Dlaczego utwór nosi tytuł „Syzyfowe prace”.

W antycznej opowieści mitologicznej Syzyf bezskutecznie toczy swój ogromny kamień. Trudzi się każdego dnia, bez przerwy wytęża wszystkie siły. Jednak nigdy nie osiągnie zamierzonego celu, gdyż kamień wciąż spada w dół. Praca rozpoczyna się od nowa.

Mijały lata, wieki… powiedzenie ,,syzyfowe prace” było i jest ciągle aktualne. Trud Syzyfa stał się symbolem pracy daremnej i jałowej, która nigdy nie będzie miała końca.

Syzyfową okazała się praca nauczycieli w czasach zaborów.
W tamtym okresie istniały trzy rodzaje szkół: elementarna, gimnazjum i uniwersytet. Uczono w nich wyłącznie w języku rozyjskim. Uczniowie, na terenie szkoły, mogli porozumiewać się tylko w tym języku. Spotykało się to ze sprzeciwem- szczególnie rodziców. Przykładem tego jest rozmowa kobiet z ,,naczelnikiem” wizytującym szkołę w owczarach: ,,(…) nie chcemy tego nauczyciela, bo nam uczy dzieci po rusku (…)”

Również w gimanzjum uczniowie byli zmuszani do mówienia po rosyjsku. Nauczyciele zniechęcali jednocześnie do języka polskiego. Lekcje tego przedmiotu były prowadzone w języku rosyjskim, a uczniowie najczęściej na zajęciach ,,ucinali” sobie drzemkę.

Utrwalaniu języka zaborcy towarzyszyło śpiewanie pieśni ( po rosyjsku!) religijnych w kościele. Rusyfikatorom chodziło o ,,wyrobienie” w polskich uczniach umiejętności myślenia po rosyjsku. Był to pierwszy krok do wynarodowienia.

Nauczyciele mieli ułatwione zadanie ponieważ młodzi ludzie, nieświadomi podstępu, łatwo ulegali wpływom rysyfikatorów. Postawa taka była konsekwencją braku świadomości narodowej.

Metody rusyfikatorów były bulwersujące, w myśl zasady: ,,cel uświęca środki” prześladowano uczniów w różnoraki sposób. Za posiadanie książki, napisanej w języku ojczystym, groziły surowe kary- również wydalenie ze szkoły.

Perfidną metodą było zapraszanie uczniów do teatru, oczywiście rosyjskiego. Spektakl nie był obowiązkowy, lecz ,,kuszący”. Chłopców częstowano różnymi słodkościami, a czasem, po przedstawieniu, zaporaszano do domów. Młodzi ludzie nie odkryli w tym żadnego postępu, a nawet przeciwnie- czuli się tym zaszczyceni.

Nauczyciele krok po kroku wydzierali z polskich młodych serc ojczyznę- tak, tak jak Syzyf krok po kroku wtaczał głaz. Gdy już się zdawało, że mogliby święcić triumf, usilne zabiegi wokół zrusyfikowania uczniów okazały się daremne.

,,Sprawcą” przełamania był Bernard Zygier. On to zapalił maleńką iskierkę, która się jeszcze tliła w sercach kolegów w Klerykowie. Odważnie wystąpił i wyrecytował ,,Redutę Ordona”, co zmieniło życie chłopców w gimanazjum. Uczniowie oraz nauczyciel, Sztetter, byli poruszeni a z oczu niektórych płynęły łzy. W ich piersiach biły polskie serca.

Od tego momentu nastąpiła wielka zmiana w życiu Marcina i jego kolegów. Chcieli nadrobić stracone lata, spotykali się na ,,górce”. Z wielkim zapałem chłonęli wiedzę o Polsce i jej literaturze.

Tak bardzo gorliwi i (zdawałoby się) wszechmocni nauczyciele okazali się bezsilni wobec potęgi tradycji narodowejo mocy poezji polskiego wieszcza.
I tak jak głaz Syzyfa runęła praca rusyfikatorów…