Decyzję o regulacji rzeki Młynówki podjęto po wielkiej powodzi, która nie tylko zniszczyła pola, ogrody, nawet niektóre domy, ale zalał również wyspę. Marian, Julek, Pestka i Ula, chociaż byli już dorosłymi ludźmi, żałowali miejsce dziecięcych zabaw, pierwszego spotkania z Zenkiem. Jedynym śladem po wyspie została niewielka łacha piasku. Z rozłożystej topoli nic nie ocalało.
Melioranci* zakończyli pracę latem. Osuszono bagniste łąki wokół Olszyn, samą rzekę skierowano w wybetonowane koryto. Płynęła teraz głębokim, dość leniwym nurtem, nie zagrażała nikomu. Pojawił się nowy problem: budowa mostu. Nie dawało się już przejechać rzeki w bród, prowizoryczne kładki dla pieszych nie wystarczały.
Pieniądze na budowę mostu zgromadzono szybko dzięki wsparciu nowej przetwórni jabłek, w której pracowało kilkudziesięciu ludzi z Olszyn. Następnego roku, na wiosnę, rozpoczęto budowę. Most miał być solidny. Metalową konstrukcję postanowiono położyć na betonowych filarach.
Nad brzegiem wyrosło całe osiedle przenośnych baraków. Zamieszkiwali w nich robotnicy i inżynierowie różnych specjalności. Początkowo geodeci, później betoniarze, specjaliści od prac budowlanych. Wreszcie przyjechali spawacze. Był wśród nich sędziwy Antoni Janica i… Zenek. Ten ostatni, za sprawą swojego wuja umiejącego przekazać mu wszystkie tajniki zawodu, stał się cenionym fachowcem. Nie tylko łatwo znalazł pracę, ale o jego zatrudnienie zabiegało wiele renomowanych firm.
Zenek natychmiast po przyjeździe poszedł odszukać wyspę. Zdumiony patrzył na to, co z niej zostało. Usiadł na brzegu, pogrążył się we wspomnieniach pamiętnych dni.
– Zgadnij, kto to? – usłyszał znajomy głos i równocześnie ktoś zasłonił mu oczy dłońmi.
– Ula! – krzyknął, czując dziwny ucisk w sercu.
Od tej pory niemal wszystkie wieczory spędzali razem. Często przychodzili nad Młynówkę, podczas długich spacerów docierali do warszawskiej szosy. Ula opowiadała o swej pracy w miejscowej szkole. Zenek zdawał szczegółowe relacje ze wszystkiego tego, co wydarzyło się od chwili, kiedy stara dekawka zawiozła go na dworzec. Wreszcie, któregoś dnia, postanowili zostać razem na zawsze.
Ślub odbył się w starym, drewnianym kościele, pamiętającym wszystkie pokolenia mieszkańców Olszyn. Tego samego dnia, rano, miało miejsce uroczyste otwarcie mostu. Zenek postanowił zwolnić się z dotychczasowego miejsca pracy i założyć w osadzie, będącą już dużą wsią, zakład mechaniczny. Sporo tu przecież samochodów, traktorów, maszyn. Liczył też na współpracę z przetwórnią jabłek. Ula wciąż uczyła w szkole. Pan Antoni Janica całe godziny poświęcał nauce uczniów, których Zenek przyjął do swojego warsztatu. Na razie wszyscy mieszkali w domu Uli. Czwartym lokatorem był emerytowany doktor. Gdy urodziło się pierwsze dziecko,stało się nieco za ciasno. Zaczęli myśleć o budowie nowego, większego domu.
Życie, jak to na wsi, upływało im w spokoju, niezmiennym rytmie codzienności. Polubili je, przyzwyczaili się. Zenek nigdy nie zatęsknił za pracą wędrownego budowniczego mostów.
Melioranci* – osoby trudniące się zabiegami mającymi na celu trwałe polepszenie rolniczych zdolności produkcyjnych gleb, wykonywane za pomocą zabiegów melioracyjnych.