Dzieje Stanisława Wokulskiego

Stanisław Wokulski urodził się przypuszczalnie w 1833 roku w zubożałej rodzinie szlacheckiej. W latach 1854-1861 pracował w winiarni Hopfera jako pomocnik kelnera i uczył się po nocach. Ojciec jego toczył proces o majątek po dziadku Stacha i krytykował syna za to, że wydaje ciężko zarobione pieniądze na podręczniki. Tłumaczył mu, że nauka nic mu nie da, ponieważ o pozycji i znaczeniu człowieka w świecie nie decyduje wiedza, lecz majątek ziemski: „Tracisz pieniądze na naukę, a mnie brakuje na proces […] żebyś był mądry, jak Salomon, póki jesteś w sklepie będą tobą pomiatali, chociażeś szlachcic, a twój dziadek z matki był kasztelanem. Ale ja wygram proces, jak wyniesiemy się na wieś […] wtedy dopiero przyznają, żeś ty szlachcic, równy innym.” Koledzy z studiów dokuczają Wokulskiemu m.in. zabierają mu drabinę gdy ten schodzi do piwnicy a sam poszkodowany musi wydostać się własnymi rękoma co czyni (jest to symbol wyciągnięcia się o własnych siłach z ruiny do bogactwa), ale nie odgrywa się na kolegach lecz odchodzi w spokoju aby opatrzeć zranioną rękę.

Stach zbudował wówczas maszynę, która pompowała wodę z dołu do góry, profesor gimnazjum, który ją zobaczył, orzekł, że jest on zdolny.
W 1861 roku Wokulski zrezygnował z pracy. Zamieszkał u Rzeckiego, uczył się najpierw na kursach przygotowawczych, a później rozpoczął studia w Szkole Głównej na wydziale Matematyczno-Fizycznym. Wyciągnął się do pracy konspiracyjnej, a w 1863 roku przerwał studia i wziął udział w powstaniu styczniowym. Aresztowany i zesłany na Syberię, znalazł się pod Irkuckiem. Tam uczył się nadal, ciesząc się szacunkiem wśród towarzystw naukowych od których otrzymywał dyplomy i pochwały. Powrócił z Syberii do Warszawy w 1870 roku jako prawie uczony. Tu w Warszawie zaczął poszukiwać pracy. Kupcy nie chcieli mu jej dać, bo był uczonym, a uczeni – bo był kupcem. Po pół roku, dzięki pomocy Rzeckiego, został przyjęty do sklepu Małgorzaty Minclowej, z domu Pfeifer, wdowy po Janie Minclu, a w roku 1871 ożenił się z nią.

W 1875 roku Małgorzata zmarła, zostawiając mu sklep i trzydzieści tysięcy rubli gotówki. Zarzucono mu wówczas, że żyje kosztem oszczędności trzech pokoleń Minclów. Wokulski powrócił wówczas do nauki i być może zostałby przyrodnikiem, gdyby w pół roku po śmierci żony nie spotkał panny Izabeli Łęckiej. Zobaczył ją po raz pierwszy w teatrze i zakochał sie w niej od pierwszego wejrzenia. Doszedł wówczas do wniosku, że aby się do niej zbliżyć się i zdobyć ją, musi mieć bardzo dużo pieniędzy. Toteż w 1877 roku wyjechał, z kapitałem trzydziestu tysięcy rubli, do Bułgarii, gdzie podczas wojny turecko-rosyjskiej wzbogacił się na dostawach żywności dla armii rosyjskiej (myśli o swojej gwieździe dla której tu wyjechał) i wrócił do Warszawy po ośmiu miesiącach z trzystu tysiącami rubli i gotowym planem zbliżenia się do panny Łęckiej. Teraz Wokulski robi wszystko aby zdobyć Izabelę.

Wokulski dziwi się swojej miłosnej \”głupocie\”: pojedynkuje się o honor Izabeli z Krzeszowskim, uczy się dla niej angielskiego, kiedy panna pragnie koncertu dla włoskiego artysty – Wokulski organizuje kwiaty i prezenty.
Kilkakrotnie przeżywa zwątpienia (np. po wspomnianym koncercie, gdy ujrzał niemy zachwyt panny Izabeli wobec nędznego, napuszonego śpiewaka).
Wokulski wyjeżdża do Paryża, lecz wraca. Nie może uwolnić się od miłości. Wyjeżdża do Zasławka, gdzie spotyka pannę Izabelę gdzie Łęcka daje mu w końcu pewne nadzieje…
W oczach panny Izabeli, Wokulski jednak był prostakiem o czerwonych rękach. Jakikolwiek związek z człowiekiem tak niskiego stanu nie byłby możliwy, lecz stopniowo, przez fatalny stan finansowy Łęckich, stawał się realny. Kiedy panna Izabela zdecydowała się powiedzieć \”tak\”, wymyśliła sobie mit \”kobiety poświęcającej swoje życie i szczęście dla dobra rodu\”.
Mimo że wątek \”polowania\” na pannę Łęcką był dominujący, Wokulski prowadził też inną działalność, zwłaszcza w chwilach opamiętania. Pomagał nędzarzom (rodzinie Wysockiego, Węgiełkowi), pomagał pani Stawskiej, interesował się osiągnięciami naukowymi Geista. Wbrew nadziejom i marzeniom Rzeckiego, nie wiódł konspiracyjnej działalności patriotycznej, lecz widział śmieszność podziałów społecznych, ich niesprawiedliwość i złe skutki.

Kiedy panna Izabela zgodziła się zostać jego żoną, Wokulski był szczęśliwy. Otrzeźwienie przyniosła mu podróż koleją wraz z \”przyjacielem\” Kaziem Starskim. Izabela rozmawiała z tym panem po angielsku – nieświadoma, że jej narzeczony nauczył się tego języka. Wokulski usłyszał najpierw parę niemiłych słów na swój temat, patem zaś wyszło na jaw, że pannę ze Starskim łączą stosunki zgoła \”nadprzyjacielskie\”. Do tego wśród miłosnych igraszek zgubili cenny dar Wokulskiego – metal lżejszy od powietrza.

Świat zwalił się Wokulskiemu na głowę. Wysiadł z pociągu, zerwał zaręczyny. Próbował popełnić samobójstwo, lecz uratował go Wysocki. Wokulski zakończył całą historię w sposób tajemniczy. Udał się do ruin zamku koło Zasławia i tam wysadził mury w powietrze. Czy również siebie wysadził – nie wiadomo.