Godzina 4:30, powoli, bardzo leniwie podnoszę się z łóżka, które jest obok okna. Okna, które jest moim jedynym widokiem na świat. Pierwsze co robię to od razu klękam i odpowiadam, krótką poranną modlitwę. Zaraz po odmówieniu pacierza, wyglądam przez okno, jest ciemno, nic nie widać oprócz lekkiego ruchu koron drzew. Cały czas myślę jak pomóc ludziom, jak ich wesprzeć duchowo, fizycznie oraz psychicznie. Sam już jestem trochę zmęczony, ale to nie ważne, moim celem jest pomagać ludziom, muszę go zrealizować. Wybija godzina 5:00 udaje się do Klasztoru z resztą mnichów aby odprawić Lordy. Po skończeniu odprawiania godziny liturgicznej udaje się na pierwszy posiłek w dzisiejszym dniu. Po skończeniu posiłku idę do pokoju i zaczynam myśleć, układać wiersze, tworzyć jednym słowem. Wybija 9:00 rano i po raz kolejny udaje się do Klasztoru, aby odprawić sekste, none, oraz nieszpór i komplete. Do końca dnia nie wychodziłem już z Klasztoru. Wyszedłem z niego o godzinie 6:00 po południu, aby o godzinie 7:00 położyć się spać.