Wiele lat temu, kiedy byłem jeszcze małym dzieckiem, mama czytała mi mity o greckich bogach. Był to dla mnie bajkowy świat i nigdy nie pomyślałbym, że spotka mnie coś podobnego do zdarzenia mającego miejsce kilka tygodni temu.
Były wakacje. Pojechałem z przyjaciółmi na obóz letni do Grecji. Przez kilka pierwszych dni było świetnie.
Do czasu, kiedy pewnego upalnego dnia naszych wymarzonych wakacji ukąsił mnie wąż.
Z tego, co słyszałem z opowiadań kolegów moja twarz zrobiła się blada jak kartka papieru i od razu zemdlałem. Wszyscy zamarli z przerażenia, jedynie Kacper zadzwonił po karetkę.
Wydawało mi się, że jestem w jakimś czarnym tunelu w poprzek którego płynie rzeka, na początku której stała jakaś postać.
Podszedłem bliżej.
Nie widziałem jego twarzy, domagał się jednak ode mnie jakiejś monety.
Nie wiedziałem, o co mu chodzi, ale odruchowo włożyłem rękę do kieszeni od spodni i w tej chwili nie znalazłaby się w świecie miara, która opisałaby moje zdziwienie.
W kieszeni była właśnie ta moneta. Dałem ją temu stworzeniu, które w zamian za tą zapłatę przewiozło mnie rzeką do dziwnej krainy.
Było tam ciemno i smutno. Słychać było jęki i skomlenia, które docierały w sam głąb mojej głowy i kłębiły się tam zwojami bolesnych omamów.
Szedłem przed siebie czując na swoim ciele nieprzyjemny dotyk śmierci. Zatrzymałem się na chwilę a z otaczających mnie ciemności nagle wyłoniły się świecące ślepia. Usłyszałem dźwięk podobny do warczenia psa, ale był to dźwięk niewyobrażalnie głośny i niski.
Chwilę później ze ślepi wyrosła postać, która zaczęła biec w moją stronę. Uciekałem.
Owa postać wyglądem przypominała Cerbera broniącego świata podziemnego z dawnych mitów Greckich.
Biegłem ile sił w nogach, ale czułem, że już nie mogę. Straszliwa bestia była coraz bliżej.
W końcu ogromnym skokiem pokonała kilkadziesiąt metrów i była już na mnie. Czułem jej gorący oddech na całym moim ciele. Myślałem, że już po mnie, kiedy psa odepchnęła kobieta, która była najstraszniejszą wiedźmą, jaką widziałem. Nie potrafię opisać jej wyglądu, ale była naprawdę przerażająca.
Jednak uratowała mnie przed Cerberem.
Nic już nie widziałem. Otaczająca mnie ciemność stawała się coraz czarniejsza. Biegłem za tą kobietą. Wydawało mi się, że droga się nie kończy.
Kiedy stanęliśmy otoczyły mnie jeszcze dwie straszliwe wiedźmy. Już wiedziałem – to erynie. Im nie można ufać.
Okrążyły mnie i zaczęły wypowiadać przedziwne słowa, których nie znałem. Układały się jednak one w spójną całość przypominającą lament.
Czułem jak uchodzi ze mnie cała radość a razem z nią życie.Ocknąłem się jednak z tego transu i udało mi się oswobodzić z objęć złych sióstr zemsty.
Biegłem teraz dalej w głąb Hadesu. Mijałem ludzi i bogów odpracowujących swoje winy w wyjątkowych męczarniach. Chciałem się stamtąd wydostać. Biegłem przez skały i doliny śmierci, widziałem rozpacz i śmierć.
W pewnej chwili wyrósł przede mną potwór o lwiej głowie, ciele przypominającym kozie i wężowym ogonie.
Spojrzał na mnie swoimi olbrzymimi, czerwonymi, pełnymi nienawiści ślepiami i odgryzł mi rękę.
Z utraconej kończyny strumieniem lała się krew. Czułem jak z każdą sekundą litrami mi jej ubywa.
Byłem taki słaby. Wiedziałem, że to koniec, ale bestii było mało. Być może zapach krwi rozochocił ją do dalszej zabawy moim ciałem. Rzuciła się na moją osobę, rozszarpując mnie na drobne kawałki.
Chociaż moje ciało było martwe, nadal widziałem pastwiącego się nad nim potwora.
Wtedy wszystko znikło. Znów nastała ciemność, w której teraz migało jasne światło.
Otworzyłem oczy i zauważyłem, że leżę w sali szpitalnej.
W około słyszałem krzyki kolegów, którzy nieposiadali się z radości, że żyję.
Byłem jednak za słaby, żeby się podnieść.
Kiedy po kilku dniach wróciłem do siebie, skończyła się nasza wyprawa i musieliśmy jechać do domu. Do dziś nie zapomniałem świata, w którym byłem podczas śpiączki i nadal wstaję w nocy zalany potem budząc się z sennych koszmarów o Hadesie.