18 kwiecień 2008r (czwartek)
Kolejny dzień w gimnazjum.. Poranek był dla mnie bardzo pechowy. Jak się okazało później, nie tylko poranek. Nie pamiętam czy wstałam lewą nogą, ale wszystko potoczyło sie nie tak, jak sobie zaplanowałam. Zbiłam lusterko, oblałam sie kakaem i prawie spóźniłam na autobus.
W szkole kilka godzin upłyneło dość spokojnie, dopóki nie nadeszła lekcja polskiego. Nauczycielka oddawała dyktanda, a ja siedziałam spokojnie i czekałam na swoje, pewna, że niższej oceny niż czwórka nie dostanę. A tu bach! Polonista oznajmia „(imię nazwisko – jedynka)”. Zaskoczona i rozgoryczona tą oceną zaczęłam płakać, tym bardziej, iż była to moja pierwsza jedyna. Nie chciało mi się wracać do domu. I słusznie… Mimo, że rodzice mnie pocieszali, ciągle byłam rozżalona. Na ich twarzach także można było zauważyć wielkie rozczarowanie. Mama po dłuższym namysle stwierdziła, że to wszystko przez komputer i za częste spotkania z koleżankami, więc należy mi się szlaban. Tata natomiast, by załagodzić całą zytuację wszystko sprowadził do żartu i powiedział:”Uczeń bez jedynki to jak żołnież bez karabinu” i dodał:”Albo to jeszcze jedną jedynkę dostaniesz, córeczko?”. Te słowa wcale mnie nie pocieszyły. Powiedziałabym nawet, że załamały. Z żalem pobiegłam opowiedzieć babci o całym wydarzeniu. Babcia powiedziała, że nie mam powodu do lamentowania, gdyż ludzi spotykają większe nieszczęścia.
Stwierdziłam że babcia ma rację. Jedna jedynka to w końcu jeszcze nic takiego i każdemu się może przytrafić. Oby nie za często! 😀