Gdybym była duchem i miała moc ostrzegania i dawania rad, to zawędrowałabym do kierowców, którzy siadają za kierownicą po alkoholu.
Odwiedziłabym właśnie tych ludzi, ponieważ może dzięki mojej interwencji byłoby mniej wypadków na drogach. Uratowałoby się więcej ludzkich istnień.
Oczywiste jest, że nie zlikwiduje się w ten sposób wypadków, bo nie wszystkie są spowodowane przez alkohol, ale przynajmniej część byłaby wyeliminowana. Raczej niemożliwe jest również, żeby każdy kierowca mnie posłuchał. Nie wszyscy boją się duchów. Zawsze też znajdą się „mądrzejsi”, którzy będą wiedzieć lepiej, czy są w stanie prowadzić samochód, czy nie. Jednak większość takich popisów „mądrych i odważnych ludzi” kończy się wypadkiem.
Mimo wszystko ostrzegałabym wszystkich przed konsekwencjami tej brawury. Mogłaby się ona skończyć tragicznie, nie tylko dla kierowców. Gdyby jednak osoba prowadząca pojazd przeżyła, to miałaby na głowie sprawę w sądzie, po której najprawdopodobniej przesiedziałaby kilka lat w więzieniu, zniknęłoby jej trochę pieniędzy z konta w banku przez opłacenie prawnika oraz miałaby na sumieniu ludzkie życie. Kiepska perspektywa dalszego życia.
Gdybym naprawdę mogła zostać takim duszkiem, to z wielką chęcią przemówiłabym do rozsądku niektórym „mistrzom kierownicy”. Chciałabym przyczynić się do uratowania wielu ludzkich żyć przez „zwykłą” przestrogę.