Czy mamy jakiś wpływ na historię ? – to pytanie powinno zastanowić nas, ludzi stojących u progu trzeciego tysiąclecia. Wszyscy dobrze znamy historię globalnej wojny – wojny, która nigdy nie powinna była mieć miejsca, której chciała garstka fanatyków, a jednak konflikt ten wybuchł i ogarnął cały świat. To jedno wydarzenie wydaje się być wystarczającym powodem do smutnego wniosku – człowiek nie ma żadnego wpływu na historię. Bo przecież gdyby miał, gdyby mógł sam kreować losy świata – czy doprowadziłby do takiego koszmaru ? Czy skazałby na wytracenie dziesiątki milionów istot swojego gatunku ? Czy skazywałby na śmierć własnych rodaków, rodzinę, przyjaciół ? Czy gdyby człowiek miał wpływ na historię, to pozwoliłby, aby miliardową większością rządziło wspomnianych już przeze mnie kilku fanatyków ? Przecież to absurd. Druga Wojna Światowa wydaje się być dowodem na to, że człowiek jest tylko marionetką w rękach przeznaczenia, które igra sobie z nim i z całą ludzkością, tworząc najbardziej absurdalne sytuacje, które potem dla kolejnych pokoleń stanowią historię. Czy więc naprawdę nie mamy żadnego wpływu na losy świata, na nasze losy, na historię ? Starożytni Grecy twierdzili, że nie mamy. Co więcej – posuwali się dalej w tym stwierdzeniu i uważali, że nawet bogowie nie mają żadnego wpływu na losy świata, na historię, ba, nawet na własne życie. Nad wszystkim czuwało bezosobowe fatum, które ustami Pytii zwiastowało każdemu jego los. Od losu tego nie było ucieczki. Edyp mógł iść dokąd chciał, a i tak w końcu zabiłby Menelaosa, a potem ożeniłby się z Jokastą – bo takie było jego przeznaczenie. Trojanie mogli bronić się tak zaciekle, jak nikt przed nimi – a ich miasto i tak by spłonęło, bo tak chciał los. Hektor mógł walczyć najlepiej jak tylko potrafił – a Achilles i tak przebiłby mu gardło włócznią, bo tak zadecydowało fatum. Tak więc Grecy pozbawili człowieka jakiegokolwiek wpływu na historię, pozostawiając mu rolę uczestnika wydarzeń, których finał i tak był już przesądzony. W średniowieczu uważano, że za losy świata odpowiedzialny jest Bóg – to on wynosi na trony królów „z bożej łaski”, to on zadaje klęski niewiernym, to on każe grzeszników. Człowiek mógł jednak wpłynąć na swoje własne losy – Bóg zostawił mu wybór między dobrem a złem. W następnych epokach ludzie zaczęli wahać się – czasem twierdzili, że człowiek jest sam panem i władcą swego życia i swego czasu (renesans, oświecenie, druga połowa XIX wieku – zwłaszcza La Bella Epoque), czasem znów, że nadświatem rządzi jednak tajemnicza siła – nieważne czy nazywana przeznaczeniem, czy wolą Boga – która decyduje o wszystkim (barok, romantyzm). U progu XX wieku człowiek był przekonany że to jednak on jest panem historii, że on decyduje o losach ziemi i że to on własnymi siłami zmieni niebieską planetę w raj. Ale potem przez świat przetoczyła się pierwsza wojna, potem druga, świat cierpiał najpierw gnieciony jarzmem faszyzmu, a potem komunizmu i człowiek znów zwątpił w siebie. Bo czy gdyby rządził historią zgotowałby sobie i całemu światu taki los ? Czy zgodziłby się na koszmar obozów koncentracyjnych, łagrów, Treblinki, Majdanka, Katynia, faszyzmu, komunizmu i całego ciężaru naszego wieku ? Na pewno nie. Czyżbyśmy więc nie mieli żadnego wpływu na losy świata ? Doświadczenia kilkunastu ostatnich lat zdają się to potwierdzać.
Jednakże Czesław Miłosz, poeta jak najbardziej XX wieczny, bezpośredni świadek dramatu, który zaczął się we wrześniu tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku, obserwator „urabiania człowieka przez historię”, pisze w jednym ze swoich wierszy: „Lawina bieg od tego zmienia / Po jakich toczy się kamieniach”. Cóż chce przez to powiedzieć polski noblista ? Otóż sugeruje on, że jednak nie jesteśmy bezwolni, bo chociaż historia przetacza się po nas bez naszego udziału, to jednak my decydujemy o tym w którym kierunku się potoczy. Tak więc Miłosz uważa, że człowiek ma wpływ na historię. Tak samo uważa Erich Fromm – także XX wieczny pisarz, który jest autorem przytoczonej w tytule wypowiedzi: „Nie tylko historia urabia człowieka – człowiek urabia historię”. XX wieczni artyści, ludzie inteligentni, którzy widzieli niszczącą wojnę są skłonni twierdzić, że człowiek może wpłynąć na losy świata. Warto więc chyba abyśmy się zastanowili, czy mają rację.
Właściwie po chwili zastanowienia trzeba przyznać, że wbrew pozorom obaj racje mają – co więcej twierdzenie że „człowiek urabia historię” jest jedynym słusznym. Bo czymże jest historia ? Historia to przecież nic innego, jak zapis dziejów ludzkości. Ludzkości – a więc ogółu ludzi zamieszkujących naszą planetę, ale także każdej pojedynczej jednostki. Każdy z nas jest więc częścią historii – historii czasów w których żyjemy. My decydujemy o tym co zrobimy, to co zrobi jeden człowiek przynosi określone konsekwencje, a te konsekwencje – to właśnie przyszła historia. Herostrates mógł żyć spokojnie, albo podpalić Bibliotekę Aleksandryjską. Wybrał tą drugą możliwość i w konsekwencji Biblioteka z całą ukrytą na kartach tysięcy ksiąg wiedzą spłonęła. To nie przeznaczenie podpaliło bibliotekę, to nie fatum uderzyło w nią piorunem – to Herostrates podłożył pod niąogień. W ten sposób stworzył historię – bo przecież gdyby nie podpalił tej biblioteki, to nikt nigdy nie poznałby jego imienia, być może wiedzielibyśmy więcej, a może potem podpaliłby ją kto inny ? Zrobił to jednak Herostrates i w ten sposób „urobił” właśnie taką historię jaką chciał „urobić”. Owszem, można powiedzieć, że takie było jego przeznaczenie, ale rozumując w ten sposób wszystko można by przypisać działaniu fatum. Czy nie jest to jednak sposób zdjęcia odpowiedzialności z człowieka ?
Nawet wspomniana już przeze mnie absurdalna wojna jest poniekąd dowodem na to, że w istocie „człowiek urabia historię”. Z jednej strony, jak już zauważyłem, wojna ta niechciana przez miliardy zwykłych ludzi, jednak wybuchła – a więc zdaje się to potwierdzać tezę, że człowiek nie ma wpływu na dzieje Ziemi i jest tylko marionetką „urabianą przez historię”. Ale przecież ta wojna nie rozpoczęła się nagle i nie pojawiła się znikąd. Zanim doszło do tej tragedii – to ludzie pomogli dojść do władzy politykom głoszącym agresywne państwa, to ludzie nie sprzeciwili się terrorowi zaprowadzanemu w państwach totalitarnych, to wreszcie ludzie bez słowa sprzeciwu ruszyli na fronty, aby walczyć, zabijać, ginąć. Wojna jest absurdem – ale jest dziełem naszego wyboru. Gdyby miliony osób odrzuciły broń, zamiast bez słowa sprzeciwu słuchać kolejnych rozkazów – nie byłoby wojen, bo nie miałby w nich kto walczyć. Tak naprawdę to ludzie i tylko ludzie tworzą historię – historię, która jest konsekwencją ich wyboru i ich postępowania. „Lawina bieg od tego zmienia / Po jakich toczy się kamieniach” – rację ma Czesław Miłosz. Człowiek jest artystą, który kreuje przyszłość. Tylko od jego inwencji i od jego dłuta zależy to, jaki ta przyszłość będzie miała kształt. Przykłady historyczne potrafią tę tezę udowodnić. A czy mogą ją udowodnić utwory literackie ? Czy można znaleźć utwory, do których można by dopasować słowa Ericha Fromma i wspomniany przeze mnie dwuwiersz Miłosza ?
Otóż okazuje się, że także w literaturze możemy znaleźć przykłady, „urabiania historii przez człowieka”. Z taką sytuacją spotykamy się np. w „Trylogii” H. Sienkiewicza. „Trylogia” – to cykl powieści historycznych, a więc opiera się ona na faktach – a mówiąc dokładniej na wydarzeniach, które rozgrywały się w Polsce w latach 1648 – 1672. Mamy więc w „Trylogii” przedstawioną historię naszego kraju, ale mamy także doskonale ukazany wpływ jaki na tę historię mają ludzie. W „Ogniem i Mieczem” jesteśmy wręcz świadkami „tworzenia historii”, którą na oczach Skrzetuskiego „urabia” Chmielnicki. Wiodący Ukraińców na wojnę przeciw RzeczypospolitejChmielnicki działa w sposób przemyślany i w jego postępowaniu nie ma żadnej przypadkowości. Poruszony samowolą magnatów polskich wypowiada im wojnę. Wojna nie jest więc nieuzasadniona, nie jest dziełem fatum – wywołana zostaje rękoma Bohdana Chmielnickiego. Można by tylko zastanawiać się, czy wcześniej Chmielnicki nie został „urobiony” przez historię. Bo przecież bezpośrednią przyczyną wywołania powstania na Ukrainie było uprowadzenie żony Chmielnickiego. Ktoś może tryumfalnie stwierdzić – a jednak fatum ! Gdyby polski magnat porwał żonę innego człowieka, Chmielnicki nie mściłby się za swoją krzywdę – bo nie doznałby jej. To los postawił na drodze kozackiego atamana owego szlachcica. Tak więc Chmielnicki nie tworzył historii – tak naprawdę to ona postawiła go na czele powstania kozackiego. Czyżby więc racje mieli ci wszyscy, którzy uważają, że na dzieje świata nie mamy wpływu ? Nie. Bo znów „przeznaczenie” okazuje się mieć ludzkie ręce. To nie historia sprawiła, że Chmielnicki stanął na czele kozackiego powstania – sprawił to szlachcic, który porwał mu żonę. I to nie historia „urobiła” Chmielnickiego, tylko czehryński szlachcic wpłynął na historię. Fakt, który miał przeczyć postawionej przeze mnie tezie, okazuje się ją potwierdzać. Oczywiście ktoś może się nie zgodzić i powiedzieć, że to jednak sama historia postawiła na drodze przyszłego hetmana wojsk kozackich polskiego szlachcica. Moim zdaniem jednak w ten sposób wszystko można wytłumaczyć działalnością historii, przeznaczenia, fatum etc. Ubezwłasnowolniamy w ten sposób człowieka, pozostawiając mu rolę aktora grającego w sztuce, której wprawdzie nie zna, ale nie ma na jej przebieg żadnego wpływu. To jednak nie prawda. Polski szlachcic – tak jak Herostrates – nie musiał wcale postąpić tak, jak ostatecznie postąpił. Równie dobrze mógł zostawić Chmielnickiego w spokoju i nie niepokoić swojego sąsiada. Zdecydował jednak inaczej – i dalsze wydarzenia są tylko konsekwencją jego wyboru. „Lawina bieg od tego zmienia / Po jakich toczy się kamieniach” – historia potoczyła się tak, a nie inaczej, tylko ze względu na to, że czehryński szlachcic skierował jej bieg w inną stronę. Owszem można stwierdzić, że historia działa poprzez ludzi, że ludzie tworzą historię, która potem „urabia” następnych, ale tak jak już pisałem, w ten sposób każde działanie można by wytłumaczyć wpływem historii. Bo przecież każda ludzka decyzja jest najczęściej konsekwencją jakiś wydarzeń wcześniejszych – a więc historii. Historia jest jednak efektem działania człowieka. Tak więc koło się zamyka. Historia, która jest dziełem człowieka „urabia” potem kolejnego człowieka, który „urabia” inną historię etc. Więc tak naprawdę to ludzie „urabiają” ludzi. Dlatego moim zdaniem problemporuszony w stwierdzeniu Ericha Fromma nie istnieje – z tego powodu, że historia jest terminem abstrakcyjnym i tak naprawdę oznacza tylko i wyłącznie działalność ludzi. Nie można więc powiedzieć, że „historia urabia człowieka”, bo tak naprawdę historia jest zawsze przez ludzi „urabiana”. Owszem zdarza się potem, że pod wpływem wydarzeń z przeszłości – a więc historii – ludzie postępują w określony sposób. Skoro jednak historia jest dziełem ludzi, to nie historia, a ludzie którzy ją tworzyli wpływają na kolejne pokolenia. To nie historia sprawiła, że w 1789 roku lud zbuntował się przeciw monarchii – Rewolucja Francuska była dziełem nieudolnych rządów Ludwika XVI i konsekwencją jego działań. To nie historia wepchnęła świat w okopy wojen – to działania polityków były powodem koszmaru jaki nawiedził w XX wieku Europę. Nawet jednak, jeżeli tą działalność ludzi nazwiemy historią i zgodzimy się ze stwierdzeniem, że to historia (porwanie żony przez polskiego szlachcica) popchnęła Chmielnickiego do wywołania buntu na Siczy, to trzeba od razu zaznaczyć, że wszystkie dalsze działania są efektem chłodnego rozumowania kozackiego atamana – to on tworzy dalszą część historii i robi to w pełni świadomie, podejmując takie, a nie inne decyzje. Już więc sam Chmielnicki może stać się dowodem na to, że teza jest słuszna – „Nie tylko historia urabia człowieka – człowiek urabia historię”. Bo Chmielnicki działa wprawdzie pod wpływem pewnych uwarunkowań, które można nazwać historycznymi, ale historię tworzy potem samodzielnie – na dalsze losy wojny z Rzeczpospolitą przeszłość nie ma już żadnego wpływu. Pozostaje kwestią sporną, czy Chmielnicki tak naprawdę jest urabiany przez historię, czy przez innych ludzi, niewątpliwie jednak Chmielnicki tworzy historię – historię swoich czasów. I tworzy ją samodzielnie, w pełni świadomie.
Podobnie jest z innym bohaterem tej samej powieści – Skrzetuskim. Na jego działania niewątpliwe wpływ mają uwarunkowania historyczne – śmiertelne zagrożenie ojczyzny sprawia, że staje on w jej obronie. Znowu można by się zastanawiać, czy to historia „urabia” Skrzetuskiego i wymusza na nim obronę ojczyzny, czy to raczej sam Chmielnicki wpływa na dzielnego pana Jana. Załóżmy jednak, że czyni to historia. Skrzetuski broni ojczyzny ze względu na to co się wydarzyło – wybuch powstania kozackiego, klęski Rzeczpospolitej etc. Dzielny szlachcic nie pozostaje jednak marionetką w rękach historii, ale sam też decyduje się wpłynąć na nią. Bo jak inaczej zinterpretować sytuację, w której Skrzetuski wydostaje się z oblężonego Zbaraża i przybywa do Jana Kazimierza z prośbą o pomoc ? To jest właśnie przykład tworzenia historii. Skrzetuski niemusiał opuszczać Zbaraża – zwłaszcza, że wiedział co się stało z Podbipiętą. A jednak zdecydował się na to niebezpieczne przedsięwzięcie. Gdyby dał się „urobić” historii – to prawdopodobnie zostałby w Zbarażu. Dlaczego ? Bo historia (tj. śmierć Podbipięty) powinna go przestrzec i powstrzymać. Jednak to nie historia urabia Skrzetuskiego – to pan Jan tworzy historię. I udaje mu się „zmienić kierunek lawiny” w sposób korzystny dla Polski. Osiąga więc swój cel – udaje mu się stworzyć własną wersję historii.
Tak samo jak Kmicicowi, bohaterowi „Potopu”. Sytuacja Kmicica przypomina nieco tą w której znalazł się Skrzetuski. Początkowo Kmicic daje się „urobić” historii – w sytuacji zagrożenia musi podjąć decyzję po czyjej stronie się opowiedzieć i decyduje się służyć Radziwiłłowi. Nie musiałby podejmować takiej decyzji w czasie pokoju, jednak wybuch konfliktu, a więc najbliższa historia, zmusza go do tego. Potem jednak Kmicic przejmuje „inicjatywę historiotwórczą” i sam zaczyna kształtować historię swoich czasów. Wystarczy przypomnieć sobie co robi Kmicic – brawurową akcją ratuje Częstochowę, co staje się punktem zwrotnym w losach całej wojny; w górskim wąwozie ratuje Jana Kazimierza, dzięki czemu chroni Polskę przed śmiertelnie niebezpiecznym w czasie wojny bezkrólewiem; gromi wojska szwedzkie, a potem także węgierskie – jednym słowem kształtuje historię. Bo gdyby zabrakło Kmicica upadłaby Częstochowa, zginąłby król – a więc losy wojny (oczywiście tylko na kartach sienkiewiczowskiego „Potopu”) potoczyłyby się zupełnie inaczej. Tak więc trzeba stwierdzić, że bez wątpienia Kmicic także należy do ludzi, którzy, zgodnie ze stwierdzeniem Ericha Fromma, „urabiają historię”
Tak więc zdanie Ericha Fromma mogłoby się niewątpliwie stać mottem sienkiewiczowskiej „Trylogii”. Zresztą zamiarem Sienkiewicza było właśnie udowodnienie Polakom, że człowiek może wpłynąć na historię. Sienkiewicz chciał pokazać, że można świadomie kreować historię – wystarczy wziąć inicjatywę we własne ręce i dążyć do upragnionego celu – a wówczas można „urobić historię” w dowolny sposób. Autor „Krzyżaków” zdołał chyba przekonać do tego Polaków, skoro pokolenie, które uczyło się polskiego czytając drukowaną w odcinkach „Trylogię”, postanowiło „urabiać” historię i zdołało po stu dwudziestu trzech latach niewoli odzyskać dla Polski niepodległość.
W „Trylogii” możemy zobaczyć w jaki sposób można wpłynąć na przyszłość, która stanie się historią dla kolejnych pokoleń. Jest to pewien sposób „urabiania historii”, bo przecież to co uczynił Chmielnicki jest dla nas historią, ale również można to nazwać „urabianiem przyszłości” bo dla samego Chmielnickiego jego zamiary były przyszłością, a czyny – tylko teraźniejszością. Można jednakże wpływać na historię w inny sposób – można „urabiać historię”, która już się rozegrała, można wpływać naprzeszłość. Takie stwierdzenie może wywołać zdziwienie, gdyż przeszłość jest przecież niezmienna – to zamknięta księga dziejów ludzkich, do których można już tylko zajrzeć. Nie można nic do niej dopisać, ani skreślić – wszystko to co było, jest zamkniętym rozdziałem dziejów naszej planety. O ile na przyszłość można wpływać – to przeszłość wydaje się nie do „urobienia”. Czyżby więc teza Ericha Fromma nie sprawdziła się w tym wypadku ? Okazuje się że cisnące się na usta „tak” jest odpowiedzią błędną. Przeszłość można „urabiać” – i wcale nie trzeba niczego w niej zmieniać. „Urabiać przeszłość” można poprzez różnorodne jej interpretowanie.
Przykładów na takie działanie jest mnóstwo. Wystarczy spojrzeć na podręcznik do historii sprzed trzydziestu lat i podręcznik do historii z którego uczniowie korzystają obecnie. Okaże się, że chociaż oba będą zawierały te same fakty, te same daty, te same nazwiska, to jednak w istocie będą mówiły o czymś innych – bo jeden (ten sprzed trzydziestu lat) będzie interpretował wszystkie wydarzenia jako przykłady „walki klas”, a drugi (ten współczesny) będzie termin „walki klas” ośmieszał, natomiast podkreślał będzie zalety kapitalizmu, liberalizmu i demokracji. Ta sama przeszłość ukazywana przez pryzmat tych samych faktów, pozwala na wykreowanie dwóch odmiennych interpretacji – a więc może być postrzegana na różne sposoby. W ten sposób „urabiała” i nadal „urabia” najbliższą przeszłość mniej, lub bardziej widoczna propaganda. Zostawmy jednak podręczniki od historii i zastanówmy się, czy przeszłość (historię) „urabia” także literatura. Okazuje się, że tak.
O tym, że prawdziwy artysta jest w stanie wpłynąć na przeszłość, czytamy w „Mistrzu i Małgorzacie”. W powieści Bułhakowa jest to przedstawione w bardzo jaskrawy sposób – zdolny twórca, jakim jest bez wątpienia Mistrz, potrafi „urobić historię” tak doskonale, że jest w stanie nawet ją zmienić. Powieść o Poncjuszu Piłacie – dzieło artystycznego geniuszu pisarza, jest dość swobodną interpretacją dziejów biblijnych, daleką od zapisanej w Nowym Testamencie prawdy o losach Chrystusa. Nikt nie ma wątpliwości, że barwna opowieść Mistrza, to jawne przeinaczenie biblijnej historii. A jednak to właśnie wersja Mistrza staje się w powieści rzeczywistością. Jezus jest Jeszuą Ha-Nocri, apostoł jest tylko jeden (Mateusz Lewita), Juda nie popełnia samobójstwa tylko zostaje zamordowany na polecenie Piłata – fikcja powieści Mistrza staje się prawdą. Jak to interpretować ? Otóż Bułhakow podkreśla, że odpowiednio użyte słowo, może zmienić historię w taki sposób, że będzie ona całkowicie odbiegała od prawdy. Pisarz, który ma prawdziwy talent potrafi tak sugestywnie opisywać fikcję, że staje się ona prawdą. Bułhakow pokazuje więc ogromne możliwościjakie posiada pisarz i jednocześnie ostrzega przed propagandą, którą jako mieszkaniec bolszewickiej Rosji dobrze zna, a która właściwie prowadzona może doprowadzić do przeinaczenia faktów historycznych. Nas nie interesuje jednak kwestia propagandy, tylko problem „urabiania historii” przez ludzi. Mistrz niewątpliwie urabia historię – potrafi nie tylko wpłynąć na jej interpretację, ale potrafi także zmienić obraz przeszłości. Taki efekt może jednak uzyskać tylko prawdziwy artysta. Iwan Bezdomny także interpretuje historię biblijną na swój sposób, ukazując, na polecenie Berlioza, Chrystusa jako złego człowieka – a jednak ta wersja nie okazuje się być prawdziwą. Bo Iwan nie jest artystą – on jest co najwyżej solidnym rzemieślnikiem. Prawdziwy artysta może „urobić historię”, rzemieślnik słowa, jakim jest Iwan, nie ma takiej możliwości. „Mistrz i Małgorzata” zawiera w sobie jeszcze wiele ciekawych wątków, ale do tego jednego, związanego z Mistrzem i jego powieścią, doskonale pasuje motto: „Nie tylko historia urabia człowieka – człowiek urabia historię”.
O tym, że teoria Bułhakowa sprawdza się w praktyce, można się przekonać wracając jeszcze na moment do „Trylogii”. Bułhakow uważa, że prawdziwy artysta jest w stanie mocą swoich słów sprawić, że fałsz stanie się prawdą historyczną. Sienkiewicz, jako jeden z największych polskich pisarzy, prawdziwy „mistrz słowa” jest właśnie takim „prawdziwym artystą”. I okazuje się, że potrafi on „urobić historię” w taki sposób, że fikcja literacka staje się prawdą. Oto przykłady – autor „Krzyżaków” przekonuje czytelnika, że husaria podczas ataku przypinała do siodeł skrzydła – tymczasem nie jest to prawdą, gdyż skrzydła były tylko elementem dekoracyjnym, przywdziewanym jedynie podczas defilad i tryumfalnych marszów po zwycięstwie. Sienkiewicz jednak opisuje szeleszczących skrzydłami husarzy tak sugestywnie, że „uskrzydlona husaria” weszła na trwałe do polskiej historiografii i ta jawna fikcja stała się faktem. Tak samo rzecz się ma z obroną Częstochowy i postacią przeora Kordeckiego. Tak naprawdę Częstochowa była tylko jedną z wielu broniących się twierdz, a Kordecki był tylko zwykłym księdzem – nie zaś herosem równym niemal antycznym półbogom. Po raz kolejny jednak, dzięki barwnemu opisowi Sienkiewicza, fałsz się staje prawdą i w historiografii, tak jak w „Potopie”, Częstochowa staje się punktem zwrotnym, a Kordecki – symbolem walki o niepodległość. Sienkiewicz potrafi więc „urobić przeszłość” w doskonały sposób – całkowicie zmienia interpretacje pewnych faktów (Częstochowa), a niektóre fakty potrafi zastąpić w świadomości czytelnika fikcją („skrzydlaci” husarze). Czyż więc sam Sienkiewicz nie jest przykładem człowieka „urabiającego historię” ?
Historię zmienia też nasz wieszcz narodowy – Adam Mickiewicz. On także jest wielkim artystą, a więc, zgodnie z tezą umieszczoną pomiędzywersami „Mistrza i Małgorzaty”, jest w stanie „urabiać historię”. Mickiewicz „urabia historię” w „Dziadach cz. III” – a czyni to poprzez ukazanie Polski jako mesjasza, dla wszystkich ciemiężonych narodów. Cała teoria mesjanizmu – tak bardzo propagowana przez Mickiewicza – jest niczym innym, jak próbą wpłynięcia na interpretację historii. Bo przecież Polska nie straciła niepodległości broniąc świata – straciła ją na skutek nieudolności swoich władców. Mickiewicz znał historię dobrze i musiał o tym wiedzieć. Jednakże Polakom u progu Powstania Listopadowego nie potrzebna była lekcja prawdy. Młodym romantykom trzeba było tłumaczyć, że walczą w wielkiej sprawie. Łatwiej było umierać za świat, niż za Polskę, która wielu kojarzyła się z nierządem, bałaganem i samowolą szlachty. Tak więc widzenie księdza Piotra, w którym Polska staje się Chrystusem dla narodów, jest wytłumaczone koniecznością dziejową, co nie zmienia jednak faktu, że jest to świadome „urabianie historii”. Mickiewicz przybija bowiem Polskę do złego krzyża – owszem Polska cierpi, ale przez swoje cierpienia nie zbawia wcale Świata. Ludzie jednak czytali „Dziady cz. III” i wierzyli Mickiewiczowi. Bo wielki artysta jest w stanie „urobić historię”. „Dziady cz. III” pokazują, że tak jest w istocie.
„Nie tylko historia urabia człowieka – człowiek urabia historię” – jak widać istnieje bardzo wiele utworów potwierdzających tę tezę. Co więcej, wydaje się, że historia nie jest w stanie urabiać człowieka, gdyż, tak jak już pisałem, historia to nic innego jak dzieje ludzi. Tak więc to tylko ludzie wpływają na ludzi – dzieje się to jednak za pośrednictwem historii. Można więc dyskutować nad tym czy właściwe jest sformułowanie „historia urabia człowieka”, niewątpliwie jednak prawdą jest, że „człowiek urabia historię”, co pokazały powyższe przykłady. Może „urabiać” zarówno teraźniejszość i najbliższą przyszłość, która będzie historią dla kolejnych pokoleń, może też „urabiać” przeszłość wpływając na jej interpretację, a nawet czasem zmieniając fakty. Jedno nie ulega wątpliwości – to człowiek jest odpowiedzialny za historię i nie ma prawa zrzucać odpowiedzialności na przeznaczenie czy fatum. „Lawina bieg od tego zmienia / Po jakich toczy się kamieniach” – i to stwierdzenie jest prawdziwe. Historia jest w rękach człowieka. Tylko od niego zależy jak będzie ona wyglądać.