Każdy człowiek marzy, lub niegdyś marzył o tym, by wzbić się w przestworza, wysoko?
Pewnego słonecznego poranka, gdy szłam do szkoły, stało się ze ,mną coś dziwnego. Nagle poczułam, że wcale nie chcę iść na lekcje. Spojrzałam w niebo i zapragnęłam wzbić się w górę, ponad otaczające mnie budynki i drzewa. Zapragnęłam latać. A pragnęłam tak mocno, że nagle, ku memu ogromnemu zdziwieniu, uniosłam się. Może o metr, może o pół metra, ale uniosłam się! Pomyślałam więc znów o tym, że chcę, muszę polecieć i wzniosłam się wyżej? i jeszcze wyżej i ? leciałam! Ludzie otaczający mnie dookoła zdawali się tego nie zauważać. Każdy tak zajęty był własnymi sprawami, że nie obchodziło go to, co się dzieje w jego otoczeniu. Ale dla mnie była to okoliczność sprzyjająca, gdyż nie jestem pewna, jaką reakcję wywołałby mój lot.
Wznosiłam się coraz wyżej, a cały świat zostawał tam w dole. Czułam się tak, jakby na
ziemi pozostały również wszystkie moje smutki i zmartwienia. Łagodny, letni wietrzyk mierzwił mi włosy, słońce odbijało się w bieli chmur cudownym blaskiem. Byłam wtedy panem świata, wolnym ptakiem, który leci tam, gdzie go tylko skrzydła poniosą. Spojrzałam w dół i zobaczyłam niemal cały świat. Wszystko było tak zabawnie małe! Małe domy, łąki jak wycięte z materiału kwadraciki i góry wyglądające jak babki z piasku. Ludzie za to, byli malutkimi, czarnymi plamkami.
Pomyślałam, że skoro już lecę, to mogę odwiedzić miejsca, w których nigdy nie byłam. Wydawało mi się to ogromnie ekscytujące, więc zaczęłam szybować coraz szybciej.
Wiatr niósł mnie coraz to dalej. Krajobrazy pode mną zmieniały się z zaskakującą szybkością. Widziałam wielkie miasta, piękne, ogromne pustynie oraz cudne, zielone lasy. Świat był taki piękny!
Czas mijał, był już wieczór i zdałam sobie sprawę, że pora wracać. Nie wiedziałam tylko jak?zgubiłam się! Ale na szczęście, gdy pomyślałam o tym, że chcę być już w domu, zerwał się silniejszy wiatr i poniósł mnie w jego stronę. Podróż powrotna była wspaniała. Niebo lśniło czerwonawym blaskiem, a pomarańczowe słońce powoli ustępowało miejsca księżycowi.
Leciałam długo i gdy nareszcie ujrzałam swe okolice, była już noc. Skierowałam lot ku mojemu domowi i wylądowałam gładko przed jego drzwiami. Weszłam i gdy mama spytała, gdzie byłam tak długo, odpowiedziałam tylko: ? Nie uwierzysz mamo, ale spełniałam marzenia?