„Czy, według mnie, Prot jest przybyszem z kosmosu?” – recenzja „K-PAX”

Filmem, którym ostatnio obejrzałam był obyczajowy „K-PAX”. Głównym wątkiem tego obrazu było domniemane przybycie z obcej planety istoty o imieniu Prot. Jego dziwne zachowanie powoduje zamknięcie bohatera w ośrodku psychiatrycznym.
Film zrobił na mnie duże wrażenie przede wszystkim prostotą pomysłu i realistycznym podłożem społecznym. Opowiadał o nas samych, naszym egoizmie oraz lenistwie przejawiającym się brakiem zainteresowania problemami innych ludzi.
Główny bohater pojawiający się znikąd i osadzony w ośrodku dla psychicznie chorych, był dla mnie symbolem naszej nietolerancji wobec innych. Ilustruje takżę typowy strach ludzi przed wszystkim, co inne. Boją się oni tego, czego nie rozumieją. Ich reakcje w takich sytuacjach są różne. Jedni chcą poznać to, co nowe, drugich paraliżuje strach.
Ludzie przebywający razem z Protem w odosobnieniu traktowani byli jak dzieci – wręcz ich lekceważono, jednak domniemany kosmita próbował im pomóc, nie ignorując ich problemów, ale próbując ich zrozumieć.
Film przybliżył mi problem braku akceptacji dla otoczenia i uświadomił, iż to, co inne, niekoniecznie musi być złe. Teraz wiem, jak wiele, możemy się nauczyć od ludzi od ludzi pokroju Prota
Jedna scena filmu szczególnie zapadła mi w pamięć. Była to rozmowa doktora Powella z „K-PAXjaninem”. Lekarz zadał wiele pytań, dając pacjentowi wyraźnie do zrozumienia, iż kompletnie nie był zainteresowany odpowiedziami. Poruszyło mnie w tej sekwencji to, że mimo pozorów nie słuchamy się wzajemnie. Jak więc możemy się porozumieć?
Pojawia się, i przemija przez cały film jedno pytanie – czy Prot jest kosmitą, czy też nie?
Uważam, że główny bohater – Prot był przybyszem z innej planety. Przemawiało za tym jego dziwne zachowanie, a także zastanawiające było jego zniknięcie z terenu ośrodka z czasu leczenia. Potwierdza to także scena finałowa filmu i zniknięcie jednej z pacjentek.
Dla mnie Prot nie był człowiekiem, lecz kosmitą. Przekonałam się do tej decyzji ostatnim fragmentem filmu, gdy , w czasie wcześniej ogłoszonego przez siebie wyjazdu, pojawia się światło, a na ziemi pozostaje nie Prot, lecz tylko ciało, w które według mnie wstąpił.
Podejrzewam, że, gdybym była pacjentem tej kliniki psychiatrycznej, sama chętnie poleciałabym z Protem na „K-PAX”.