Był piękny , słoneczny dzień. Od razu gdy wstałem z łóżka czułem , że stanie się coś
niebezpiecznego, wręcz strasznego. Nie zjadłem śniadania, nie miałem apetytu. Ubrałem się i smutny wyszedłem do szkoły. Przebrałem się w szatni i poszedłem pod klasę. Czekaliśmy na panią od języka polskiego. Tego dnia wydawało mi się, że lekcja trwała dłużej niż zwykle. Następną lekcją był w-f. I tam wszystko się zaczęło. Stojąc na bramce trochę podśpiewywałem sobie piosenkę o Pszczółce Mai. Po lekcji wychowania fizycznego koledzy zbili mnie w szatni, za to, że źle grałem w piłkę nożną. Później była lekcja matematyki , przedmiot minął bardzo szybko. Następnie przyroda , było ciekawie, dostałem szóstkę. Po lekcjach pani wychowawczyni zawołała mnie i innych chłopaków, aby rozstrzygnąć nasz konflikt w szatni. Wyjaśniła nam , że problemów nie można rozwiązywać za pomocą pięści, ale mózgu. Pogodziliśmy się, ale w dalszym ciągu czułem się źle. Wieczorem opowiedziałam o tym zdarzeniu mamie. Następnego dnia mama zadzwoniła do rodziców wszystkich chłopaków, którzy bili się ze mną w szatni. Poprosiła, żeby koledzy nie urządzali samosądów a o wszelkich problemach informowali rodziców, bądź wychowawczynię. Podała też swój numer telefonu domowy na wypadek, gdyby, któryś kolega miał do mnie jakieś pretensje.
Od tego momentu , chłopcy zrozumieli, że przemoc nie popłaca a przynosi jeszcze większe problemy.