Fragment dziennika Marii Magdaleny

pierwszy dzień tygodnia

Dzisiaj minął trzeci rok od śmierci mego Pana. Rozmawiałam z Maryją, Jego matką. Jej wspomnienia nadal są wyraźne. Płakała. Ja też. Z tą różnicą, że mnie rozrzewnił Jej płacz, a nie wspomnienie. Uświadomiłam sobie, iż coraz słabiej Go pamiętam. Łatwo jest zapomnieć o kimś, gdy się z tym kimś nie obcuje.

drugi dzień tygodnia

Wybrałam się na targowisko. Było tam gwarno, z trudem przemieszczałam się w tłumie. Wśród bankierów i tych, co sprzedawali woły, baranki i gołębie, ni stąd i zowąd spostrzegłam znajomą, posiadającą podłużną bliznę po sztylecie na lewym policzku oraz rzucające się w oczy cienie pod oczami, twarz. Pamiętałam tego mężczyznę. Uprawiałam z nim nierząd przed laty. Musiał być i może nadal jest dziś bogaty, bowiem naówczas zapłacił mi podwójnie. On chyba też mnie skojarzył, bo gdy mnie spostrzegł, zatrzymał wzrok na mej sylwetce przez chwilę, po czym uśmiechnął się, odsłaniając krzywe, brudne zęby. Odwróciłam z odrazą głowę w przeciwnym kierunku i pośpiesznym krokiem zaczęłam wracać do domu.

trzeci dzień tygodnia

Rano poszłam do studni, by nabrać wody, lecz pewien młodzieniec zwrócony do mnie plecami, akurat z niej korzystał. Gdy tylko skończył, przeszedł koło mnie, jakby mnie nie zauważył, jednakże ja przyjrzałam mu się dokładnie. Zbyt dokładnie, ponieważ rozpoznałam w nim mojego byłego klienta. Teraz wygląda jeszcze lepiej niż kiedyś. Spotkaliśmy się dwa razy i za każdym razem intrygowało mnie, czemu taki przystojny mężczyzna korzysta z usług nierządnicy. Nabierając wodę ciągle myślałam o nim i wydawało mi się, iż był najlepszym kochankiem z nich wszystkich. Po tych rozważaniach natychmiast opamiętałam się. Jak w ogóle mogłam tak pomyśleć? Przecież Pan mi przebaczył! Nie mogę wrócić do grzechu, choć nie wiem jak bardzo byłby słodki! W domu padłam na kolana i do południa pogrążyłam się w modlitwie prosząc Boga o przebaczenie.

czwarty dzień tygodnia

Obawiałam się dziś wyjść. Nie opuściłam mego domu, ponieważ przerażała mnie myśl, iż mogłabym trzeci dzień z rzędu spotkać jednego z ludzi, z którymi zgrzeszyłam. Odziana w biało-czerwoną szatę spoczęłam na swoim łożu. Obiema rękami wsparłam się o pościel, którą zacisnęłam w prawej dłoni. Raptem uświadomiłam sobie jak wielu mężczyzn dotykało ze mną tej pościeli. Doszłam do wniosku, że nie potrafiłabym ich zliczyć! Przerażona tą konkluzją natychmiast powstałam i gwałtownie zrzuciłam z łoża wszystko na podłogę. Zakryłam dłońmi twarz i zaczęłam płakać. Gdy przestałam, podeszłam do misy, aby umyć twarz. Spoglądając na swoje odbicie w wodzie, którą wczoraj nabrałam ze studni, przy której spotkałam swojego byłego klienta, uzmysłowiłam sobie,że nie wyglądam już tak jak dawniej. Byłam taka piękna, a z czasem to przemija. Tak jak całe życie zresztą. Łza popłynęła mi po prawym policzku, oderwała się od niego i spadła do wody w misie, powodując rozmycie się mojego odbicia. Podeszłam do zrzuconych przed chwilą rzeczy i ponownie zaścieliłam nimi łoże, po czym uklękłam przed nim i płacząc zaczęłam się modlić.