W nocy z 23/24 czerwca 2006 roku wybrałyśmy sie w cztery dziewczyny nad Jezioro Durowskie(w Wągrowcu), gdzie miała odbyć się noc świętojańska. Wszystkie stałyśmy z wiankami i zapalonymi świecami. Każda po kolei wrzucała swój wianek do wody. Wianki zaczęły płynąć. Wyglądały bardzo pięknie. Ich światło odbijało sie od wody, a widok był przepyszny. Gdy wianki juz odpłynęły z prądem wody, wszyscy zabrali się do szukania kwiatu paproci.
Weszłyśmy do lasu. Każda z nas ruszyła w innym kierunku, aby znaleźć kwiat. Albowiem stara przepowiednia mówi, że jeśli ktoś znajdzie kwiat, będzie szczęśliwy, radosny, bogaty, a kiedy tylko zechce -niewidzialny.
Każdy szukał, przeszukiwał las, łąki, okolice lasu, ale nikt nie znalazł kwiatu paproci. Po długim i nieudanym poszukiwaniu, wszyscy udali sie na zabawę „plażową”, która otwierała sezon lata.
Na plaży było bardzo gwarnie. Zaczełyśmy tańczyć z chłopakami. Po godzinie tańczenia usiadłyśmy przy stole i chciałyśmy zamówic cos do picia, gdzy nagle jedna z nas zauważyła, że Majka ma cos czerwonego za paskiem od spodni. Okazało się, że jet to kwiat paproci.
Był to bajeczny kwiat, koloru czerwonego, a jego wielkośc sięgała dłoni. Każda z nas podziwiała piękno kwiatu.
Po tym wszystkim wróciłyśmy do domu.
Uważam,że dobrze jest znaleźć taki kwiat, aby być szczęśliwym czy radosnym, ale ta niewidzialnośc to raczej bzdura, więc nie warto wierzyć we wszystko- dobrze radzę.