Jak kazdy czlowiek,jestem wedrowcem.tkwi we mnie cos z syna marnotrawnego i Robinsona.Kazdy czlowiek dazy do bycia wolnym z wszelka cene.My ludzie mlodzi jestesmy ciekawi swiata,nieposluszni,czasami brakuje nam zdrowego rozsadku.
Bardzo mi sie podoba przypowiesc”O synu marnotrawnym”.Opowiada ona o ojcu i dwoch synach.Jeden z nich,mlodaszy,postanowil opuscic dom rodzinny.Zabral wiec swoja czesc majatku i wyruszyl w swiat.Kiedy po pewnym czasie wrocil skruszony i glodny,ojciec wyprawil no jego czesc uczte.Gdy starszy,posluszny syn zdziwil sie decyzji ojca,ten wytlumaczyl mu,ze cieszy sie z powrotu syna,ktory byl jak umarly,a znow ozyl.Ojcem jest Bog,ktory cieszy sie z kazdgo nawroconego grzesznika.Bog zawsze czeka na ludzi.
Uwazam,ze we mnie tez tkwi cos z syna martnotrawnego,poniewaz nie zawsze jestem posluszna rodzicom.Wiem,ze oni sa dla mnie bardzo wyrozumiali i dobrzy.chca,zeby bylo mi dobrze w zyciu.Lecz ja,tak jak ten syn marnotrawny przychodze do rodzicow z przeprosinami i przyznaje inm racje.
Innym bohaterem,do ktorego my ludzie mlodzi jestesmy podobni jest Robinson.Tak jak on marzymy o lepszym zyciu.Chcemy poznac swiat i zglebiac jego tajemnice.Nieklorzy mlodzi ludzie tak jak Robinson samowolnie opuszczaja dom,zyja niegodziwie,sa egoistami.Czesto mysla tylko o sobie i o swoich przyjemnosciach.Nie martwia sie,ze ktos ich oplakuje i wyglada.Uwazam,ze my tak jak Robinson,gdy znajdziemy sie w trudnrj sytuacji jestesmy przerazeni,zalujemy swych grzechow i win,mamy wyrzuty sumienia.
Mysle,ze jestesmy wedrowcami poszukujacymi nowych przygod i wyzwan.Cieszymy sie z tego,co osiagniemy.Ciagle mamy nowe marzenia.Nieustannie do czegos dazymy,chcemypoznawac nowe miejsca i nowych ludzi.Wydaje mi sie jednak,ze „los twardym jest przeciwnikiem.Najwazniejsze to nie dac sie zlamac,to wszystko co mozna osiagnac”