Zjawiłam się tu nagle, nie wiem jakim cudem. Zaskoczona byłam, bo nigdy wcześniej nie widziała tego miejsca. Dech w piersiach zapiera, kiedy spoglądam na ten piękny, zielony ogród. Zachwyt tym miejscem tak wypełnił me wnętrze, że z radości zaczęłam tańczyć i śpiewać, krzyczeć i głośno się śmiać. Wydawało mi się dziwne, bo miejsce ładne i ziemia żyzna, a żadnych ludzi? Żadnych domostw? Ogarnął mnie niepokój, nie chcę być sama, mimo, że tutaj jest tak pięknie. Dreszcze przeszły me ciało, jakby zrobiło się chłodniej, usiadłam pod drzewem i czekałam, aż przybędzie mama, by zabrać mnie z powrotem do domu. Zaczęłam się martwić, czemu tak długo jej nie ma? Tylko takie okropne myśli plątały mi się po głowie, że zapomniała, że nie chce mnie widzieć. Ale nagle zobaczyłam postać na biało ubraną, powoli idącą w moim kierunku. Czym prędzej zerwałam się na nogi, by przywitać się z mamą. Byłam pewna, że to ona, bo któż inny przywędrowałby tutaj po mnie? Stęskniona, już chciałam przytulić się do mej rodzicielki, ale powstrzymał mnie krok wykonany przez tę postać. Taki duży, ciężki. . . męski.
Zawiodłam się kolejny raz. Nie znałam tego pana, jednak coś mi nie pozwalało odejść. Stałam wpatrzona w niego, jak z uśmiechem podchodząc do mnie, wyciągał rękę, by pogłaskać mnie po głowie. Milczał, lecz we dwoje było jakoś weselej, raźniej, chociaż to nieznajomy. Dręczyły mnie myśli, kim może być ten człowiek?. . . Aż w końcu przemówił do mnie, głos wydał mi się znajomy. Chwila zastanowienia, już wiem! To on mnie do tego raju przywołał, to Bóg mnie tu zaprosił! „Boże, tak się cieszę, że jesteś przy mnie!”. To wypowiedziawszy, objęłam Ojca w pasie, a ze szczęścia łzy do oczy mi do oczu napłynęły, a do serca z powodu braku rodziców żal. . .
Chcąc dowiedzieć się więcej, czemu jestem tu sama, uśmiech zniknął mi z twarzy. Naprawdę umarłam. . . Nie wiedziałam, jak zareagować, cieszyć się czy też płakać? Lecz płacz nic by nie dał. Na pocieszenie Bóg stworzył mi dom, taki sam jak w Czarnolesie. Cieszyłam się, bo wszędzie dobrze, ale jednak w domu najlepiej. Bez względu na wszystko postanowiłam z cierpliwością czekać na rodziców. Każdego dnia sprzątałam i z nadzieją nakrywałam im do stołu, że przybędą na posiłek, lecz zawsze jadałam tylko z moim Opiekunem, który był taki dobry i troskliwy.
Moje uczucia były takie podzielone: radość – dom i Bóg przy mnie czuwający, zaś smutek spowodowany tęsknotądo rodziny. Pan Bóg chciał, bym była wesoła, dlatego też obiecał mi niespodziankę, którą przyprowadzi następnego dnia. Radość ogarnęła nie tylko moją duszę, ale i ciało. Szczęśliwa, spoglądając przez okno, mą uwagę zwróciła na siebie kobieta, idąca w kierunku mojej chatki. Otworzywszy drzwi, rozpoznałam tę kobietę, to moja babcia! Z zaskoczenia i radości skoczyłam jej na szyję, widząc jej wzruszenie, mi również łzy szczęścia popłynęły po policzkach.
Już nie byłam sama, zamieszkała ze mną ukochana babcia, czekała wraz ze mną na mamę i tatę. Zapewniła mi opiekę matki i codzienne zabawy i rozmowy, których mi brakowało.