Znalazłam się w dziwnym mieście. Było opustoszałe, pozbawione życia, wymarłe. Szłam wzdłuż szerokiej, posępnej alei. Otaczały mnie majestatyczne budowle, które rzucały martwe, nienaturalne cienie potęgujące nastrój grozy i tajemniczości. Niepokojący labirynt dróg zdawał się nie mieć wyjścia. W końcu doszłam do rozległego placu, wokół którego ciągnęły się rzędy arkad. Na środku wznosił się mistyczny posąg, przedstawiający nierealną postać. We frontach budowli tkwiły znieruchomiałe zegary stale wskazujące południe. Głuche milczenie sprawiało, że słyszałam bicie własnego serca.
Nagle zegary oszalały, wskazówki kręciły się w niewłaściwym kierunku, ziemia zadrżała i usłyszałam przeraźliwy hałas. Spomiędzy budynków wyjechała rozpędzona lokomotywa otoczona kłębami dymu. Minęła mnie, wzbijając w powietrze tumany kurzu, i wjechała w prześwit między arkadami. Po chwili znów zapanowała martwa cisza. Stałam zaskoczona i oniemiała ze strachu. Miałam wrażenie, że dostanę pomieszania zmysłów . . .
Obudziłam się. To był tylko koszmarny sen. Czując ogromną ulgę podniosłam się i rozejrzałam dookoła. Byłam w dziwnym mieście . . .