W opowiadaniu „Jeden Dzień Iwana Denisowicza” Aleksander Sołżenicyn podejmuje temat radzieckich łagrów syberyjskich. Odtwarza on przebieg jednego zwyczajnego dnia z życia zeka Iwana Denisowicza Szuchowa – prostodusznego, rosyjskiego chłopa odbywającego w obozie niesłuszny dziesięcioletni wyrok za szpiegostwo przeciwko ZSRR.
W opowiadaniu zachowana jest swoista antyczna trójedność. Akcja toczy się na przestrzeni dnia w tym samym łagrze, a jedynym wątkiem jest wątek Szuchowa. Ponadto napięcie rozłożone jest w opowiadaniu równomiernie, nie ma punktów zwrotnych ani punktu kulminacynego. Doskonale obrazuje to przytłaczającą monotonię i dramatyczną cykliczność panującą w obozowym piekle. Kolejne jego zakamarki i okrucieństwa czytelnik poznaje z ust trzecioosobowego narratora podstawionego, obeznanego z realiami łagrowymi. Niekiedy mówi on o więźniach w pierwszej osobie co uwiarygadnia jego relację
Nasza kolumna wpadła w ulicę, tamtą przesłoniły bloki mieszkalne.
Jednocześnie narrator posiada wszechwiedzę jedynie o Iwanie Denisowiczu, co sytułuje go niczym tuż za plecami głównego bohatera. Jego relacja przesycona jest gorzkimi obozowymi regułami i niepisanymi zasadami, których przestrzeganie może pozwolić przeżyć wyrok
Walonki najważniejsze. Ręce przy robocie się rozgrzeją.
Wiele z nich adresowanych jest bezośrednio do czytelnika:
Dla ludzi robisz, rób porządnie, a robisz dla zwierzchności, to byle wygląd miało.
Język utrzymany jest przy tym w tonie gawędziarsko – żargonowym (zek, zona, oper, kipisz). Występuje wiele kolokwializmów i zwrotów chłopsko wiejskich.
Całe opowiadanie wolne jest natomiast od wszelkiej subiektywizmu – brak w nim opinii i komentarzy do akcji. Narrator rzetelnie przedstawia obserwowane wydarzenia, a realia obozowe mówią same za siebie. Czytelnik zostaje tą rzeczywistością zbombardowany, jest wrzucany w wir śmiertelnej łagrowej gorączki bez uprzedzenia. Przeraża szczegółowość opisu życia zeków, nie ma w utworze żadnych przemilczeń czy niedomówień. Obiektywnizm i fakty mają silniejszą wymowę niż ogólnikowe i chodźby najbardziej emocjonalne opisy GULAGów.
Sołżenicyn znakomicie potrafi oddziaływać na percepcję odbiorcy odwołując się do zmysłów. Czytelnik doskonale czuje podczas lektury podły smak jedzenia obozowego
Iwan zamieszał ustałą bałandę żeby zobaczyć co trafiło do miski
wraz z zekami cierpi chroniczny głód i przeszywający syberyjski mróz:
Nie ma nic gorszego od tej chwili, kiedy o świcie wychodzi się do pracy. Po ciemku, na mróz, o pustym brzuchu, na cały dzień. Język kołowacieje, gęby nie chce się otworzyć.
Sołżenicyn nie pozostawia jednakże wątpliwości co do historycznej wymowy swojego opowiadania popprzez krótkie rysy biograficzne poszczególnych zeków oraz liczne aluzje do tła historycznego:
Wszystkich tych, którym wyroki się kończyły w czasie wojny trzymali do specjalnego zarządzenia, do czterdziestego szóstego (…) Skończyła ci się dziesiątka, powiedzą, to masz jeszcze jedną. Albo poślą na zesłanie..
Powyższy cytat dowodzi również bezkarnej samowoli naczelstwa wobec traktowanych jakzwierzęta zeków. Nie stanowią oni w oczach dowództwa jednostek a jedynie bezbarwną masę, zestawienie numerów łagrowych. W obozie nie ma mowy o męczeństwie. Zapomnieni przez resztę świata, zeki wiodą życie z dnia na dzień, nie licząc nawet czasu pozostałego do końca wyroku, ich myśli zaprzątnięte są jedynie przeżyciem kolejnego dnia. Wolą nie uświadamiać sobie bezcelowości swojego cierpienia i celowo źle wykonywanej pracy.
Gdyby naczelstwo miało rozum, czyby postawiło ludzi, żeby na taki mróz kilofami ziemię dłubali?
W obozie nie ma żadnych kobiet. Więźniowie stanowią jednak swoiste małe społeczeństwo, które wytworzyło już podstawowe struktury i mechanizmy wewnętrzne, choć często na pozór nie widoczne. W opowiadaniu dokładnie zobrazowana jest wewnętrzna hierarchia i rywalizacja zeków o jedzenie, tytoń bądź odzież, system swoistego rynku przysłóg, rozmaite sposoby dorabiania sobie w krótkim wolnym czasie i wszechobecna korupcja. W obozie nie liczą się dawne pozycje zeków na wolności, a jedynie charyzma i umiejętność wzbudzania u innych szacunku i zaufania. Więźniowie łagru tworzą przekrój rosyjskiego społeczeństwa – wielonarodowego i wielokulturowego, łączącego ludzi o najróżniejszych zawodach i wykształceniu.
Na oko cała brygada jednakowa, czarne numery i waciaki na wszystkich takie same, ale w środku równości nie ma, każdy swoje miejsce zna.
Traktowani jak zwierzęta, zeki sami zaczynają się z czasem do nich upodabniać. Szerzą się donosicielstwo, służalstwo i korupcja. Tylko nieliczni, tak jak Szuchow, potrafią zachować w niewoli ludzką godność
Ale nawet po ośmiu latach łagru nie został szakalem, im dłużej siedział, tym mocniej się trzymał.
Jednym z istotnych symboli zniewolenia więźniów jest odebranie im czasu. Nie mają oni dostępu do żadnego zegarka i porę dnia ustalać muszą według Słońca. Ponadto nieomal cały ich czas jest państwowy – przeznaczony na morderczą pracę. Większość zeków traci w łagrze całe życie. Nawet jeżeli jest im dane wyjście na wolność, są już jedynie ludzkimi wrakami niezdolnymi do samodzielnej egzystencji.
Sołżenicyn wspomina również w „Jednym dniu…” o pararadoksach życia w obozie. Chociaż łagier jest w zasadzie obozem zagładny, w jadalni buchalterom wydaje się posiłki w osobnym okienku, a konwojenci nie mogą strzelać do idących zgodnie z przepisami zeków.
Jednoznaczne i wyjątkowo wymowne jest znaczenie końcowych słów opowiadania:
W jego (Szuchowa) wyroku było takich dni od gwizdka do gwizdka trzy tysiące sześćset pięćdziesią trzy.
Z powodu lat przestępnych doszły trzy dni dodatkowe…
Gorzki smutek tych słów przejmuje dreszczem – czytelnik nie ma już złudzeń, że dla radzieckiego systemu gulag pojęcie humanitaryzmu jest obce i liczy się jedynie czysta urzędnicza statystyka, dla której człowiek nie stanowi jednostki lecz kawałek papieru znumerem
Nawiązując do filmu Mela Gibsona o Drodze Krzyżowej Jezusa Chrystusa, uważam, że „Jeden dzień Iwana Denisowicza” jest swego rodzaju „Pasją” przeciętnego człowieka w obliczu potężnego systemu totalitarnego – radzieckiej Rosji. Aleksander Sołżenicyn, choć srodze losu takiego człowieka doświadczył, kochał swoją ojczyznę i zamiast krytykować, pisał o niej po prostu prawdę. Jednocześnie to ona dawała mu siłę pisarza i nie potrafił tworzyć na emigracji. W omawianym utworze uzmysłowił mi on jak straszny los spotykał ze strony ZSRR samych , często niewinnych niczemu Rosjan, których polityka wogóle nie interesowała, a którzy potrafili znosić swoje cierpienie, ciesząc się tak jak Iwan Denisowicz z drobnych rzeczy i zachować swe człowieczeństwo