24 stycznia 2007 r.
Popadłam w depresję. Nigdy nie było mi tak przykro. Dowiedziałam się, że jestem przeznaczona na opał!
Od kilku dni przypuszczałam, że stanie się ze mną coś niedobrego. Antek, syn moich właścicieli, nie bawił się moimi gałązkami, co było dość dziwne, bo zawsze lubił spędzać w ten sposób czas. Jego siostra nie jadła już doczepionych do mnie cukierków i pierniczków, a pies potraktował mój pień w okropny sposób.
Zastanawiam się, dlaczego w ogóle pozwoliłam na to, żeby obcy ludzie zabrali mnie do domu? Po co godziłam się na wieszanie łańcuchów, bombek, świecidełek na moim ciele? Czuję się upokorzona. Ciekawe, czy domownicy już w grudniu wiedzieli, co zrobią ze mną po świętach? Oni nie wiedzą, ze rośliny też mają uczucia. Myślą, że tylko człowiek posiada rozum i jest wszechmocny. Nie mają pojęcia, że się mylą.
O moim przeznaczeniu dowiedziałam się przez przypadek. Pani domu stwierdziła, że chce trochę zaoszczędzić tej zimy na opale, więc ja będę przeznaczona do rozgrzania pieca. Byłem bardzo poruszona, gdy to usłyszałam. Bałam się, że dostanę zawału. Jak ja przeżyję te okropne katusze?
Jestem złej myśli. Czy istnieje życie po spaleniu? Mam nadzieję, że doczekam się odpowiedzi na pytanie.