Epitalamium „Na wesele…”

Nie zawżdy bystre wiatry morza przedymają
Ani wały gwałtowne w brzegi uderzają;
Nie zawżdy niepogoda na niebie panuje:
Czasem się też i słońce wdzięczne ukazuje,
I wiatry ucichają, i morze gniewliwe
Stanowi nawałności swoje popędliwe.
I Fortuna nie zawżdy groźno się nam stawi:
Bywa też czas, że dobrą myśl w człowieku sprawi.

Oto ja, którym twego niedawno litował
Nieszczęścia i na srogą Parkę się frasował,
Teraz, nagrodę słysząc i pociechy twoje,
O zacny Radziwille, i sam pióro swoje
Tobie g’woli odmieniam, a po Helikonie
Kwiateczki wonne szczypię na twe gładkie skronie.
Idźmy, gdzie nas Bóg wiedzie, a dawnych niewczasów
Zapomniawszy, weselszych używajmy czasów!
Bijcie w bębny i w trąby, ale nie na taki
Ton, jako szalonemu Marsowi przysmaki
Czynią, kiedy, żelaznym serdakiem odziany,
Między wojski z lotnego wożą sieje rany;
Ale bijcie tym kształtem, jako złotorucha
Nieprzyjaciółka bojom, Wenus, rada słucha,
Jako tańce wesołe lubią i płeć biała,
I Bakchus wartogłowy, i miłość niestała.
I wy, których piszczałki łagodne słuchają,
I wy, którym się strony głośne ożywają,
Wszyscy Radziwiłłowi cnemu g’woli grajcie,
A swoje wdzięczne głosy pospołu znaszajcie!

Wsiadaj na swój dzielny koń, zacny Radziwille,
Który jakoby czując pańskie krotochwile,
Wdzięcznym głosem poryza, wędzidła smakuje,
Nogami ziemię kopa, pana upatruje.
Wsiadaj w dobrą godzinę, a wjedź na bogaty
Dwór dubieński z swoimi uczciwymi swaty!
Tobie w kosztowną szatę świetną się ubrała,
Tobie włosy ozdobne swoje rozczesała
Nadobna Katarzyna, książęcia zacnego
I ojca, wojewody córa kijowskiego.
Patrzaj, jako twarz białą zdobi wstyd rumiany!
Takiej barwy więc niebo bywa, gdy świt rany
Złote słońce uprzedza; albo gdy leli ją
Z pięknym kwiatem różanym w jeden wieniec wiją.
Z jej oczu, kiedy bogów chce zagrzać, oboje
Zaźegać więc pochodnią zwykła miłość swoje.
Co pocznie, gdzie się ruszy. Wdzięczność ją sprawuje
I wszędy, niewidoma, za nią postępuje.

Szczęśliwy Radziwille, masz chętliwe bogi,
Od których upominek odnosisz tak drogi.
Ale nie pochlebując, byłeś godzien dobrze,
Którego by nadała fortuna tak szczodrze.
Bo bych cię miał z przodków twych i z zacności domu
Zalecać, nie ustąpisz w tej mierze nikomu.
Nikomu nie ustąpisz, tak to imię dawne
Radziwiłłów pod siedmią Tryjonów jest sławne
Nie tylko z męskiej, ale i z białej płci strony,
Które na głowach swoich książęce korony
I królewskie nosiły. Ale Radziwiłła
Nie tylko jego przodków zacność ozdobiła –
Ozdobiła go cnota i sprawy uczciwe,
I przy męskiej urodzie serce nielękliwe.
Kto nad cię konia swego kształtowniej osiędzie?
Kto piękniej czerstwy jego bieg sprawować będzie?
Tak Folus, tak Euritus na koniech siadali,
A prostakom się zdało, że z nich wyrastali.
Aleś ty nie tylko zwykł darmo koniem toczyć
Albo z kopiją raźną do pierścienia skoczyć,
Albo niedźwiedzie strzelać, albo dzikie świnie:
Niejeden twój grot został w hardym Moskwicinie.
I Tatarzyn nie odniósł w sajdaku twej strzały,
W boku rychlej przez pancerz i przez telej biały.

Jako tedy dzielnością, tak i przedniejszymi
Urzędy przodki swoje ścigasz, bo za swymi
Służbami poczciwymi zostałeś Wielkiego
Podczaszym i hetmanem Księstwa Litewskiego.
StarostW nie przypominam, bo za swą godnością
Godzieneś jeszcze więcej; swoją zaś ludzkością
Kogoś sobie nie ujął? Kogoś nie zhołdował?
Kto hardy, próżno by się tego dokupował.

Bóg sam tę parę złączył. Aczci, o podczaszy,
Za lat jeszcze dawniejszych i dziadowie waszy,
Książę, mówię, Konstantyn z Irzym Radziwiłłem,
Co jeszcze i po dziś dzień jest w pamięci siłem,
Wielkiej przyjaźni z sobą zawźdy używali
I spoinie możne wojska litewskie wadzali.
Oba ci hetmanili, gdy na Olszanicy
Na głowę porażeni Tatarowie dzicy
I kiedy nad Kropiwną wojsko niezliczone
Moskiewskie napoiło krwią swą pola płonę.
Po śmierci Konstantego (wiek ludzki niedługi)
Przybył dziadowi twemu dziad po matce drugi
Tej uczciwej panienki, jako w krześcijaństwie,
Tak i po wszytkim sławny Tarnowski pohaństwie.
Tych, jako cnota naprzód i szczerość złączyła,
Tak zaś potym i spoina potrzeba stoczyła.

Bo ten żołnierzem polskim, a ów zaś litewskim
Ludem władnąc Starodub wzięli pod Moskiewskim.
Co mam ojce wspominać, których spólnej chęci,
Lubo Bellona szablą robi, lubo święci,
Wszytek ten świat pomocny dobrze jest świadomy?
Owa Bóg nieśmiertelny, wieczny, władogromy,
Tychże dziadów i ojców sławnych uczciwemu
Zdarzy potomstwu, że też i ci panu swemu
I Rzeczypospolitej w towarzystwie będą
Godnie, da Pań Bóg, mogli służyć i zasiędą
Te miejsca, które zasieść ich przodkom nie nowa;
Ale to Bóg do czasu swego niech zachowa!

A ty, ojcze i matko, zacna krwi oboje,
Wesołym i chętliwym sercem dziecię swoje
W rękę mężowi dajcie, dziecię miłe swoje,
Aczci już, właśnie mówiąc, wasze jest oboje.
Błogosławcież im spoinie! Zacne to są rzeczy,
Kiedy ojciec i matka dziatkom dobrorzeczy;
Jako zaś rzadko komu szczęśliwie się wodzi,
Kiedy w przeklęstwie swoich rodziców kto chodzi.
Lecz ta para nie tego sobie zasłużyła,
Godniejsza z uczciwych spraw swoich, żeby była
W wiecznej rodziców łasce, bo gdzie podobieństwo
Więtszą uczciwość naleźć, więtsze powoleństwo?

Takim ty wiek, o Boże, długi obiecujesz,
A nie wątpię, że w wieku wszytki zawięzujesz
Szczęśliwości, bo co by po długim żywocie,
Jeśliby go w nędzy wieść przyszło i w kłopocie?
Takiego wieku tedy tej parze uczciwej
Wedle swej obietnice życz nieobłędliwej,
Który by łaski Twojej przeciw sprawiedliwym
Światu wszytkiemu świadkiem był nic niewątpliwym.
Dajże im, Panie, zgodę i miłość społeczną,
I w Twoim posłuszeństwie wytrwać chęć stateczną!

Daj im wdzięczne potomstwo, aby ucieszyli
Swe rodzice i sami uczesniki byli
Tychże pociech; daj w dobrym zdrowiu długo pożyć
Fortun dziedzicznych, a toż spełna zaś odłożyć
Dzieciom swoim, a ony nie tylko we złocie
Albo w szerokich włościach, ale też i w cnocie,
I w sprawach sławnych swoich przodków niech dziedziczą,
A ród nieprzerwanymi stopniami niech liczą!