Korydon smutny na śmierć Palmiry

Korydon dopadł pożądanej ciszy,
W której go tylko zwierz lasowy słyszy,
Tam flet o drzewo tłucze, z nóg się wali

I tak się żali:

„Już ja ginąć więcej nie będę na tobie,
Moje Palmirę położywszy w grobie;
Już z nią na chłodzie pod sosną nie siędę,

Grać jej nie będę.

Niech tam wilk srogi dusi moje trzody,
Niech pije, kto chce, mym kuszem do wody;
Niemasz Palmiry, co wraz ze mną piła,

Gdy spieka, była.

Płacz, mój psie wierny, ona cię lubiła,
Ona cię sercem i mlekiem karmiła,
Ty teraz zdechniesz z głodu, mnie z żałości

Wyschną te kości.

Przyjdźcie, pasterki, z okolicy całéj,
Na grób jej kwiaty będziecie rzucały
I chodząc wkoło ziemnej jej mogiły,

Tę pieśń nuciły:

„Palmiro, pewnie ty nie czujesz tego,
Jak bolejemy z rozłączenia twego,
Ni Korydonem twym się nie turbujesz,

Ty nic nie czujesz.

Wczoraś tak miło na nas poglądała,
A dziś, jakbyś to nigdy nas nie znała:
Zimno u siebie twe siostry przyjmujesz,

Ty nic nie czujesz!

Któż między nami jaką zrobi sprawę,
Kto nam na wiosnę powydziela trawę,
Kto zgadnie, wiele owce mleka dały

Na wydój cały?

Nieśmyż w ostatnie góry i niziny
Smutne sieroctwa naszego nowiny,
Niech skała stale podaje żal szczéry

Z straty Palmiry”.

Tak jej śpiewajcie, a ja kamień biały
Położę na jej grobie i ten mały
Sam swoją ręką nagrobek wyznaczę:
„Tu swej Palmiry Korydon płacze”.