Przynoszę ci kilka pieśni,
Z gór ci je naszych przynoszę,
Gdzie szczęścia żądny wędrowiec
Szczęsne znajduje rozkosze.
Szczęsne znajduje rozkosze,
Kiedy wczesnego rana
Zobaczy, jak cicho się błyszczy
Jeziora tafla lustrzana.
Jeziora tafla lustrzana,
Zielona, bez ruchu leży,
Ujęta w wieniec granitów,
W krąg pawiobarwnych obrzeży.
Śród pawiobarwnych obrzeży,
Skąd sen snadź nieprędko ulata,
Widać, że zbudzić się nie chce
To cudo rannego świata.
Śni cudo rannego świata —
A nad nim równe mu cuda,
Turnie wartują potężne,
Wielkolud we wielkoluda.
Wielkolud we wielkoluda,
Gdzieś przed wiekami stworzeni,
Nie mogę się nadziwować
Rozbłękitnionej zieleni.
Rozbłękitnionej zieleni
I ja się nadziwić nie mogę:
Przystaję i patrzę w jej ciszę,
W przeznaczeń idący drogę.
W przeznaczeń idący drogę —
Kto mi jej koniec wywróży? —
Już bym też dzisiaj nie pragnął
Żadnego gromu ni burzy.
Żadnego gromu ni burzy,
Żadnego sił roztargania,
Jeno spokoju, jak spokój,
Co się z tej głębi wyłania.
Z głębi się jasnej wyłania —
Głaźne-ć ma ona podłoże,
Nie zielska, nie chwasty namulne,
Lecz niebo promienne, boże.
Niebiosa promienne, boże,
Góry śniegami poryte
Rzucają blask swój i kształt swój
W tę zwierciadlaną płytę.
W tę zwierciadlaną płytę
Rzuciwszy czar swej postaci,
Wychodzę z kąpieli spokoju
Promienniej, pełniej, bogaciej.
Promienniej! pełniej! bogaciej!
Okrzyki przedziwnej treści!
Znasz je i wiesz, jaka pewność
W błękitnym spokoju się mieści.
W błękitnym spokoju się mieści
Widzenie rozkosznej oddali,
Gdzie cel mej wędrówki dzisiejszej
W skrach nieśmiertelnych się pali.
W skrach nieśmiertelnych się pali
Szczytu chwalebny diadem —
Idę ja dzisiaj ku niemu,
Ty moim podążasz śladem.
Ty moim podążasz śladem,
A z tobą ten spokój głęboki,
Co jasność daje mym oczom
I w pewność uzbraja kroki.
O, w pewność zbrojne wy kroki!
O, duszo, jak toń zwierciadlana,
Którą w okolu granitów
W błękitne-m widywał rana…