychowawczyni powiedziała nam, że do naszej klasy od dziś należy dziewczyna, która nie będzie uczęszczać na lekcje jak inni uczniowie, bo jest poważnie chora i z trudem chodzi o kulach. Ta nowa osoba będzie uczyła się w domu. Choroba i długi pobyt w szpitalu oddalił od niej wszystkie koleżankiz jej rocznika. Miała tylko rodziców i kota. Wychowawczyni zaznaczyła, że dobrze by było, żeby nasza klasa wymyśliła sposób, żeby pomóc tej osobie, żeby ułatwić jej naukę i kontakty z rówieśnikami, żeby trochę rozweselić. Poprosiła, żebyśmy o tym pomyśleli.
Co my na to? Nic nie mówiliśmy. Nikt nie miał dobrego pomysłu – z taką sytuacją jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy. Wreszcie Magda zaproponowała, że może pójdziemy odwiedzić chorą i sami, zobaczymy, jak się czuje i czy możnaby jej pomóc. Poszliśmy.
Przyjęła nas drobniutka dziewczyna. Duży czarny kocur siedział u niej na kolanach. Chora z uśmiechem przedstawiła się, a później poprosiła nas abyśmy się przedstawili. To była pierwsza wizyta, ale nie ostatnia. Szybko cała klasa ją polubiła. Nie wiem dlaczego, ale u tej nowej koleżanki nikt z nas nie wariował. Ania przyznała się, że ma duże zaległości w nauce. Zdecydowaliśmy się jej pomóc. Dziwne… nikt się nie wyłamywał! Każdy starał się być jak najlepiej przygotować do spotkań z nową koleżanką. Nasze rozmowy w szkole coraz częściej dotyczyły szkoły i nas samych ? naszych problemów,marzeń,planów na przyszłość.
Po dwóch tygodniach poznaliśmy lekarza chorej Ani. Pochwalił nas i powiedział, że jest nadzieja na wyzdrowienie naszej znajomej, bo od pewnego czasu coraz lepiej się czuja ? jest pogodna uśmiechnięta, zaczyna cieszyć się życiem. Jeśli taki stan się utrzyma, to wszystko dobrze się skończy. Choć to potrwa. Nie wiem, co mam myśleć, ale chyba zaczęło się w nas coś zmieniać. No bo jak wytłumaczyć to, że zaczęliśmy jej pomagać, że w wolnym czasie chętnie spotykamy się w jej domu i prowadzimy długie rozmowy, że ośmieliliśmy się mówić o swoich marzeniach, planach. Nasza chora koleżanka pomagała nam dowiedzieć się, co w nas głęboko tkwi: jeden pisze wiersze, drugiego interesuje medycyna, trzeciego fascynuje prawo, a jeszcze inny jest prawdziwą „złotą rączką”! Tego o sobie nie wiedzieliśmy. Teraz wiemy i jest namz tym dobrze! Czy to nie czary?