Kryzys nauki

Kryzys nauki
Muszę być przygotowany na to, że w miejscu poświęconym naukom sprzeciw wzbudzi już tytuł tych wykładów (…). Kryzys naszych nauk – czyż można o tym mówić poważnie? Czy opinia ta, tak często słyszana w obecnych czasach, nie brzmi nieco przesadnie? Kryzys nauki nie znaczy przecież nic innego jak tylko to, że problematyczna stała się jej autentyczna istota, cały jej sposób stawiania sobie zadań i wypracowywania odpowiedniej do nich metody. Odnosić się to może do filozofii, której w naszych czasach zagraża sceptycyzm, irracjonalizm czy mistycyzm. To samo odnosić się może także do psychologii, jeśli nie chce być ona jedną spośród nauk pozytywnych i rości sobie pretensje do filozofii. Lecz jak można mówić wprost i całkiem poważnie o kryzysie nauk w ogóle, a więc także i nauk pozytywnych, w tym czystej matematyki i czystego przyrodoznawstwa, których nie możemy przecież przestać podziwiać jako przykładów ścisłej i w najwyższym stopniu efektywnej naukowości? Niewątpliwie ukazują się one jako zmienne w ogólnym stylu swego systematycznego postępowania teoretycznego i metodycznego. Ostatnio przełamały grożące im pod tym względem skostnienie zwane fizyką klasyczną, grożące jako rzekome dopełnienie ich stylu potwierdzonego przez stulecia. Lecz czy zwycięska walka przeciw ideałowi klasycznej fizyki, a także trwający jeszcze spór o odpowiednio do jej sensu autentyczną formę strukturalną czystej matematyki znaczy, że wcześniejsza fizyka i matematyka nie były jeszcze naukowe, czy też że jeśli były, to jako obarczone pewnymi niejasnościami lub ograniczeniami nie osiągnęły w obszarze swych badań oczywistych wglądów? Czyż nie są to wglądy narzucające się także i nam, którzy uwolniliśmy się od tych ograniczeń? Czy przyjmując postawę fizyków klasycznych nie rozumiemy stąd całkowicie, jak doszły w niej do skutku wszystkie wielkie i na zawsze ważne odkrycia, a oprócz nich całe mnóstwo wynalazków technicznych, które słusznie podziwiane były przez wcześniejsze pokolenia? Fizyka reprezentowana prze Newtona czy Plancka, Einsteina czy jeszcze kogoś innego w przyszłości zawsze była i zawsze pozostanie nauką ścisłą. Pozostanie ona nią nawet jeśli rację mają ci, którzy sądzą, że nie można oczekiwać jakiegoś absolutnie ostatecznego kształtu stylu strukturalnego jej całościowego postępowania teoretycznego, że nie da się go osiągnąć.
Podobna kwestia pojawia się oczywiście także w wypadku innej dużej grupy nauk, które zaliczamy zwykle do nauk pozytywnych, mianowicie w wypadku konkretnych nauk humanistycznych. Jakkolwiek by się rzecz miała z ustawicznie prowokującym spory zwracaniem się ich w stronę ideału ścisłości właściwej naukom przyrodniczym, pozostaje pewna problematyczność, która zresztą dotyczy także stosunku dyscyplin biofizycznych (\”konkretnych\” nauk przyrodniczych)) do nauk przyrodniczych o ścisłości matematycznej. Ścisłość naukowości wszystkich tych dyscyplin, oczywistość ich teoretycznych dokonań i ich ciągłe, oszałamiające sukcesy nie ulegają wątpliwości. (…) Zgodnie z tym przyznajemy wstępnie rację pierwszemu odruchowi protestu, jaki u naukowców pewnych swej metody wzbudzi tytuł tych wykładów. (…)
Być może jednak przy innym sposobie rozważań, mianowicie wychodząc od powszechnego narzekania na kryzys naszej kultury i od przypisywanej naukom roli w nim ukażą się nam motywy poddania naukowości wszystkich nauk poważnej i absolutnie koniecznej krytyce, bez porzucania przy tym początkowego sensu ich naukowości, nienaruszalnego ze względu na słuszność ich metodycznych dokonań.
Przedstawioną właśnie zmianę całego kierunku rozważań rzeczywiście chcemy zrealizować. Przeprowadzając ją zauważymy zaraz, że problematyczności, na jaką choruje psychologia, i to nie jedynie w naszych czasach, lecz już od stuleci, przysługuje kluczowe znaczenie dla ujawnienia się zagadkowych, nierozwiązywalnych niezrozumiałości współczesnych nauk, nawet i matematycznych, i w związku z tym dla pojawienia się pewnego rodzaju zagadek świata, które były obce wcześniejszym epokom. Wszystkie one sprowadzają się do zagadki subiektywności i przez to wiążą się nierozerwalnie z zagadką tematyki i metody psychologii. Tyle tylko tytułem wprowadzenia w głębszy sens celu tych wykładów.
Naszym punktem wyjścia będzie zmiana ogólnej oceny nauk, jaka zaczęła się dokonywać na przełomie zeszłego stulecia. Dotyczyła ona nie tyle ich naukowości, ile raczej tego, co nauka w ogóle znaczy i znaczyć może dla ludzkiego istnienia. Wyłączność, z jaką cały światopogląd wykształconego człowieka drugiej połowy XIX wieku dawał się określać przez nauki pozytywne, i fakt, że zaślepiała tego człowieka zawdzięczana im prosperity, znaczyły obojętne odwrócenie się od pytań, które dla autentycznej ludzkości są pytaniami rozstrzygającymi. Nauki o samych tylko faktach sprowadzają człowieka do samego tylko faktu. Zmiana powszechnej oceny nauki była nieunikniona szczególnie po wojnie i, jak wiemy, wśród młodszego pokolenia przerodziła się z czasem wręcz we wrogość. Pośród trudów i potrzeb naszego życia – słyszymy – nauka nie ma nam nic do powiedzenia. Wyklucza zasadniczo te właśnie pytania, które dla ludzi, poddanych w naszych nieszczęsnych czasach brzemiennym w skutki przewrotom, są pytaniami palącymi, pytaniami o sens lub bezsens całego ludzkiego życia. Czy w swej ogólności i konieczności dla wszystkich ludzi nie wymagają one także ogólnego namysłu i odpowiedzi dokonanych na podstawie rozumnego wglądu? Dotyczą one ostatecznie człowieka jako decydującego w sposób wolny o swoim zachowaniu wobec otaczającego go ludzkiego i pozaludzkiego świata, jako wolnego w swych możliwościach rozumnego kształtowania siebie i swego otoczenia. Co o rozumie i nierozumie, co o nas, ludziach, jako podmiotach tej wolności ma do powiedzenia nauka? Nauka dotycząca jedynie ciał materialnych oczywiście nic, unika ona przecież wszelkiego subiektywizowania. Jeśli zaś chodzi o nauki humanistyczne, które przecież we wszystkich swych dyscyplinach ogólnych i szczegółowych rozpatrują człowieka w jego duchowym istnieniu, a więc w horyzoncie jego historyczności, to mówi się, że ich ścisła naukowość wymaga, aby badacz wykluczył dokładnie wszelkie wartościujące zajmowanie stanowiska, wszelkie pytania dotyczące rozumu i nierozumu uczynionej tematem ludzkości oraz wytworów jej kultury. Naukowa, obiektywna prawda jest wyłącznie stwierdzeniem tego, czym faktycznie świat jest, zarówno świat fizyczny, jak i duchowy. Czy jednakże świat i ludzkie istnienie mogą w sobie naprawdę posiadać jakiś sens, jeśli od historii nie można nauczyć się niczego innego jak tylko tego, że wszystkie postaci świata duchowego, wszystkie dostarczające jakiegoś oparcia więzi życiowe, ideały, normy, jak przepływające fale powstają i giną, że zawsze tak było i zawsze będzie, że ciągle rozum musi przeobrażać się w bezsens, a dobrodziejstwo w zło? Czy możemy na tym poprzestać, czy możemy żyć w takim świecie, w którym wydarzenia historyczne nie są niczym innym jak tylko jakimś nieustannym splotem iluzorycznych wzlotów i gorzkich rozczarowań?