*
Patrzyłem, jak przez szyb brylanty
Promień słońca wbłysł — i zalotnie
Na rzeźbionym czole Atalanty,
Drżąc, rozwachlarzył się stokrotnie.
— Potem przez liście bluszczów w wazie
Kroplił i piasku źdźbła krysztalił,
I aksamit czerwonych kotar
Po łamiących się fałdach palił —
Mm złocony grzbiet książki otarł…
* *
A była książka klamrą spięta,
A była coś śniącą w promieniu,
Jak gdy powstać chce z trumny święta,
Skoro woła jej PAN po imieniu.
— I było to wskroś pełne blasku
Maurytańskiej obfitości,
Lub jak gotyckie tło w obrazku
Gotyckiej Boga znajomości,
Gdzie słońce igra z ziemi pyłem!…
* * *
Wiedząc — że księga spięta klamrą
Mieści poezje, pomyśliłem:
„Niechże w blasku chwały ich zamrą!
Po co mam wzruszać wieko księgi,
Mieszając spokój autora? — —
Tam też same blaski i wstęgi,
Co na wierzchu………..
. . . . . . . .a prawd? — półtora!”
* * * *
Dlatego Tobie, o Warszawo!
Niosę dziś księgę mniej złoconą,
Dotknij jej swoją ręką krwawą,
Nie dzieweczko, Ty — nie! — Matrono!
— Syrena herbem twym zwodnicza,
Lecz ja zmierzyłem oceany,
A pamiętałam Cię z oblicza,
Jak Ty, samotny! — zapomniany….
* * * * *
Niech dziwo-włose Partenopy
Lub rozkoszne niechaj dzieweczki
Pod swoje pląsające stopy
Zgarniają muszle i kwiateczki;
Niechaj cenią rym, ile chwalny,
Ile błogą wiejący wonią?
By odepchnąć grzmot prawdy walnej,
Niech w dzwoneczki fijołków dzwonią.
* * * * * *
Powab jest inny dla Matrony,
Wyprostowanej równym czołem,
Ubranym w gęste kłosów plony,
Dla której bardon w rękę wziąłem:
— Ona, jak górne Jeruzalem,
Świadoma hymnu i boleści,
Ani się gorzkim wstręci żalem,
Ni temu wdzięczna, co ją pieści.
* * * * * * *
Przyjm… i chęciami chęci zamień,
O Ty, młodości mej stolico!
Z bruku Twego rad bym mieć kamień,
Na którym krew i łza nie świecą!