Katyń jako symbol męczeństwa Polaków na Wschodzie

 

 

Katyń – to nazwa, która jest jakby streszczeniem miejsca zbrodni dokonanej na niewinnych ludziach przez bezwzględnych katów. To symbol męczeństwa Polaków. Męczeństwa godnego najwyższej czci i pełnego szacunku. Tam, w lesie katyńskim, bez żadnego konkretnego powodu, bez możliwości pożegnania się z bliskimi, bez godnego pochówku, zostali zamordowani polscy jeńcy. Zakopano ich w dole, jak najgorszych złoczyńców, tak, by nikt o tym nie wiedział, a prawda by nigdy nie wyszła na jaw.

Akt ludobójstwa, dokonany wiosną 1940 r. na polskich oficerach (i nie tylko) został określony przez prawo międzynarodowe i Członków Komisji Katyńskiej, Izby Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych, jako masowy mord i zbrodnia. Stwierdzenie to, znalazło wyraz w Konwencji o Ludobójstwie, zainicjowanej przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w grudniu 1946 r., która weszła w życie 12 stycznia 1951 r. Konwencja określała w artykule drugim, jako ludobójstwo […] następujące akty, popełnione z zamierzeniem zniszczenia, w całości lub częściowo, narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej grupy:

a) zabijanie członków grupy;

b) powodowanie poważnych, cielesnych lub umysłowych szkód, dotyczących członków grupy;

c) rozmyślne narzucanie członkom grupy warunków życia, obmyślanych celem sprowadzenia jej fizycznego zniszczenia, w całości lub w części;

d) narzucenie sposobów, mających na celu zapobieganie urodzeniom wewnątrz grup;

e) przymusowe przenoszenie dzieci grupy do innej grupy […].

Definicja powyższa ma takie brzmienie, że masowy mord katyński musi być uznany za klasyczny przykład ludobójstwa. Jeńcy polscy zostali bowiem wymordowani z rozmysłem i planowo, i jedynie dlatego, że byli Polakami, czyli z zamiarem zniszczenia wartościowej części narodu polskiego. Historia tej zbrodni świadczy o tym ponad wszelką wątpliwość. Jak wiadomo bowiem, jeńcy polscy nie byli zabijani w ogniu walki ani pod wpływem namiętności, wywołanych stoczeniem bitwy i będących odruchem krwiożerczego zdziczenia wojennego. Masowy ten mord nastąpił bowiem aż w kilku miejscach po ustaniu działań wojennych, w następstwie których ci polscy żołnierze dostali się do sowieckiej niewoli. Mordu dokonano na podstawie, powziętej na zimno decyzji, nawet nie władz wojskowych, lecz rządu Związku Sowieckiego. Z Moskwy bowiem szły szczegółowe instrukcje, jak przygotować i jak wykonać masowe likwidacje 15 tysięcy polskich jeńców trzech obozów: Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa.

Skład tych obozów nie był przypadkowy. Armia Czerwona, która 17 września uderzyła od tyłu na wojsko polskie, „stawiające opór najazdowi hitlerowskiemu”, wzięła na skutek swego zdradzieckiego napadu blisko 250 tysięcy polskich jeńców. Spośród tej liczby, w ciągu jesieni roku 1939, po przeprowadzeniu dokładnej i starannej selekcji, skupiono w trzech wspomnianych obozach najbardziej wartościowy żywioł polski. Wśród blisko 9 tysięcy oficerów znaleźli się: wyżsi oficerowie sztabowi i specjalni, a między oficerami rezerwy około 700 lekarzy, kilkudziesięciu profesorów i docentów szkół akademickich, dalej po kilkuset inżynierów, nauczycieli, prawników, urzędników, wielu wybitnych duchownych, literatów, dziennikarzy, przemysłowców, kupców. W obozie ostaszkowskim umieszczono szczególnie ważną grupę Polaków. Byli to oficerowie i podoficerowie policji, żandarmerii, wywiadu, Korpusu Ochrony Pogranicza i straży więziennej.

W książce Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów z przedmową generała Władysława Andersa czytamy o składzie osobowym wymordowanych obozów, że byli to […] przedstawiciele wszystkich warstw społeczeństwa polskiego, będący najwyższym wytworem jego kultury we wszystkich dziedzinach życia. Strata wielotysięcznej masy tego rodzaju byłaby tragicznym ciosem w dorobek cywilizacyjny każdego narodu, a przez to zarazem ludzkości […]. Wszyscy pomordowani, mieli stać się żołnierzami formowanej polskiej armii w ZSRR (Polskich Sił Zbrojnych), którą tworzono, na mocy porozumień z władzami sowieckimi, pod dowództwem generała Władysława Andersa. Od pierwszych jednak rozmów z sowietami, aż do ostatniej chwili pobytu polskiej armii na obszarze ZSSR, sprawa odnalezienia zaginionych jeńców, była nieustannym przedmiotem najwyższych starań generała. Polacy, którzy od dawna niepokoili się o losy innych grup oficerów z trzech internowanych obozów, zażądali ich zwolnienia. Około 400 oficerów zdołano zebrać ze wszystkich stron Rosji, ale nikogo spośród zaginionych nie udało się odnaleźć. Nie potrafiono dać żadnego wyjaśnienia na wielokrotnie ponawiane pytania. Polscy dowódcy, pracując z sowieckimi władzami, nigdy nie otrzymali jasnej i konkretnej informacji o 14.500 polskich jeńców. Dopiero w kwietniu 1943 r., kiedy radio niemieckie ogłosiło światu wiadomość o odkryciu mogił katyńskich i potem zaczęło ogłaszać nazwiska identyfikowanych zwłok, sprawa zaginionych Polaków na wschodzie ujrzała światło dzienne. Generał Anders tak napisał w przedmowie książki Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów: […] nie mogłem mieć wątpliwości, że pomordowani są właśnie tymi oficerami polskimi, którzy mieli wejść w skład naszej armii i których nadaremnie poszukiwałem na terenie ZSSR, o których odnalezienie czyniliśmy wielokrotne i daremne starania u najwyższych władz sowieckich, interweniowałem również w tej sprawie osobiście u Stalina. Odkrycie Katynia musiałem uważać nie tylko za tragiczne i przeczuwane wyjaśnienie tajemniczego zaginięcia jeńców, ale również za rozstrzygnięcie tego, wielokrotnie ponawianego wobec władz sowieckich pytania, na które nigdy przedtem nie otrzymałem od nich odpowiedzi […].

Przyszły dalsze wypadki. Rząd sowiecki odmówił zgody na wysłanie komisji śledczej Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Ogłoszono urzędowy zbiór dokumentów niemieckich i sprawozdanie Międzynarodowej Komisji Lekarskiej, a w styczniu roku 1944 Sowiecka Komisja, złożona wyłącznie z obywateli tego państwa, ogłosiła swój własny komunikat na temat zbrodni katyńskiej. Później przyszedł proces norymberski, podczas którego oskarżycielem w tej sprawie byli przedstawiciele ZSSR, a wśród czterech sędziów zasiadał sędzia sowiecki. Niemniej nie udowodniono oskarżonym i skazanym w tym procesie zbrodniarzom winy za ów potworny, masowy mord. Wato dodać, że na procesie, nie było przedstawicieli narodu polskiego. Nie było ich również wśród sędziów, ani wśród oskarżycieli, ani nawet między dopuszczonymi tam przedstawicielami prasy. Za przedstawicieli takich osobiście nie mogę uznać wysłanników administracji p. Bieruta. Nigdy też jeszcze dotąd ani nie były wzięte pod uwagę w przewodzie sądowym, ani nie zostały podane do wiadomości opinii świata, materiały i dokumenty strony polskiej, dotyczącej tej sprawy.

Nie wolno pominąć też faktu, że wobec konsekwentnego sposobu mordownia i jednakowego rodzaju uszkodzeń postrzałowych nie ulega wątpliwości, iż strzały w kark były oddawane do polskich jeńców z bezpośredniej bliskości. W toku badań zwrócono baczną uwagę na istnienie powszechnie znanych cech, powstałych w wyniku oddania strzału z bezpośredniej bliskości, a to zarówno na samych zwłokach jak i na ich odzieży. Za pomocą zdjęć w podczerwieni oraz prób mikroskopowych i mikrochemicznych ustalono z całą pewnością, że strzały zostały oddane w kark z bezpośredniej bliskości w taki sposób, że broń dotykała celu tzn. albo skóry ofiary, albo podniesionego płaszcza. Istotne jest również to, że jeśli wziąć pod uwagę ogromną liczbę pomordowanych z góry ma się pewność, że egzekucja ta była wykonana planowo, seryjnie i wprawną ręką. Trzeba także pamiętać, że u licznych zwłok (ułożonych w pozycji leżącej na brzuchu), stwierdzono, iż ramiona były poprostu skrzyżowane na plecach; w innych wypadkach stwierdzono spętania krzyżowanych na plecach rąk. W największym z grobów – grobie „L”, zaledwie 5 procent wydobytych zwłok okazuje spętania rąk; zaledwie kilka ofiar w grobach 2 i 5. Natomiast ofiary, pochodzące z grobów 4 i 6 bez wyjątku mają ręce skrępowane na plecach, zaś w grobach 3, 7 i 8 nie stosowano tego środka przed egzekucją. Spętani byli przeważnie młodsi oficerowie i podchorążowie, którzy w przeciwieństwie do starszych stawiali opór do ostatniej chwili, względnie próbowali ucieczki.

Należy zauważyć, że technika tych spętań jest jednakowa, co wskazują setki przykładów. Wnosić z tego należy, że wykonanie ich jest dziełem ręki pewnej, brutalnej, tej samej, której doszukiwać się należy przy oddaniu tysięcy precyzyjnych strzałów w kark.

Jako ostatni argument, który potwierdza odpowiedzialność władz sowieckich za zbrodnię katyńską pragnę przytoczyć fragment z pamiętników brytyjskiego premiera Winstona Churchilla, który w rozdziale XLI opisał stosunki między Rosją a zachodnimi sprzymierzeńcami i poświęcił strony 678-681 sprawie Katynia: […] Doszło wtedy – czytamy w pamiętniku Churchilla – do zerwania pomiędzy rządem sowieckim a polskim rządem na wygnaniu w Londynie. Kiedy wojska niemieckie i sowieckie najechały Polskę we wrześniu 1939, w następstwie paktu Ribbentrop – Mołotow, wiele tysięcy Polaków poddało się Rosji, z którą Polska nie była w wojnie i podległo internowaniu. W rezultacie dalszych nazistowsko – sowieckich porozumień, wielu z nich wydano Niemcom dla celów przymusowej pracy. Według konwencji genewskiej, jeńcy stopnia oficerskiego nie mogli być tak traktowani i spośród 140500 Polaków, trzymanych przez Sowietów 8000 to byli oficerowie. Poważna liczba tych oficerów należało do inteligencji, w czym do profesorów uniwersytetów, inżynierów, i przywódców społecznych, którzy zostali zmobilizowani jako rezerwiści. Do wiosny 1940 nadchodziły z przerwami wiadomości od tych więźniów. Od kwietnia 1940r jednak zaległa cisza dokoła tych trzech obozów. Przez trzynaście do czternastu miesięcy żaden ślad ich istnienia się nie pojawił. Byli z pewnością w sowieckich rękach, lecz ani żaden list, wiadomość, zbieg czy strzęp informacji nie nadeszły nigdy od nich […].

Na kolejnych kartach swoich pamiętników Churchill tak pisze o sprawie katyńskiej: […] W początku kwietnia 1943 Sikorski przyszedł do mnie pod numer 10 Downing Street. Powiedział mi, że ma dowody wymordowania przez Sowietów 15000 polskich oficerów i innych więźniów, znajdujących się w ich rękach, i że zos

tali oni pogrzebani w dużych grobach, w lesie, głównie koło Katynia. Miał dużo materiału dowodowego. Ja powiedziałem mu: Jeśli oni nie żyją, nic nie może pan zrobić, co by ich przywróciło do życia. Odpowiedział mi, że nie może utrzymać swoich ludzi i że podali oni tę wiadomość do prasy. Bez informowania brytyjskiego rządu o swoich zamiarach polski gabinet w Londynie wydał 17 kwietnia komunikat o zwróceniu się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Szwajcarii o wysłanie delegacji do Katynia, celem przeprowadzenia badań na miejscu. 20 kwietnia polski ambasador w Rosji otrzymał polecenie wyjaśnień od Rosjan o niemieckiej wersji.

W dniu 13 kwietnia niemieckie radio publicznie oskarżyło rząd sowiecki o wymordowanie 14500 Polaków w trzech obozach i zaproponowało międzynarodowe śledztwo na miejscu, odnośnie do ich losu. Nie możemy się dziwić, że rząd polski skłonił się do tego planu, ale Międzynarodowy Czerwony Krzyż oświadczył z Genewy, że nie może podjąć żadnego śledztwa w sprawie niemieckiego twierdzenia, dopóki odpowiednie zaproszenie do tegoż nie zostanie otrzymane od rządu sowieckiego. Niemcy wobec tego przeprowadziły swoje własne badania i komitet rzeczoznawców, sprowadzony z krajów pod niemieckim wpływami, wydał szczegółowy raport, stwierdzający, że powyżej 10000 ciał znaleziono w masowych grobach i że dokumenty przy nich znalezione oraz wiek drzew, zasadzonych na grobach, wskazywał na egzekucję, dokonaną na wiosnę 1940 r., kiedy obszar był pod władzą sowiecką […].

Myślę, że przytoczone argumenty pozwalają w pełni zgodzić się ze stwierdzeniem, zawartym w temacie niniejszej pracy. Ponadto uważam, że masakra katyńska, dokonana w ZSSR, była wyjątkowo brutalna i perfidna, a to, że ukrywano ją i tajono świadczy o wielkiej bezduszności, obłudzie i fałszu radzieckich władz. Do roku 1990 sprawa katyńska pozostawała ściśle tajna i nie „oglądała” światła dziennego. Dopiero w październiku 1992 roku, władze rosyjskie ostatecznie ujawniły, co wydarzyło się wiosną 1940 r. W mojej opinii, Katyń był i pozostanie nadal w pamięci Polaków, a w szczególności rodzin katyńskich, jako tragedia, która nigdy nie powinna się była wydarzyć i która nigdy nie może się powtórzyć.