Słońce piecze. Z błot rzymskich zieje mglista para.
Świat zapadły, brunatną zarośnięty trzciną.
Żółtego Tybru wody ociężale płyną,
Na prawo — Fiumicino, na lewo — Fiumara,
W pośrodku Święta Wyspa boskiego cezara,
Na niej pastuch trzód kozich oblepiony gliną.
Port Trajana zapada nikczemną ruiną,
W oddali majaczeje we mgłach Ostia stara.
Nagle mgły uciekają, zwijają się, giną…
Ogromna toń wybłyska złocisto i sino…
To morze! Z szumem odpływ jak ptak w skrzydła bije…
Roma! Twojej zgnilizny, zebranej przez wieki,
Dotąd spławić nie może nurt struty twej rzeki;
Morze z wstrętem się cofa, gdy puchar jej pije.