Każdy jest w większym lub mniejszym stopniu marzycielem. Czasami człowiek potrzebuje pomarzyć, żeby, chociaż na chwilę odpłynąć z tego smutnego świata. Marzycielstwo ma swoje plusy i minusy. Podstawową cechą jest to, że rozwija naszą fantazję. Osoba staje się wtedy bardziej otwarta na świat i pragnie dążyć do upragnionego celu. Natomiast człowiek bez marzeń to osoba, moim zdaniem, samolubna, pewna siebie, bo uważa, że jak wszystko ma, niczego jej nie brak, nie ma marzeń, to może zapanować nad całym światem. Z drugiej strony osoba, która marzy bez końca, chodzi cały czas z głową w chmurach i kompletnie zapomina o otaczającym świecie. Nie myśli o szkole, rodzinie tylko marzy o niebieskich migdałach.
Moim zdaniem nie można swojego świata wartości budować na marzeniach i fikcji poznawanej w książkach. Pierwszym argumentem, który chciałabym przedstawić, to okłamywanie małego dziecka ,że Święty Mikołaj istnieje. Poprzez czytanie różnorodnych książek dziecko oswaja się z tą myślą i w dniu Bożego Narodzenia z niecierpliwością oczekuje na upragnioną gwiazdkę z nieba. Innym przykładem może być bohater walczący z przybyszami z innej planety. Pokazuje jak zdobyć broń i pokonać wroga, ale nie zastanawia się nad tym, że jego metody walki wykorzystują zwykli ludzie w życiu codziennym, aby pokonać swojego wroga, zapominając, że bohater książkowy może mieć drugie życie, natomiast naśladowca już nie.
Dlatego myślę, że marzyć możemy, by wzbogacać naszą wyobraźnię, ale tak żeby nie bujać w obłokach, a raczej stąpać po ziemi. Jeśli spodoba nam się bohater książki, to należy spróbować naśladować jego cechy, które przydadzą się wszystkim, a nie tylko sobie.