Gdy się obudziłem rano zobaczyłem ląd na horyzoncie, bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ spędziełem 17 dni na statku. Odzyskałem nadzieje na powrót do domu, dzięki ziemi Feaków. Gdy myślałem o spotkaniu z żoną i synem, nagle zerwał się gwałtowny wiatr, fale zaczęły uderzać w mój statekjakby chciały stoczyć z nim walkę. Zaczołem się niepokoić, nie wiedziałem co będzie dalej. Gdy muślałem o tej całej sytuacji,nie zauważyłem jak ogromna fala zakrywa moją tratwę. Straciłem wszystkie moje siły i straciłem ochoyę na walkę. Gdy woda uderzyła we mnie, szybko wróciły i chęci do walki z żywiołem. Po chwili znalazłem się pod tratwą. Pomyślałem i po chwili powiedziałem sobie „Nie moge się poddać i się nie poddam muszę to przetrwać”. Więc podjąłem walkę o przetrwanie, walkę z samym sobą. Zanim zdążyłem wyjść spod wody, mineło sporo czasu. Jednak popłynołem na ląd, a z ust wypluwałem słoną wodę, która przepełniła me płuca. Długo borykałem się z falami zanim dotarłem do tratwy. Wskoczyłem na nią w ostatniej chwili, uniknółem śmierci. Nie potrafię opisać moich uczuć, jak się cieszyłem, że wygrałem tę walkę. Nie tylko przezwyciężyłem tę walkę, ale również swój strach. Teraz gdy piszę tę kartkę, jestem niesiony przez falę. Rozmyślam, co będzie dalej. Ta moja bezczynność zaczyna mnie już nudzić, lecz silniejsz jest nie pewność, która mi daje powód do rozmyślania. Nie mam pweności, czy skończę tę tułaczkę, ale nie tracę nadziei. Płynę dalej i czekam na szczęśliwe zakończenie mojej przygody.