Scena I
Sala w zamku LECHA, oświecona od gęstych piorunów.
LECH, SYGOŃ, ŚWIĘTY GWALBERT.
LECH
Na koń! straż przednia pierżchła.
ŚWIĘTY GWALBERT
W imię krzyża
Daję-ć zwycięstwo.
LECH
W czyjekolwiek imię,
Biorę, gdy dajesz; jeśli nie dasz, wydrę.
ŚWIĘTY GWALBERT
Każ mi dać konia, bo dzisiejszej nocy
Najświętsza Panna, w celi mej spalona,
Objawi mi się nad najświętszym trupem,
Nad krwią najbardziej Bogu ukochaną.
Każ mi dać konie.
LECH
Ha! pioruny biją,
Jakby się walił świat. – Straż przednia pierżchła.
Hej! miecz Rolanda…
Wchodzi GWINONA w żałobie.
Moja czarna żono –
Siedź w zamku… i każ wieżycom na czole
Położyć gwiazdę z ognia – ile razy
Pioruny zgasną, a we krwi utonę:
Wypłynę z koniem ku twemu ogniowi.
Pocałuj dzieci. – Uśpić je musiało
Parne powietrze.
GWINONA
Arfon się piorunów
Lęka i płacze.
LECH
Czy chory?
GWINONA
Zalękły.
LECH
Na koń, rycerze! a ty zamknij okna,
Żeby nie wleciał tu na miejsce męża
Piorun czerwony. Lechici, do broni!
Wychodzą wszyscy prócz Gwinony.
GWINONA
Chodźcie tu, dziewki, bo mi samej straszno!
Wchodzą DZIEWICE.
Czy która bajek nie umie? niech gada,
Bo mi tak straszno jak w śmierci godzinę.
Wiecie, że mój syn już pewnie nie żyje,
Ona po harfę ojca nie wróciła; –
Pewnie nie żyje mój syn! Ale jeszcze
Ja mam nadzieję. – Ach! jak mi okropnie!
Wy także wszystkie jesteście strwożone
Jak białych stado łabędzi. Tej nocy
Coś okropnego stanie się. – Dziewczęta,
Idźcie spać – sama zostanę wam strażą.
Dziewice wychodzą.
W powietrzu jakiś straszny piorunowy
Zapach i dziwne skargi, i płakanie,
Jakby się skarzył mój syn opuszczony
I wołał: „Matko! matko! matko!” – ha! ha!
Wchodzi LILLA WENEDA.
Czy syn mój przyszedł z tobą? –
LILLA [WENEDA] odpowiada gestem rozpaczy.
Nie dręcz ty mię,
Ale odpowiedz prosto, że zabity,
A jeśli żyje, odpowiedz, że żyje;
A ja wygryzę twe błękitne oczki
Pocałunkami. – O! powiedz, że żyje.
Lecz jeśli? jeśli mój syn?…
LILLA WENEDA
Ty okropna…
GWINONA
zbliżając się wściekle, lecz z wolna
Jeśli już? – mój syn – już –
LILLA WENEDA
Przy bramie czeka…
GWINONA
Mój syn!
LILLA WENEDA
Na harfę moją czeka człowiek.
GWINONA
Harfiarko!
Chwyta ją za szyję.
LILLA WENEDA
Pani sroga, ty mię dławisz!
GWINONA
Harfiarko!
LILLA WENEDA
O! o!
GWINONA
Krzycz! krzycz! krzycz! harfiarko!
Zrywa pas i dusi LILLĘ WENEDĘ.
Krzycz uduszona. – A co? – już bez ducha! –
Do mnie, dziewice! do mnie – trup jest ze mną.
Wbiegają DZIEWICE.
DZIEWICA
Jakie to wrzaski?
GWINONA
Co?
DZIEWICA
Tu coś upadło?
GWINONA
Ten trup.
DZIEWICA
Okropność! okropność! okropność!
GWINONA
Okropność – to ja udusiłam wstążką –
Czy się boicie tknąć rękami trupa?
Ha?…
DZIEWICA
Uduszona?
GWINONA
Oni mi zabili
Syna. –
DZIEWICA
O! biedne! bielutkie stworzenie!
Cóż ci zawinił biedny gołąbeczek?
Pozwól przynajmniej, że ją ubierzemy
W srebrną bieliznę, w bławatki, w narcysy;
I zaśpiewamy nad umarłą lament.
O! jak te piersi krąglutkie ostygły!
Jak te nóżeczki zimne zbłękitniały!
Pomóżcie, siostry, wynieśmy ją razem
Z tego pokoju, gdzie przez okna czarne
Ciekawe patrzą błyskawice z krzykiem. –
Ostrożnie! nóżki owińcie koszulą! –
Ona się do nas uśmiecha. – Ostrożnie!
Wynoszą ciało Lilli Wenedy.
GWINONA
Gdym ją dusiła, dziesięć matek było
We mnie zamkniętych – teraz przerażona,
Że wszystkie we mnie syczące gadziny
Ucichły – jestem jak trup. – Co uczynię?
Aha – odeszlę Derwidowi harfę.
A sama włożę zbroję… w krew się rzucę…
Wychodzi.
Scena II
Pole przed zamkiem LECHA.
ŚLAZ
stukając do bramy
Hej! hej! czy jest tam kto? czy tu pioruny
Wybiły ludzi? czy się pan odźwierny
Powiesił? hej! hej! – pies wyje żałośnie
Mości psie, proszę, przypomnij królowej,
Że ja tu czekam na harfę… hej! hej! hej! –
Nikogo – tylko psy żałośnie wyją,
Jakby tam w kogoś miał uderzyć piorun.
Hau! hau! – bogdajbyś zdechł! bogdaj cię piorun!
Hau – hau – czy w panu swoim wąchasz trupa?
Czy śmierć kościana ci przeszła pod nosem? –
Brrr,.. aż mi zimno. – Cóż to są za mary?
Otwiera się brama, wychodzą DZIEWICE w bieli – z pochodniami, niosąc skrzynię od harfy
zamkniętą.
DZIEWICA
Człowieku!
ŚLAZ
Jestem.
DZIEWICA
Oto jest w zamknięciu
Harfa Derwida; odnieś ją i powiedz,
Że dotrzymuje przysięgi Gwinona.
ŚLAZ
Włóżcie mi, proszę, pudło na ramiona,
Piękne dziewoje.
DZIEWICA
A śpiesz się, człowieku…
Wychodzą.
ŚLAZ
Pełno teraz po drogach ludzkiego roźcieku,
A śmierć pod swoję kosę głupich ludzi garnie,
A pioruny jej świecą z nieba jak latarnie.
To zaś mój święty Gwalbert zowie światłem wieku…
Wychodzi ze skrzynią na ramionach.
Scena III
Pole walki. Noc błyskawicowa.
LECH i SYGOŃ wchodzą.
LECH
O, mój Sygonie! to walka olbrzymów.
Pioruny przeciw nam; bo tylko słuchaj:
Już przez szeregi na pół wyrąbane
Przelatywałem na wskroś – już oczyma
Sięgałem w same krwawe serce wrogów,
Już byłem wpadał – tam gdzie pod dębami
Starce, pochodnie, harfy zgromadzone
Pod skrzydłem siedzą błyskawic, jak owce
W burzę pod gruszą tulące się wiankiem:
Jużem miał w rękach króla – kiedy nagle
Piorun nad głową moją roztrzaskany
Zabił mi konia.
SYGOŃ
Panie, rzecz straszniejsza!
Spotkałem czarne straszydło dwugłowe –
Spotkałem wodza Wenedów.
LECH
Czy straszny?
SYGOŃ
Wódz ten dwie głowy ma na jednym ciele,
Czasem się obie głowy razem schodzą
I plączą rogi na hełmach ogromne;
Czasem się jedna zaiskrzona ciska
Z wściekłością węża na ludzi – a druga
Patrzy spokojnie i szuka oczyma
Serc w naszych piersiach.
LECH
Za mną! ja go znajdę…
Wybiega.
SYGOŃ
Włos mi osiwiał – ale tak okropnej
Nocy za życia mego nie widziałem.
Chorągwie toną we krwi – jedną piorun
Zapalił złotym płomieniem i bladość
Lekkiego ognia rzucił ludziom w twarze…
LELUM i POLELUM wychodzą.
LELUM
Lech! Lech! Lech!
Wpadają na SYGONIA.
SYGOŃ
Wodzu ohydny Wenedów,
Jeśli człowiekiem jesteś, będziesz trupem.
Biją się.
POLELUM
Zakręć łańcuchem koło niego – i zwiąż.
Gdy POLELUM walczy, LELUM obiega wokoło SYGONIA i okręca mu łańcuch na gardle, tak że SYGOŃ zostaje powieszony na łańcuchu, który łączy ręce bratnie.
LELUM
Teraz rozbieżmy się, łańcuch udusi.
POLELUM
Zacharkał – puść go.
LELUM
Leży uduszony.
Odwijają łańcuch, SYGOŃ się wali trupem.
Na łuku moim kładź zatrute strzały.
O! gdyby ojca harfy jęk – o! gdyby
Jeden jęk tylko harfy Derwidowej,
A z wszystkich byłyby – o, takie trupy…
Wychodzą.
Scena IV
Pole też same.
LECH, SYGOŃ zabity.
LECH
Sygoń! tu do mnie! Sygoń! znów zabiłem
Ludzi dwunastu, miecz mi się wyszczerbił.
Co widzę! – Stary Sygoń leży trupem?
O! zemsta! zemsta!
Schodzi ŚWIĘTY GWALBERT z krzyżem.
ŚWIĘTY GWALBERT
Jęki króla słyszę.
LECH
Zdejm z niego zbroję i zobacz, gdzie ranny?
ŚWIĘTY GWALBERT
Na ciele żadnej nie odebrał rany,
Lecz ma zsiniałą twarz jak powieszony,
Albo zabity piorunem.
LECH
O! zemsta
Nad piorunami!…
Wychodzi.
ŚWIĘTY GWALBERT
Biedny poganinie,
Chodź, ja dam tobie pogrzeb chrześcijański.
Wychodzi ciągnąc trupa.
Scena V
Monument z druidycznych kamieni w lesie.
DERWID na tronie kamiennym, wokoło DWUNASTU HARFIARZY na dwunastu siedzą kamieniach, przy każdym harfa złota i pochodnia w ziemię zatknięta. ROZA WENEDA stoi za ojcem, na tronie. – Dąb Derwidowy na prawo.
DERWID
Cóż? jeszcze nie ma harfy, a ja słyszę
Jęki narodu i szelest płynącej
Krwi. – Jeszcze nie ma harfy – o! bogowie!
Wchodzi WENED ranny.
‚WENED’
Przybiegłem ranny – Lechici nas łamią,
Lud czeka pieśni.
DERWID
O, Boże! o, Boże!
‚WENED’
Ja konam, królu – graj pieśń… ja umieram.
Pada i kona.
DERWID
wstając na tronie i rwąc włosy
Pioruny, bijcie we mnie! o! pioruny!
Bądźcie wy królem! a ja będę harfą!
Królestwo moje to puch jak te włosy,
Które wiatr bierze z krwią moją wyrwane…
O, wichry! rwijcie mi włosy! o, wichry!
LELUM i POLELUM wchodzą.
LELUM
Ojcze, giniemy, graj pieśń…
DERWID
Idźcie skonać,
Ja nie mam harfy.
ROZA WENEDA
Ustąpcie się wszyscy,
Już słyszę harfę idącą, już słyszę…
Uderzcie w tarcze, niech się zejdą wodze!
Ta pieśń uczyni z nich nieśmiertelniki.
A wszyscy, co ją usłyszą, żyć będą,
A wszyscy, którzy nie usłyszą – pomrą.
Wchodzi ŚLAZ z harfą w skrzyni.
ŚLAZ
Otom się dobrze wam zasłużył, ludzie…
Przynoszę harfę – gdzie postawić?
ROZA WENEDA
Daj tu…
O dąb oparta królewski, niech czeka…
ŚLAZ
A wam królowa kazała powiedzieć,
Że dotrzymuje przysięgi.
ROZA WENEDA
Precz, wężu!
ŚLAZ
A to i dobrze, schowam się w bagniska.
Odchodzi.
ROZA WENEDA
Królu! zwycięstwo daj twemu ludowi.
Wchodzi WODZÓW DWUNASTU z obnażonymi mieczami, wszyscy krwawi.
Oto są wodze i pieśni godzina. –
Ojcze, przy dębie Derwidowym harfa…
DERWID
wstaje z tronu i zbliża się do harfy.
O! jak mi serce drży, czy ja potrafię
W złociste struny uderzyć?… Już słyszę
Serca bijące w ludziach – gdzie ta harfa? –
Czekajcie! – Jak mi drży serce. – Gdzie harfa?
Już czuję w sobie, że wy zwyciężycie,
Jeżeli duszę w pieśń przeleję całą –
A duszę już mam w rękach, tu – jak piorun,
Jak piorun całą ją cisnę na struny
I spiorunuję pieśnią. –
Dotyka się omackiem skrzyni harfowej.
Harfa w skrzyni –
Wenedo, otwórz.
ROZA WENEDA zdejmuje wieko ze skrzyni harfowej i cofa się, odciągając ojca za rękę. – W skrzyni bowiem zamiast harfy widać umarłą LILLĘ WENEDĘ w śmiertelnej koszuli, z wieńcem bławatkowym na głowie…
Puszczajcie do harfy!
Dlaczego wy mnie trzymacie za szaty?
Dlaczego wstręty czynicie starcowi? –
Ja jestem pełny ducha! – ja się wyrwę
I ta pieśń moja będzie nieśmiertelną.
Wyrywa się z rąk córki i kładzie ręce na twarzy zmarłej Lilli Wenedy.
Cóż to?… rzecz jakaś zimna… to nie struny…
Ja pod palcami mymi czuję trupa…
Co to jest?… o! to nie harfa… to ciało
Mojej umarłej córki…
Chwila milczenia. ROZA WENEDA chce ojca odprowadzić od ciała zmarłej, starzec nie daje się córce.
Precz, gadzino!
Tu moja tamta córka… tu, tu w trumnie.
O! o! umarła! – Czekajcie! czekajcie!
Bo tu jest także pieśń, te złote włosy,
Na których będę grał. – Ja ciebie widzę!
Dzieweczko moja, widzę! – o! ja znajdę
Twoje usteczka. – O! nie odrywajcie,
Nie odrywajcie wy mnie od niej, proszę!
Nie odrywajcie.
ROZA WENEDA
Cóż to – nie słyszycie
Tej pieśni z łez królewskich? idźcie skonać!
DERWID
O! o! gołąbek mój martwy! o! martwy!
O! już na wieki martwy.
HARFIARZ
Ojciec płacze.
DERWID
Ja ciebie widzę, córko! – twoja postać
Stoi mi w jamie, tu, powydzieranych
Oczu. – Ja ciebie widzę w grobie głowy.
O! gwiazdeczkami ukoronowana
W pachnącym cedrze, lampo pełna blasku. –
Wychodzisz z rączki otwartymi. – O! o!
Tu! – czy widzicie? tu – śmieje się płacząc…
Umarła moja, najmilsza umarła!
Moja jedyna!
ROZA WENEDA
Wiedziałam ja dawno,
Na jaką zwołam was pieśń, potępiony
Ludu przez Boga… już dawno widziałam
Na waszych czołach napisane krwawo
Życie trzydniowe. – Cóż! – czemu tak bladzi?
Któż tu jest kłamcą? los? czy ja? czy rozpacz,
Która nie chcących umrzeć oszukała? –
Gołębie serca! o! jak wam leniwo
Do kończącego wszystko grobu! – Trzeba
Was było wszystkich oszukać i śmierci
Pędzić jak białą trzodę owiec w gardło.
Nie dosyć jeszcze? – o, wy moje włosy
Wyrwane, w garść się wężów przemieniajcie
I dla strupiałych ludzi bądźcie biczem!
JEDEN Z WODZÓW
Wróżko, przyrzekłaś nam zwycięstwa harfę.
ROZA WENEDA
Ja ci przyrzekłam? – co? – Chodź tu i patrzaj.
I ty myślałeś, że więcej jest głosu
W strunach, niż w trupa niewinnego ciszy?
Gdzież taka harfa, jak ten trup? Gdzie takie
Tony żałośne, jak płacz tego ojca,
Co w rękach córki rozwija warkocze
I szuka w nich jak w strunach drżących głosu?
O! przysięgnijcie wy na nią, rycerze,
Że się pomścicie… resztę zdajcie gromom
I późnej zemście czasu… przysięgnijcie!
WODZE
Zaprzysięgamy zemstę… aż do śmierci.
Wychodzą.
LELUM
całując zmarłą siostrę
Na ustach twoich, siostro – zaprzysięgam,
Że zobaczemy się dziś. O! Lechici!…
DERWID
dobywa z zanadrza nóż ofiarny i mówi, przebijając się dwa razy.
Synowie! o tak – o tak – w Lecha serce…
Pada martwy.
ROZA WENEDA
Tam stos na prawo. – Weźcie te dwa ciała
I spalcie razem, a wokoło stosu
Trzymajcie urny z królów popiołami:
Jeśliby który Lechita szedł gwałtem
I chciał ze stosu porwać ciała święte:
To wy go tymi urny przywalicie.
HARFIARZE biorą urny i pochodnie… Czterech zaś kładą na barki ciało Derwida i Lillię Wenedę w skrzyni cedrowej… i wychodzą. Roza Weneda obraca się do Lelum i Polelum i mówi.
Tu na tronowym kamieniu ułożę
Stos z pachnącego drzewa… Czekam na was…
Lelum [i] Polelum wychodzą walczyć, Roza Weneda odchodzi w głąb lasu.
Scena VI
Pole walki. Noc i burza.
LECH
wchodzi.
Złamani! – Tych psów wycinać do reszty!
Cóż to za rycerz? –
Wchodzi GWINONA w zbroi.
GWINONA
Jam się uzbroiła
Mścić się za mego syna! mścić się jeszcze.
LECH
Można ich teraz rąbać jak barany –
Zupełnie ducha stracili ci ludzie.
Stracili ducha o samej północy
I odtąd rąbią ich nasi jak trzodę.
GWINONA
Harfiarza! ja chcę harfiarza!
LECH
Ostróżnie,
Bo przy nim musi być ludzi ostatek.
Gwinona wychodzi. ŚWIĘTY GWALBERT wchodzi.
A ty co robisz?
ŚWIĘTY GWALBERT
Ja chrzczę niedobitych,
Aż mi się matka Chrystusowa zjawi…
LECH
Chciałbym napotkać dwugłownego wodza
I ofiarować życie potworowi,
Byleby chodził za pługiem.
Wychodzi.
ŚWIĘTY GWALBERT
A ja tu
Siądę na kępie. – Kto noc taką widział,
Ten wie, co waży świat… co warci ludzie. –
Litośniejszymi są pioruny złote,
Bo tylko sosnom serca rozdzierają.
Na toż to matkom dzieci swe hodować,
Aby z nich były kiedyś takie jatki?
Każdy trup tyle wart, ile kosztował;
Spytaj się matki, niech oceni trupa –
Zlękniesz się… gdybyś zapłacił, co mówi,
Mogłaby kupić za zmarłego syna
Żywe królestwo, gdzie są milijony
Synów i matek…
ŚLAZ pokazuje głowę spoza kępy.
ŚLAZ
Prześwięty Gwalbercie!
ŚWIĘTY GWALBERT
A co tu robisz, Ślazie?
ŚLAZ
Grzęznę w błocie.
ŚWIĘTY GWALBERT
A jakże ty się tu znalazłeś?
ŚLAZ
Święty,
Wprzód mię wyratuj za uszy – bo tonę…
A potem twoje zaspokoję uszy…
ŚWIĘTY GWALBERT
Łajdaku, ty mi spalił celę.
ŚLAZ
Nie ja,
Diabeł ją spalił – jam cię, ojcze, szukał,
Aby się tobie na diabła poskarżyć…
ŚWIĘTY GWALBERT
Dziś odkupienia noc… Gapiu, chodź ze mną.
ŚLAZ
Teraz do śmierci będę księżym sługą.
Wychodzą.
Scena VII
Inna część pola.
LECH wchodzi.
LECH
Zabiłem wodza pół…
GRYF wchodzi.
GRYF
Gdzie Lech?
LECH
Co słychać?
GRYF
Małżonka twoja, panie, leży trupem.
LECH
Zabita?
GRYF
Panie! okropnie zabita,
A tym okropniej, że już lud Wenedów,
Bezbronny, miecze rzucając uciekał…
Kiedy królowa, obaczywszy wzgórze
I płomień wielki, czerwony, i wieniec
Czarnych postaci przy płomieniu krwawym,
Krzyknęła: „Derwid tam być musi stary!”
I z obnażonym mieczem szła na górę.
Wtenczas ci czarni, stojący przy stosie,
Na którym dwoje paliło się trupa,
Chwycili urny pełne dawnych prochów,
I na królową, co się skał imała,
Rzucili z góry straszne popielnice.
Przybiegłem – ona leżała okryta
Prochem i ludzi umarłych kościami,
Z piersią okropnie roztrzaskaną – martwa.
LECH
Biedne me dziatki – będą pytać o nią.
Patrzaj – nie mogę teraz płakać – krwawy.
Nieście do zamku zwłoki nieszczęśliwej
I każcie obmyć z ludzkiego popiołu.
Wychodzą.
Scena VIII
Monument druidyczny. – Stos ułożony w miejscu, gdzie stał tron Derwida.
ROZA WENEDA
sama
Już lud wyrżnięty i ustaje burza.
Przed chwilą tu był król, ludzie, pochodnie;
Teraz dwanaście tych pustych kamieni,
I tak na wieki już! i tak na wieki!
Wchodzi POLELUM, niosąc na rękach ciało zabitego brata, jeszcze przykute doń łańcuchem.
I cóż – nie mówisz nic do mnie, Polelum?
POLELUM
O, patrz! zabity brat na piersiach mi śpi.
ROZA WENEDA
Czy rozciąć łańcuch między wami dwoma?
POLELUM
Nie rusz łańcucha. – Gdzie stos dla umarłych?
ROZA WENEDA
Masz zgliszcze – burza zgasiła pochodnie.
POLELUM
Poszukaj ognia.
ROZA WENEDA
Ogień dadzą chmury.
POLELUM wchodzi na stos z trupem brata.
POLELUM
Jam gotów – pieśnią zawołaj piorunów. –
O! śpij na piersiach moich, bracie blady.
Wszystko skłonione do snu na tym świecie. –
Wróżko, zawołaj piorunów! jam gotów…
ROZA WENEDA
Podnieś do nieba rękę z ręką trupa.
Wołajcie oba gromów łańcuchami.
Wchodzi LECH.
LECH
Stójcie, poganie, przynoszę wam życie!
Wchodzi ŚWIĘTY GWALBERT.
ŚWIĘTY GWALBERT
Stójcie, poganie – przynoszę wam wiarę!
POLELUM
Życie i wiarę! – Boże! patrzaj z nieba
Na tych dwóch ludzi przed stosem Weneda
Konającego – patrzaj na tych ludzi
I pomyśl, jakim ty dajesz stworzeniom
Chwilę tryumfu i urągowiska?
I przy szli, kiedy mój lud cały skonał!
I przyszli, kiedy mój brat już nie żyje!
I przyszli, kiedy niebo oświecone
Łunami stosów, gdzie się palą trupy!
I tu mi dają życie. O! stworzenia!
Czuję nad wami w sercu wielką litość
I wielką wzgardę! O! nie pozwól, Boże,
Aby grobowiec mój był na tej ziemi,
Gdzie oni żyją. – Chmury! czarne chmury,
Co uciekacie znad trupiego pola,
Ostatnie niecąc pioruny – o, chmury!
Podnoszę do was tę rękę w łańcuchu,
Z tą drugą ręką mego brata trupa;
Obie te ręce i ten łańcuch proszą
O piorun jasny, litośny, ostatni…
Cóż! nie słuchacie? – Więc tą ręką trupią
I tym łańcuchem wyzywam do walki
Was, napełnione piorunami burze,
Aż prośbą piorun wasz nie wywołany
Wydrę przekleństwem.
Piorun bije w stos i drzewo zajmuje się złotym płomieniem. LELUM i POLELUM nikną w blasku. – Powoli nad gasnącym stosem ukazuje się postać Bogarodzicy.
ŚWIĘTY GWALBERT
pokazując na zjawienie
Ave, Nieśmiertelna!
LECH
Cudowne widmo w obręczu z płomyków.
ROZA WENEDA
wchodząc na stos zagasły grzebie w popiołach, znajduje łańcuch próżny, którym przykuci byli do siebie Lelum i Polelum, i rzucając go pod stopy Lecha mówi.
Patrz, co zostało z twoich niewolników.
KONIEC LILLI WENEDY.