Erich Fromm „Ucieczka od wolności”.

Erich Fromm
Ucieczka od Wolnosci.
„Czytelnik”
Warszawa 1993
ISBN 83-07-02357-2

Spis rzeczy.
Przedmowa.
Autor i dzielo.
Motto.
Wstep.
1. Wolnosc-problem psychologiczny?
2. Narodziny jednostki i dwuznacznosc wolnosci.
3. Wolnosc w epoce reformacji.
1. Dziedzictwo sredniowiecza a odrodzenie.
2. Okres reformacji.
4. Dwa aspekty wolnosci czlowieka wspolczesnego.
5. Mechanizmy ucieczki.
1. Autorytaryzm.
2. Destruktywnosc.
3. Mechaniczny konformizm.
6. Psychologia hitleryzmu.
7. Wolnosc i demokracja.
1. Zludzenie indywidualnosci.
2. Wolnosc i spontanicznosc.
8. Dodatek: Charakter a proces spoleczny.
Przypisy.
Wydawcy.

Wolnosc-problem psychologiczny?
Rdzen nowozytnej historii Europy i Ameryki stanowia proby zerwania politycznych, ekonomicznych i duchowych pet krepujacych ludzi. Ciemiezeni i domagajacy sie nowych swobod walczyli z tymi, ktorzy chcieli bronic swych przywilejow. Klasa walczaca o wlasne wyzwolenie wierzyla, ze walczy o wolnosc dla calej ludzkosci i dzieki temu mogla odwolywac sie do idealu, do pragnienia wolnosci inspirujacego wszystkich ludzi uciskanych. W toku jednak dlugiej i faktycznie nieustajacej walki o wolnosc klasy walczace z uciskiem laczyly sie na pewnym etapie z wrogami wolnosci: mianowicie po odniesionym zwyciestwie, kiedy trzeba bylo bronic nowych przywilejow.
Mimo licznych odwrotow wolnosc wygrywala bitwe za bitwa. Wielu zginelo w owych bitwach w przekonaniu, ze lepiej umrzec w walce z uciskiem niz zyc bez wolnosci. Taka smierc stanowila najwyzsza afirmacje jednostkowego bytu. Historia zdawala sie dowodzic, ze czlowiek moze rozporzadzac sam soba, sam o sobie decydowac oraz myslec i czuc tak, jak to uwaza za wlasciwe. Wydawalo sie, ze ekspresja pelni ludzkich mozliwosci jest celem, do ktorego rozwoj spoleczny zbliza sie szybkimi krokami. Zasady ekonomicznego liberalizmu, demokracji politycznej, autonomii religijnej i indywidualizmu w zyciu osobistym, bedac wyrazem owego dazenia do wolnosci, jednoczesnie zdawaly sie zblizac rodzaj ludzki do jej urzeczywistnienia. Zrywano kolejne okowy. Czlowiek przezwyciezyl dominacje przyrody i stal sie jej panem; obalil dominacje Kosciola i dominacje absolutystycznego panstwa. To obalenie dominacji zewnetrznej wydawalo sie nie tylko kcniecznym, ale i wystarczajacym warunkiem osiagniecia wymarzonego celu: wolnosci jednostki.
I wojne swiatowa uwazano powszechnie za zmaganie ostateczne, a jej rezultat za definitywne zwyciestwo wolnosci. Istniejace demokracje zdawaly sie umocnione, a nowe zajely miejsce dawnych monarchii. Lecz uplynelo zaledwie kilka lat, a juz wylonily sie nowe systemy, ktore zaprzeczyly wszystkiemu, co w przekonaniu ludzi osiagnieto w ciagu wiekowych zmagan. Istota tych nowych systemow, ktorym udalo sie owladmlac calym spolecznym i osobistym zyciem czlowieka, bylo podporzadkowanie wszystkich ludzi – z wyjatkiem malej garstki – wladzy, nad ktora nie bylo kontroli.
Z poczatku wielu pocieszalo sie mysla, ze zwyciestwo systemu autorytarnego zawdzieczac nalezy szalenstwu nielicznych osobnikow; szalenstwo to doprowadzi samo w pore do ich upadku. Inni, dufni w siebie,wierzyli, ze Wlochom czy tez Niemcom zabraklo dostatecznie dlugiego okresu wrastania w demokracje, i dlatego nalezy spokojnie odczekac do chwili, kiedy osiagna oni polityczna dojrzalosc demokracji zachodnich. Jeszcze innym powszechnym zludzeniem, moze najniebezpieczniejszym, bylo przekonanie, ze ludzie pokroju Hitlera podstepem tylko i oszustwem zawladneli ogromnym aparatem panstwowym; ze oni i ich satelici sprawowali rzady wylacznie za pomoca sily, a cala ludnosc byla jedynie bezwolnym obiektem zdrady i terroru.
W nastepnych latach blednosc tych wywodow okazala sie oczywista. Bylismy zmuszeni przyznac, ze miliony ludzi w Niemczech z tym samym zapalem wyrzekly sie wolnosci, z jakim ich ojcowie o nia walczyli; ze zamiast chciec wolnosci, szukano ucieczki od niej; ze miliony innych odnosily sie do niej obojetnie, uwazajac, iz w obronie wolnosci nie warto walczyc ani ginac. Zrozumielismy takze, ze kryzys demokracji nie jest wylacznie wloskim ani niemieckim problemem, lecz sprawa, przed ktora staje kazde panstwo nowoczesne. I nie jest wazne, jakimi symbolami posluguja sie wrogowie ludzkiej wolnosci: wolnosc bywa zagrozona w nie mniejszym stopniu, kiedy sie ja atakuje w imieniu antyfaszyzmu, jak bezposrednio przez faszyzm1. Prawde te sformulowal John Dewey tak przekonywajaco, ze wyraze ja jego slowami:
Rzeczywistym zagrozeniem naszej demokracji nie jest istnienie obcych panstw totalitarnych, lecz czynniki tkwiace w naszych osobistych postawach i w naszych wlasnych instytucjach, ktore w innych krajach pozwolily zwyciezyc narzuconej z zewnatrz wladzy, dyscyplinie, jednolitosci i zaleznosci od Wodza. Dlatego pole bitwy znajduje sie takze i tutaj – wewnatrz nas samych i naszych instytucji.2
Jezeli chcemy zwalczyc faszyzm, musimy go zrozumiec. Zbozne checi w niczym nam nie pomoga. A deklamowanie optymistycznych formul okaze sie rownie nieadekwatne i nieskuteczne, jak indianski rytual taneczny na intencje deszczu.
Poza problemem ekonomicznych i spolecznych warunkow, ktore zrodzily faszyzm, istnieje jeszcze problem ludzki, wymagajacy zrozumienia. Celem niniejszej ksiazki jest przeanalizowanie tych dynamicznych czynnikow w strukturze charakteru wspolczesnego czlowieka, ktore w krajach faszystowskich sprawily, ze sam wyrzekl sie on wolnosci, a ktore i u nas tak powszechnie wystepuja u milionow ludzi.
Oto zasadnicze pytania, ktore sie nasuwaja, kiedy rozpatrujemy ludzki aspekt wolnosci, potrzebe podporzadkowania sie, zadze wladzy: Czym jest wolnosc w doswiadczeniu ludzkim? Czy pragnienie wolnosci jest czyms nieodlacznym od natury ludzkiej ?. Czy owo doswiadczenie jest zawsze takie samo, niezaleznie od typu kultury, w ktorej kregu czlowiek zyje, czy tez zalezy ono od stopnia indywidualizacji, do jakiego doszlo dane spoleczenstwo? Czy wolnosc jest tylko brakiem zewnetrznej presji, czy tez jest rowniez obecnoscia czegos – a jesli tak, to czego? Jakie spolecznei ekonomiczne czynniki powoduja, ze w danym spoleczenstwie istnieje dazenie do wolnosci? Czy wolnosc moze stac sie ciezarem zbyt wielkim, by czlowiek mogl go udzwignac, czyms, przed czym usiluje on uciec? Jak wiec sie to dzieje, ze dla jednych wolnosc jest wymarzonym celem, a dla innych zagrozeniem?
A moze obok wrodzonego pragnienia wolnosci istnieje instynktowna potrzeba podporzadkowania sie? Jesli tak nie jest, czym wytlumaczyc urok, jaki dla tak wielu stanowi dzis uleglosc wobec wodza? Czy uleglosc zachodzi zawsze w stosunku do zewnetrznego autorytetu, czy tez ma miejsce takze w stosunku do autorytetow uwewnetrznionych, takich jak obowiazek albo sumienie, do wewnetrznych przymusow lub wladzy bezimiennej, jak np. opinia publiczna? Czy podporzadkowanie sie daje jakies utajone zadowolenie i jaka jest jego istota?
Czym jest to, co budzi w ludziach nienasycona zadze wladzy? Czy zadza ta jest sila ich witalnej energii, czy tez pndstawowa slaboscia i niezdolnoscia przezywania zycia spontanicznego i pelnego milosci? Jakie psychologiczne warunki nadaja sile tym daznosciom? Jakie warunki spoleczne stanowia z kolei baze owych warunkow psychologicznych?
Analiza ludzkiego aspektu wolnosci i autorytaryzmu zmusza nas do rozwazenia problemu ogolnego, a mianowicie roli, ktora czynniki psychologiczne odgrywaja jako aktywne sily w procesie spolecznym; a to ostatecznie prowadzi do problemu wzajemnego oddzialywania czynnikow psychologicznych, ekonomicznych i ideologicznych w procesie spolecznym. Kazda proba zrozumienia atrakcyjnosci, jaka faszyzm ma dla wielkich narodow, zmusza nas do uznania roli czynnikow psychologicznych. Mamy tu bowiem do czynienia z systemem politycznym, ktory, w zasadzie, nie przemawia do racjonalnych sil opartych na interesie wlasnym jednostki, lecz wyzwala w czlowieku i mobilizuje sily diaboliczne, ktore – wierzylismy – wcale nie istnieja albo przynajmniej od dawna wymarly. Dobrze znany nam obraz czlowieka ostatnich stuleci przedstawial istote rozumna, ktorej dzialania byly zdeterminowane interesem wlasnym i zdolnoscia do zgodnego z nim postepowania. Nawet tacy pisarze jak Hobbes, ktory w zadzy wladzy i wrogosci dopatrywal sie sil napedowych czlowieka, wyjasniali, ze istnienie tych sil jest logicznym nastepstwem interesu wlasnego: jesli ludzie sa sobie rowni, a tym samym odczuwaja jednakowa potrzebe szczescia, i jesli nie starcza bogactw, aby zadowolic wszystkich w tej samej mierze – to nieuchronnie musza oni walczyc miedzy soba i potrzebuja wladzy, aby sobie zapewnic na przyszlosc korzystanie z posiadanych dobr. Jednakowoz obraz Hobbesa przestal byc aktualny. Im skuteczniej udawalo sie klasom srednim obalac rzady poprzednich wladcow politycznych czy religijnych, im lepiej potrafili ludzie opanowywac przyrode i im czesciej milionowe rzesze uzyskiwaly ekonomiczna niezaleznosc, tym silniej jednostka zaczynala wierzyc w racjonalnosc swiatai w czlowieka jako istote z przyrodzenia rozumna. Ciemne i diaboliczne moce natury ludzkiej zwalano na sredniowieczne i wczesniejsze jeszcze okresy historii i tlumaczono je badz brakiem wiedzy, badz tez chytrymi zamyslami wiarolomnych krolow czy kaplanow.
Patrzano na te okresy jak sie patrzy na dawno wygasly i niczym juz nie zagrazajacy wulkan. Czlowiek czul sie bezpieczny i wierzyl, ze zdobycze wspolczesnej demokracji wymiotly wszelkie zle moce; swiat wydawal sie jasny i bezpieczny jak dobrze oswietlone ulice nowoczesnego miasta. Wojny uchodzily za ostatnie relikty dawniejszych czasow i aby skonczyc z nimi, potrzeba bylo tylko jeszcze jednej jedynej wojny; kryzysy ekonomiczne uwazano za rzecz przypadku, mimo ze owe przypadki nie przestawaly powtarzac sie z wyrazna regularnoscia.
Kiedy faszyzm doszedl do wladzy, zastal wiekszosc ludzi nie przygotowanych ani teoretycznie, ani praktycznie. Nie mogli wprost uwierzyc, ze czlowiek jest zdolny przejawiac takie sklonnosci do zlego, taka zadze wladzy, taka pogarde dla praw slabszego czy tez taka potrzebe uleglosci. Tylko nieliczni uswiadamiali sobie, ze pomruki wulkanu sa zapowiedzia wybuchu. Nietzsche zmacil pogodny optymizm dziewietnastego wieku, podobnie Marks, chociaz w sposob odmienny. Jeszcze inna przestroge, nieco pozniej, przekazal Freud. Co prawda, on sam, tak jak wiekszosc jego uczniow, mial nad wyraz naiwne pojecie o tym, co dzieje sie w spoleczenstwie, i jego sposob zastosowania psychologii do problemow spolecznych okazal sie bledna konstrukcja; skupiajac jednak cala uwage na zjawiskach zwiazanych z emocjonalnymi i umyslowymi zsburzeniami jednostki, wyprowadzil nas na szczyt wulkanu i pozwolil spojrzec w glab kipiacego krateru.
Freud poszedl dalej niz ktokolwiek przed nim, skierowujac uwage na obserwacje i analize irracjonalnych i podswiadomych sil, determinujacych czesciowo ludzkie zachowanie. On i jego nastepcy w nowoczesnej psychologii nie tylko odslonili irracjonalny i podswiadomy obszar natury ludzkiej, ktorego istnienie nowoczesny racjonalizm zignorowal, lecz wykazali rowniez, ze owe irracjonalne zjawiska podlegaly pewnym prawom i dlatego dawaly sie racjonalnie wytlumaczyc. Freud nauczyl nas rozumiec jezyk marzen sennych i somatyczne symptomy, jak tez irracjonalna strone ludzkiego zachowania. Odkryl, ze owe elementy irracjonalne oraz cala struktura charakteru jednostki sa reakcja na wplywy wywierane przez swiat zewnetrzny, w szczegolnosci przez wydarzenia wczesnej mlodosci.
Lecz Freud byl tak dalece przepojony duchem swego kregu kulturowego, ze nie potrafil przekroczyc okreslonych przezen granic. Te wlasnie granice, pomniejszajace jego zdolnosc rozumienia nawet czlowieka chorego, tym bardziej uposledzily jego rozumienie osobnika normalnego oraz irracjonalnych zjawisk dzialajacych w zyciu spolecznym.
Poniewaz ksiazka ta kladzie nacisk na role psychologicznych czynnikow w calosci procesu spolecznego i poniewaz analiza niniejsza opiera sie naniektorych podstawowych odkryciach Freuda – w szczegolnosci dotyczacych oddzialywania podswiadomych sil na charakter czlowieka i zaleznosci tych sil od wplywow zewnetrznych – sadze, ze bedzie rzecza pozyteczna zapoznanie czytelnika na wstepie z glownymi zasadami naszego ujecia, a takze z podstawowymi roznicami, jakie zachodza miedzy naszym stanowiskiem a klasycznymi koncepcjami Freuda3.
Freud zaakceptowal tradycyjny poglad na dychotomie czlowieka i spoleczenstwa oraz tradycyjna doktryne zla ludzkiej natury. W jego pojeciu czlowiek jest z zasady antyspoleczny. Spoleczenstwo musi go oswoic, musi mu zezwolic w pewnym stopniu na bezposrednie zaspokojenie biologicznych – a zatem nie dajacych sie wykorzenic – popedow; lecz spoleczenstwo musi w duzej mierze ogladzic i umiejetnie pohamowac podstawowe ludzkie impulsy. W nastepstwie tego stlumienia naturalnych impulsow przez spoleczenstwo dzieje sie rzecz niezwykla: stlumione popedy zamieniaja sie w daznosci majace wartosc kulturowa i w ten sposob staja sie w czlowieku fundamentem kultury. To osobliwe przeksztalcenie stlumienia w zachowanie cywilizowane nazwal Freud sublimacja. Jezeli stlumienie przekracza zdolnosc sublimacji, osobnik staje sie neurotykiem, i wtedy zachodzi koniecznosc zmniejszenia owego stlumienia. Na ogol jednak stosunek miedzy zaspokajaniem ludzkich popedow a kultura jest odwrotnie proporcjonalny: im wieksze stlumienie, tym wieksza kultura (i tym wieksze niebezpieczenstwo zaburzen neurotycznych). W teorii Freuda stosunek jednostki do spoleczenstwa jest statyczny: jednostka pozostaje w swej istocie zawsze taka sama i zmienia sie tylko na tyle, na ile spoleczenstwo wywiera wiekszy nacisk na jej naturalne popedy (w ten sposob potegujac sublimacje) albo tez zezwala na wiecej swobody (w ten sposob rezygnujac z kultury).
Podobnie jak tak zwane podstawowe instynkty ludzkie, na ktorych opierali sie dawniejsi psychologowie, tak i freudowska koncepcja natury ludzkiej byla w zasadzie odbiciem najwazniejszych popedow charakteryzujacych wspolczesnego czlowieka. Dla Freuda osobnik jego kregu kulturowego byl czlowiekiem w ogole, a zadze i niepokoje charakterystyczne dla czlowieka w nowoczesnym spoleczenstwie uchodzily za wieczyste sily tkwiace korzeniami w biologicznej konstytucji czlowieka.
Moglibysmy dostarczyc wielu ilustracji tego zjawiska (np. ukazac spoleczne podstawy wrogosci, tak powszechnej dzisiaj wsrod wspolczesnych, kompleksu Edypa czy tak zwanego kompleksu kastracyjnego u kobiet); pragne jednak ograniczyc sie do jednego tylko przykladu, szczegolnie waznego, poniewaz dotyczy on calosciowej koncepcji czlowieka jako istoty spolecznej. Freud zawsze zajmuje sie czlowiekiem w jego zwiazkach z innymi ludzmi. Te relacje jednak, tak jak je widzi Freud, sa podobne do stosunkow ekonomicznych charakterystycznych dla spoleczenstwa kapitalistycznego. Kazdy osobnik pracuje dla siebie, indywidualnie, na swe wlasne ryzyko, nie wspolpracujac pierwotnie z innymi. A przeciez nie jest Robinsonem Crusoe; potrzebni mu sa drudzy jako klienci, podwladni lubpracodawcy. Musi kupowac i sprzedawac, brac i dawac. To rynek, obojetne, czy rynek towarowy, czy tez rynek pracy, reguluje owe stosunki. W ten sposob osobnik, pierwotnie samotny i samowystarczalny, wchodzi w stosunki ekonomiczne z innymi ludzmi, bedacymi srodkiem do jedynego celu: aby sprzedawac i kupowac. Freudowska koncepcja stosunkow miedzyludzkich jest w gruncie rzeczy taka sama: jednostka pojawia sie na swiecie w pelni wyposazona w dane biologiczne popedy, ktore musze byc zaspokojone. Aby je zaspokoic, jednostka nawiazuje stosunki z innymi przedmiotami. W ten sposob inni ludzie sa zawsze srodkiem do czyjegos celu, zaspokojeniem daznosci, ktore maja zrodlo w samym czlowieku, zanim nawiaze on stycznosc z innymi. Dziedzina stosunkow miedzyludzkich w rozumieniu Freuda jest podobna do rynku – jest to wymiana zaspokojen potrzeb biologicznych, w ktorych stosunek do innego czlowieka jest zawsze srodkiem do celu, a nigdy celem samym w sobie.
W przeciwienstwie do punktu widzenia Freuda analiza przedstawiona w niniejszej ksiazce opiera sie na zalozeniu, ze kluczowym problemem psychologii jest specyficzny rodzaj powiazania jednostki ze swiatem, a nie zaspokojenie czy tez niezaspokojenie tej czy innej instynktowej potrzeby samej w sobie; z kolei opieramy sie na zalozeniu, ze zwiazki czlowieka ze spoleczenstwem nie sa statyczne. Nie jest bowiem tak, jak gdybysmy z jednej strony mieli jednostke obdarzona przez nature okreslonymi popedami, a z drugiej – spoleczenstwo jako cos odrebnego, zaspokajajacego albo frustrujacego owe wrodzone sklonnosci jednostki. I choc istnieja pewne potrzeby wlasciwe kazdemu czlowiekowi, takie jak glod, pragnienie czy pociag plciowy, to jednak dazenia, ktore stanowia o odmiennosci ludzkich charakterow, takie jak milosc i nienawisc, zadza wladzy i potrzeba podporzadkowania sie, upajanie sie rozkosza zmyslowa i strach przed nia – wszystko to jest wytworem procesu spolecznego. Najpiekniejsze i najohydniejsze inklinacje czlowieka nie sa elementami niezmiennej i raz na zawsze danej biologicznie natury ludzkiej, lecz wynikiem procesu spolecznego, ktory stwarza czlowieka. Innymi slowy, spoleczenstwo pelni nie tylko funkcje represyjna – chociaz pelni ja takze – lecz rowniez i tworcza. Natura czlowieka, jego pasje i leki sa dzielem kultury; w ostatecznym rachunku sam czlowiek jest najwyzszym wytworem i osiagnieciem ciaglego ludzkiego wysilku, ktorego zapis nazywamy historia.
Rozumiec ten proces kreowania czlowieka w historii oto glowne zadanie psychologii spolecznej. Dlaczego wraz ze zmiana historycznych epok zachodza okreslone zmiany w ludzkim charakterze? Dlaczego duch renesansu rozni sie od ducha sredniowiecza? Dlaczego struktura ludzkiego charakteru w kapitalizmie monopolistycznym inna jest niz w dziewietnastym wieku? Rzecza psychologii spolecznej jest wytlumaczyc, dlaczego pojawiaja sie – dobre lub zle -nowe namietnosci i nowe uzdolnienia. I tak stwierdzamy, ze od odrodzenia az po dzien dzisiejszy zzera ludzi piekaca zadza slawy, podczas gdy dazenie to, ktore dzis wydaje sie tak naturalne, prawie nie wystepowalo w sredniowiecznym spoleczenstwie4. W ciagu tego samego okresu czlowiek rozwinal w sobie poczucie piekna przyrody, ktorego przedtem nie mial5. Dodajmy, ze w polnocnych krajach Europy, poczawszy od wieku szesnastego, potrzeba pracowania stala sie niemal obsesja, czego w poprzednim okresie czlowiek wolny bynajmniej nie odczuwal.
Lecz nie tylko historia urabia czlowieka – czlowiek urabia historie. Rozwiazanie tej pozornej sprzecznosci lezy w dziedzinie psychologii spolecznej6. Jej zadaniem jest nie tylko ukazanie, jak namietnosci, pozadania czy leki zmieniaja sie i rozwijaja w wyniku procesu spolecznego, lecz takze w jaki sposob zasoby energii ludzkiej, uksztaltowane w tym procesie w specyficzne formy, zmieniaja sie z kolei w sily produkcyjne urabiajace proces spoleczny. Tak np. pogon za slawa i powodzeniem oraz wewnetrzny przymus pracowania sa silami, bez ktorych nowoczesny kapitalizm nie moglby sie rozwinac; zarowno bez nich, jak i bez innych podobnych sil czlowiekowi brakloby bodzca do dzialan zgodnych ze spolecznymi i ekonomicznymi wymogami nowoczesnego systemu handlowego i przemyslowego.
Z tego, co powiedzielismy, wynika, ze przedstawiony w niniejszej ksiazce punkt widzenia tym rozni sie od pogladow Freuda, ze stanowczo przeciwstawia sie interpretacji historii jako sil psychicznych, ktore same w sobie nie bylyby uwarunkowane spolecznie. Rownie stanowczo przeciwstawia sie teoriom, ktore lekcewaza role czynnika ludzkiego jako jednego z dynamicznych elementow w procesie spolecznym. Krytycyzm ten zwraca sie nie tylko przeciw tym teoriom socjologicznym, ktore wyraznie chca wyeliminowac z socjologii problematyke psychologiczna (Durkheim i jego szkola), ale takze przeciw teoriom mniej lub bardziej zabarwionym psychologia behawiorystyczna. Wszystkie te teorie zakladaja, ze natura ludzka nie jest sama w sobie dynamiczna i ze zmiany psychologiczne nalezy rozumiec jedynie jako rozwoj nowych nawykow w wyniku adaptacji do nowych wzorow kulturowych. Teorie te, chociaz uwzgledniaja czynnik psychologiczny, redukuja go zarazem do roli odbicia wzorow kulturowych. Tylko psychologia dynamiczna, ktorej fundamenty zostaly polozone przez Freuda, moze posunac sie dalej, poza czczy werbalizm. Jakkolwiek nie istnieje niezmienna natura ludzka, nie mozna uwazac tej natury za cos nieskonczenie rozciaglego i zdolnego przystosowac sie do kazdych warunkow bez rozwiniecia wlasnej psychologicznej dynamiki. Chociaz natura ludzka jest wytworem ewolucji historycznej, tkwia w niej pewne wrodzone mechanizmy i prawidlowosci, ktorych odkrywanie stanowi zadanie psychologii.
Aby w pelni wyjasnic to, co zostalo dotad powiedziane i o czym w dalszym ciagu bedzie mowa, trzeba koniecznie omowic pojecieprzystosowania. Omowienie to wyjasni zarazem, co rozumiemy przez psychologiczne mechanizmy i prawidlowosci.
Pozyteczne chyba bedzie przeprowadzenie rozroznienia pomiedzy przystosowaniem statycznym a przystosowaniem dynamicznym. Przez przystosowanie statyczne rozumiemy taka adaptacje do wzorow, w ktorej cala struktura charakteru pozostaje niezmieniona, wchodzi natomiast w gre przyswojenie nowego nawyku. Przykladem takiego przystosowania bedzie np. zmiana chinskiego sposobu jedzenia na sposob zachodni, z uzyciem noza i widelca. Chinczyk, ktory przybywa do Ameryki, przystosowuje sie do nowego wzoru, ale adaptacja ta sama w sobie wywiera niewielki wplyw na jego osobowosc; nie rodzi nowych daznosci ani cech charakteru.
Za przystosowanie dynamiczne bedziemy uwazali taki rodzaj adaptacji, jaki zachodzi np. wtedy, kiedy chlopiec ulega nakazom swego surowego, grozacego mu kara ojca i – zbyt przelekniony, by czynic inaczej – staje sie grzecznym chlopcem. Podczas tego przystosowania sie do koniecznosci narzuconej sytuacja cos sie w nim dzieje. Moze sie rozwijac w nim ostra wrogosc do ojca, ktora tlumi, gdyz zbyt niebezpiecznie byloby dawac jej wyraz, a nawet ja sobie uswiadamiac. A jednak owa tlumiona wrogosc, choc nie manifestowana na zewnatrz, staje sie w strukturze charakteru chlopca czynnikiem dynamicznym. Moze zrodzic nowe leki i w ten sposob doprowadzic do jeszcze glebszej uleglosci; moze tez wywolac nieokreslony bunt, ktory nie bedzie skierowany przeciw nikomu w szczegolnosci, lecz raczej przeciwko zyciu w ogole. Kiedy tu rowniez, podobnie jak w pierwszym przypadku, jednostka przystosowuje sie do okreslonych okolicznosci zewnetrznych, ten rodzaj adaptacji stwarza w niej cos nowego, budzi nowe dazenia i nowe leki. Kazda nerwica jest przykladem takiego dynamicznego przystosowania i jest w istocie rzeczy adaptacja do takich zewnetrznych warunkow (w szczegolnosci w okresie wczesnego dziecinstwa), ktore same w sobie sa irracjonalne i na ogol nie sprzyjaja wzrostowi i rozwojowi dziecka. Tego rodzaju socjo-psychiczne zjawiska zblizone do objawow neurotycznych (pozniej bedzie mowa, dlaczego nie nalezy nazywac ich neurotycznymi), podobnie jak obecnosc silnych destrukcyjnych albo sadystycznych impulsow w grupach spolecznych, stanowia przyklady dynamicznych przystosowan do warunkow spolecznych irracjonalnych i szkodliwych dla rozwoju czlowieka.
Poza pytaniem o rodzaj przystosowania odpowiedzi wymagaja jeszcze inne pytania: Co sklania czlowieka do przystosowania sie do niemal kazdych warunkow zyciowych i jakie sa granice tej zdolnosci przystosowania sie?
Odpowiadajac na te pytania nalezy przede wszystkim zwrocic uwage na fakt, ze pewne wycinki natury ludzkiej sa bardziej plastyczne i przystosowalne od innych. Tak wiec daznosci i cechy charakteru, ktore powoduja, ze ludzie roznia sie miedzy soba, wykazuja duza plastycznosc i rozciagliwosc: milosc, zadza niszczenia, sadyzm, sklonnosc do uleglosci, zadza wladzy, brakzaangazowania, chec wyolbrzymiania wlasnej wartosci, zadza powodzenia, radosc ze zmyslowych przyjemnosci i strach przed zmyslowoscia; te i wiele innych ludzkich pragnien i lekow powstaje jako reakcja na pewne okreslone warunki zyciowe. Nie sa one szczegolnie plastyczne, z chwila bowiem, kiedy staly sie czescia charakteru danego osobnika, nielatwo zanikaja ani tez nielatwo przeksztalcaja sie w inne daznosci. W tym jednak sensie okazuja plastycznosc, ze ludzie, szczegolnie w dziecinstwie, rozwijaja swe roznorakie pragnienia, zaleznie od trybu zycia, jaki im przypadl w udziale. Zadne z tych pragnien nie jest ani tak kategoryczne, ani tak niewzruszone, jak przyrodzone czesci natury ludzkiej, ktora rozwijajac sie musi byc zaspokajana w kazdych okolicznosciach.
W przeciwienstwie do powyzszych, inne potrzeby, ktore stanowia nieodlaczna czesc natury ludzkiej, bezwzglednie domagaja sie zaspokojenia; sa to potrzeby takie, jak glod, pragnienie, potrzeba snu itp., tkwiace korzeniami w fizjologicznej strukturze czlowieka. Dla kazdej z nich istnieje pewien prog, poza ktorym niezaspokojenie staje sie nie do zniesienia. Kiedy prog ten zostaje przekroczony, ped do zaspokojenia danej potrzeby staje sie czyms przemoznym. Wszystkie te fizjologicznie uwarunkowane potrzeby mozna objac pojeciem instynktu samozachowawczego. Jest on ta czescia natury ludzkiej, ktora wymaga zaspokojenia w kazdych okolicznosciach i dlatego stanowi najbardziej elementarny motyw ludzkiego zachowania.
Wyrazajac to prosciej – czlowiek musi jesc, pic, spac, chronic sie przed wrogami itd. Aby moc czynic to wszystko, musi pracowac i produkowac. Jednakze pojecie pracy nie jest ani uogolnieniem, ani abstrakcja. Praca jest zawsze praca konkretna, tj. specyficznym rodzajem pracy w okreslonym systemie ekonomicznym. Czlowiek moze pracowac jako niewolnik w systemie feudalnym, jako wyrobnik rolny w indianskim pueblo, jako niezalezny byznesmen w spoleczenstwie kapitalistycznymn, jako robotnik przy tasmie w wielkiej fabryce. Kazdy z tych rodzajow pracy wymaga zupelnie odmiennych cech osobowosci i odmiennych powiazan z innymi osobami. Kiedy czlowiek sie rodzi, scena jest juz dla niego przygotowana. Musi jesc i pic i dlatego musi pracowac; oznacza to, ze czlowiek musi pracowac w okreslonych warunkach i w sposob z gory juz zdeterminowany przez typ spoleczenstwa, w ktorym sie urodzil. Oba czynniki – chec zycia oraz system spoleczny nie moga byc przez niego indywidualnie zmienione i one to decyduja o tych cechach, ktore wykazuja wieksza plastycznosc.
Tak wiec sposob zycia wyznaczony wlasciwosciami systemu ekonomicznego staje sie podstawowym czynnikiem determinujacym cala strukture charakteru jednostki, poniewaz nieprzeparty instynkt samozachowawczy nakazuje jej przyjac warunki, w jakich zmuszona jest zyc. Nie znaczy to, ze nie moze probowac, razem z innymi, dokonywac pewnych ekonomicznych i politycznych zmian; uprzednio jednakjej osobowosc uksztaltowala sie w szczegolny sposob w trybie zycia, z jakim juz jako dziecko jednostka ta zetknela sie za posrednictwem rodziny, reprezentujacej wszystkie cechy typowe dla danego spoleczenstwa lub klasy7.
Sposrod roznych czynnikow natury ludzkiej nie tylko fizjologicznie uwarunkowane potrzeby maja charakter imperatywny. Jest jeszcze inny czynnik rownie wszechwladny, choc nie zakorzeniony w procesach cielesnych, lecz w tym, co stanowi sama istote ludzkiego sposobu i praktyki zycia: potrzeba zwiazania ze swiatem zewnetrznym, pragnienie unikniecia samotnosci. Poczucie kompletnego osamotnienia i izolacji prowadzi do psychicznej dezintegracji dokladnie tak samo, jak zaglodzenie prowadzi do smierci. Owo powiazanie z innymi nie jest identyczne z kontaktem fizycznym. Jednostka moze pozostawac przez wiele lat sama w sensie fizycznym, a jednak moze czuc sie zwiazana z ideami i wartosciami, a przynajmniej wzorami spolecznymi, ktore daja jej poczucie wspolnoty i przynaleznosci. Z drugiej strony, moze zyc posrod ludzi, a mimo to doznawac uczucia kompletnej izolacji; w wyniku czego – o ile przekroczy to pewna granice – dochodzi sie do obledu w postaci zaburzen schizofrenicznych. Ten brak zwiazania z wartosciami, symbolami i wzorami mozemy nazwac samotnoscia moralna, stwierdzajac zarazem, ze owa moralna samotnosc jest rownie nieznosna jak osamotnienie fizyczne; albo, mowiac inaczej, ze fizyczna samotnosc staje sie nie do zniesienia tylko wtedy, jezeli wynika z niej samotnosc moralna. Duchowe zwiazanie sie ze swiatem moze przybierac wiele form; mnich w swej celi, ktory wierzy w Boga, i wiezien polityczny trzymany w odosobnieniu, ktory czuje sie zjednoczony ze swymi towarzyszami broni, nie sa moralnie samotni. Nie jest nim tez angielski dzentelmen, ktory w najbardziej egzotycznym otoczeniu nosi smoking, ani drobnomieszczanin, ktory – chociaz gruntownie odizolowany od swoich bliznich – czuje sie zjednoczony ze swoim narodem lub jego symbolika. Rodzaj zwiazania ze swiatem bywa czasem szlachetny, a czasem trywialny; jednak poczucie zwiazania z najnedzniejszym chocby wzorem jest nieporownywalnie lepsze od pozostawania w samotnosci. Religia i nacjonalizm, tak jak obyczaje i jakiekolwiek wierzenia, chocby niedorzeczne i ponizajace, byleby sprzegaly jednostke z innymi, sa ucieczka przed tym, czego czlowiek boi sie najbardziej, przed izolacja.
Gwaltowna potrzebe unikniecia moralnej izolacji opisal niezwykle przejmujaco Balzac w ponizszym fragmencie z Cierpien wynalazcy:
Ale dowiedz sie tego, wyryj to w mozgu swoim, jeszcze miekkim: czlowiek leka sie samotnosci. A ze wszystkich samotnosci samotnosc moralna przeraza go najwiecej. Pierwsi pustelnicy zyli z Bogiem, zamieszkiwali swiat najbardziej zaludniony, swiat duchowy… Pierwsza mysla czlowieka, niechby to byl tredowaty lub galernik, zhanbiony lub chory, jest miec towarzysza swej doli. Na zadowolenietego uczucia, ktore jest zasada samego zycia, obraca wszystkie sily, cala swa potege, caly zapas zywotnosci. Bez tego najwyzszego pragnienia czyz szatan bylby mogl znalezc towarzyszy?… Tkwi w tym caly nie napisany jeszcze poemat: bylby to prolog do Raju Utraconego, ktory jest tylko apologia buntu (tlum. T. Boy-Zelenski).
Wszelkie usilowania, aby odpowiedziec, dlaczego wlasnie strach czlowieka przed izolacja jest tak potezny, sprawilyby, ze zboczylibysmy z glownej drogi, ktora obralismy w tej ksiazce. Aby jednak czytelnik nie odniosl wrazenia, ze potrzeba rezonansu uczuciowego z innymi ludzmi kryje w sobie cos tajemniczego, wskaze jedynie, gdzie moim zdaniem nalezy szukac jej wyjasnienia.
Po pierwsze, ludzie nie moga zyc bez swego rodzaju kooperacji z innymi. W kazdej ze znanych nam kultur czlowiek, jesli chce zyc, musi wspolpracowac z innymi, czy to w obronie wlasnej przed wrogami lub niebezpieczenstwami przyrody, czy tez aby pracowac i produkowac. Nawet Robinsonowi Crusoe towarzyszyl Pietaszek; bez niego Robinson nie tylko wpadlby prawdopodobnie w obled, lecz po prostu by zginal. Tej potrzeby pomocy drugich szczegolnie ostro doswiadcza kazdy czlowiek w dziecinstwie. Wobec faktycznej niesamodzielnosci w zakresie decydujacych funkcji zyciowych komunikowanie sie z innymi jest dla dziecka sprawa zycia i smierci. Mozliwosc pozostania bez opieki bywa bezwzglednie najpowazniejszym zagrozeniem calej egzystencji dziecka.
Jest jednak jeszcze inny czynnik, ktory powoduje, ze potrzeba przynalezenia staje sie tak zniewalajaca: istnienie subiektywnej swiadomosci, owej zdolnosci myslenia, dzieki ktorej czlowiek jest swiadom samego siebie jako jednostki wyodrebnionej i roznej od przyrody i innych ludzi. Chociaz rozny bywa stopien tej swiadomosci (jak ukazemy to w nastepnym rozdziale), jej obecnosc stawia czlowieka wobec problemu bedacego specyficznie ludzkim problemem: dzieki swiadomosci samego siebie jako czegos odrebnego od przyrody i innych ludzi, dzieki swiadomosci – chocby bardzo mglistej – smierci, choroby, starzenia sie, czlowiek nieuchronnie musi odczuwac swa znikomosc i malosc w porownaniu z wszechswiatem i tymi wszystkimi, ktorzy nie sa nim. Gdyby nigdzie nie przynalezal, gdyby zycie jego nie mialo zadnego znaczenia ani celu, czulby sie jak pylek, unicestwiany wlasna znikomoscia. Nie bylby zdolny zwiazac sie z zadnym systemem, ktory by nadal znaczenie i cel jego zyciu; bylby pelen watpliwosci, ktore prawdopodobnie sparalizowalyby jego zdolnosc dzialania – czyli zycia.
Nim przystapimy do dalszych rozwazan, pozyteczne bedzie podsumowac to, cosmy dotad ustalili w zwiazku z naszym ogolnym pojmowaniem problemow psychologii spolecznej. Natura ludzka nie jest biologicznie dana wrodzona i niezmienna suma wszelkich popedow ani tez nie jest bezdusznym odbiciem wzorow kulturowych, do ktorych gladko sie adaptuje; jest wytworem ludzkiej ewolucji, leczrzadza nia takze okreslone mechanizmy i prawa. Pewne czynniki sa w niej trwale i niezmienne; sa nimi koniecznosc zaspokojenia fizjologicznie uwarunkowanych popedow i potrzeba unikania izolacji i moralnego osamotnienia.
Ukazalismy, jak jednostka zmuszona jest do przyjecia sposobu zycia wyniklego z systemu produkcji i dystrybucji wlasciwych danemu spoleczenstwu. W procesie dynamicznego przystosowania do kultury narastaja potezne daznosci i pragnienia, ktore staja sie motywami dzialan i uczuc czlowieka. Bez wzgledu na to, czy jednostka jest czy nie jest swiadoma tych dazen, sa one potezne i z chwila kiedy sie rozwinely, wymagaja zaspokojenia. Ich potega skutecznie wplywa na ksztaltowanie sie procesow spolecznych. Jak czynniki ekonomiczne, psychologiczne i ideologiczne oddzialuja na siebie wzajemnie i jaki ogolny wniosek mozna z tego oddzialywania wysnuc, rozwazymy w toku naszej analizy reformacji i faszyzmu8. Rozwazania te beda sie zawsze skupiac wokol glownego motywu niniejszej ksiazki: czlowiek, zdobywajac coraz wiecej wolnosci w sensie wyzwalania sie z pierwotnej tozsamosci z natura i wyodrebniajac sie jako jednostka, staje wobec koniecznosci wyboru: albo zespoli sie ze swiatem w spontanicznym akcie milosci i tworczej pracy, albo bedzie szukal bezpieczenstwa w takiej wiezi ze swiatem, ktora oznacza utrate wolnosci i dezintegracje osobowosci wlasnej.9
Narodziny jednostki i dwuznacznosc wolnosci.
Zanim przystapimy do naszego glownego tematu: czym jest wolnosc dla wspolczesnego czlowieka oraz dlaczego i jak pragnie on od niej uciec – musimy wpierw rozwazyc pewna idee, ktora moze sie wydac raczej malo aktualna. Jest ona jednak niezbedna przeslanka dla zrozumienia naszej analizy wolnosci w nowoczesnym spoleczenstwie. Mam na mysli idee gloszaca, iz wolnosc jest specyficzna cecha ludzkiej egzystencji jako takiej – i dalej – ze jej znaczenie zmienia sie zaleznie od stopnia swiadomosci czlowieka i pojecia o sobie samym jako bycie niezaleznym i wyodrebnionym.
Spoleczna historia czlowieka datuje sie od chwili, kiedy wylonil sie on ze stanu jednosci ze swiatem przyrody uswiadamiajac sobie swoja odrebnosc od otaczajacej go natury i innych ludzi. Swiadomosc ta jednak przez dlugie wieki historii pozostawala przycmiona. Jednostka nadal byla scisle zwiazana z przyroda i spolecznoscia, z ktorych sie wylonila; bedac juz w pewnym stopniu swiadoma siebie jako oddzielnej istoty, czula sie zarazem czescia otaczajacego swiata. Narastajacy proces wyzwalania sie jednostki z jej pierwotnych wiezow, proces, ktory moglibysmy nazwac indywiduacja, osiagnal, jak sie zdaje, swoj szczyt w historii nowozytnej w ciagu wiekow od reformacji do doby obecnej.
W historii zycia jednostki odnajdujemy ten sam proces. Dziecko rodzi sie, kiedy przestaje juz stanowic jedno ze swa matka, i staje sie odseparowanym odniej biologicznym istnieniem. Mimo ze ta separacja biologiczna jest zaczatkiem jednostkowej egzystencji ludzkiej, dziecko jeszcze przez dlugi okres tworzy ze swa matka funkcjonalna jednosc.
Do momentu, w ktorym jednostka, mowiac obrazowo, nie przetnie calkowicie pepowiny, jaka sprzega ja ze swiatem zewnetrznym, nie jest ona wolna; lecz wiezy te zapewniaja jej bezpieczenstwo, daja poczucie przynaleznosci i zakorzenienia. Proponuje nazwac owa wiez, ktora istniala, zanim proces indywiduacji doprowadzil do pelnego wylonienia sie jednostki, wiezia pierwotna. Jest ona organiczna w tym sensie, ze stanowi etap normalnego ludzkiego rozwoju; jej efektem jest brak indywidualnosci, lecz jednoczesnie zapewnia ona jednostce bezpieczenstwo i ogolna orientacje. Jest to wiez, ktora sprzega dziecko z matka, czlonka pierwotnej spolecznosci z jego klanem i przyroda, podobnie jak czlowieka sredniowiecznego z jego kasta i kosciolem. Z chwila osiagniecia stadium pelnej indywiduacji i calkowitego wyzwolenia z tej pierwotnej wiezi, jednostka staje wobec nowego zadania: zorientowania sie i zakotwiczenia w swiecie, zapewnienia sobie bezpieczenstwa w inny sposob niz uprzednio, w swej przedjednostkowej egzystencji. Wolnosc zatem znaczy tu cos innego, niz znaczyla przed osiagnieciem tego stopnia ewolucji. Tu wypada przerwac, aby wyjasnic blizej te idee, odnoszac ja bardziej konkretnie do jednostki i rozwoju spolecznego.
Stosunkowo gwaltowna przemiana z egzystencji plodowej w czlowiecza i odciecie pepowiny wyznaczaja niezaleznosc niemowlecia od ciala matki. Jednakze niezaleznosc ta naprawde dotyczy tylko separacji – w brutalnym sensie tego slowa – dwoch cial. Funkcjonalnie biorac, dziecko pozostaje nadal czescia matki. Matka karmi je, nosi, dba o kazda jego zyciowa potrzebe. Z wolna dziecko zaczyna traktowac matke i inne obiekty jako byty od siebie odrebne. Jednym z czynnikow tego procesu jest ogolny rozwoj fizyczny dziecka i rozwoj jego systemu nerwowego, fizyczna i umyslowa zdolnosc chwytania przedmiotow i wladania nimi. Dzieki swej wlasnej aktywnosci dziecko poznaje swiat zewnetrzny. Dalszym etapem procesu indywiduacji jest wychowanie. Proces ten pociaga za soba liczne frustracje i zakazy, ktore zmieniaja role matki na role osoby zmierzajacej do celow sprzecznych z dazeniami dziecka, a nieraz wrecz wrogiej i niebezpiecznej1. Antagonizm ten, stanowiacy czesc procesu wychowawczego, choc bynajmniej nie jego calosc, jest waznym czynnikiem zaostrzajacym rozroznienie miedzy ja a ty.
Uplynie pare miesiecy od dnia urodzenia, nim dziecko nauczy sie z trudem rozpoznawac druga osobe i zdolne bedzie reagowac usmiechem; przejda lata, zanim przestanie utozsamiac sie z calym swiatem2. Do tego czasu bedzie objawialo szczegolny rodzaj egocentryzmu typowego u dzieci, egocentryzmu nie wykluczajacego tkliwosci i zainteresowania innymi ludzmi na tyle, na ile owych innych dziecko jeszcze w swoim doswiadczeniunie wyodrebnilo ostatecznie od samego siebie. Z tego samego powodu szukanie oparcia w autorytecie ma w tych pierwszych latach odmienne znaczenie anizeli pozniej. Rodzice lub jakakolwiek inna wladza nie sa traktowani jako zasadniczo oddzielne byty, sa czescia dzieciecego swiata, swiat ten zas wciaz jest czescia dziecka; dlatego podporzadkowanie sie im jest czyms jakosciowo odmiennym od podporzadkowania, jakie zachodzi, kiedy dwie jednostki zostaja faktycznie odseparowane.
Uderzajaco trafny opis naglego uswiadomienia sobie wlasnej indywidualnosci u dziesiecioletniego dziecka dal nam R. Hughes w Orkanie na Jamajce :
I wtedy wydarzylo sie cos – tylko Emilce – co mialo pewne znaczenie. Pojela nagle, ze jest soba, zrozumiala niespodziewanie, czym jest.
Trudno pojac i wyjasnic, dlaczego nie zdarzylo sie to piec lat wczesniej albo pozniej i dlaczego akurat tego popoludnia.
Bawila sie w budowanie domkow w kacie na dziobie za winda kotwiczna (zawiesila tam cos w rodzaju kolatki) i wreszcie znudzona poszla, raczej bez okreslonego celu, ku rufie, bladzac myslami dokola jakichs pszczol, jakichs wrozek. Wowczas to olsnilo ja odkrycie, ze ona to jest ona.
Stanela jak wryta i zaczela sama siebie ogladac, to znaczy wszystko, co miescilo sie w zasiegu jej wzroku. Niewiele tego bylo, przod postaci w skrocie, sukienka i rece, gdy je podniosla, by lepiej obejrzec; lecz wystarczylo dla nabrania pewnego pojecia o tym malym ciele, ktore – jak sobie nagle zdala sprawe – nalezalo do niej.
Zasmiala sie dosc ironicznie. No prosze! – pomyslala. Wyobraz sobie, jestes zamknieta jak w wiezieniu. Wyjsc juz z tego nie mozesz i to przez dlugi czas. I musisz sobie jakos radzic z tym cialem jako dziecko, a potem jako dorosly i potem jako stary czlowiek, zanim sie pozbedziesz tego wariackiego odzienia.
Aby jej w momencie tak waznym nikt nie przeszkodzil, wdrapala sie po wantach na ulubione miejsce na szczycie masztu. Bawilo ja przy tym zupelnie swieze stwierdzenie, ze kazdy ruch ramienia czy nogi jest jej tak posluszny. Pamiec podpowiedziala, oczywiscie, ze zawsze tak bylo, lecz nigdy przedtem nie zdawala sobie sprawy, ze to jest takie zadziwiajace!
Gdy siedziala juz w swoim gniazdku, zaczela z najwyzsza uwage przygladac sie skorze na dloniach : to byla jej skora. Sciagnela sukienke z jednego ramienia i zerknawszy przez dekolt do wnetrza, by sprawdzic, czy rzeczywiscie jej cialo sie tam znajduje, to znaczy jego dalszy ciag, przytulila gole ramie do policzka. Zetkniecie twarzy z cieplym zaglebieniem ramienia bylo przyjemnie podniecajace jak pelna czulosci pieszczota. Lecz czy uczucie to plynelo z policzka, czy z ramienia, co