Lilla Weneda – Akt V

Scena I

Sala w zamku LECHA, oświecona od gęstych piorunów.

LECH, SYGOŃ, ŚWIĘTY GWALBERT.

LECH

Na koń! straż przednia pierżchła.

ŚWIĘTY GWALBERT

W imię krzyża
Daję-ć zwycięstwo.

LECH

W czyjekolwiek imię,
Biorę, gdy dajesz; jeśli nie dasz, wydrę.

ŚWIĘTY GWALBERT

Każ mi dać konia, bo dzisiejszej nocy
Najświętsza Panna, w celi mej spalona,
Objawi mi się nad najświętszym trupem,
Nad krwią najbardziej Bogu ukochaną.
Każ mi dać konie.

LECH

Ha! pioruny biją,
Jakby się walił świat. – Straż przednia pierżchła.
Hej! miecz Rolanda…

Wchodzi GWINONA w żałobie.

Moja czarna żono –
Siedź w zamku… i każ wieżycom na czole
Położyć gwiazdę z ognia – ile razy

Pioruny zgasną, a we krwi utonę:
Wypłynę z koniem ku twemu ogniowi.
Pocałuj dzieci. – Uśpić je musiało
Parne powietrze.

GWINONA

Arfon się piorunów
Lęka i płacze.

LECH

Czy chory?

GWINONA

Zalękły.

LECH

Na koń, rycerze! a ty zamknij okna,
Żeby nie wleciał tu na miejsce męża
Piorun czerwony. Lechici, do broni!

Wychodzą wszyscy prócz Gwinony.

GWINONA

Chodźcie tu, dziewki, bo mi samej straszno!

Wchodzą DZIEWICE.

Czy która bajek nie umie? niech gada,
Bo mi tak straszno jak w śmierci godzinę.
Wiecie, że mój syn już pewnie nie żyje,
Ona po harfę ojca nie wróciła; –
Pewnie nie żyje mój syn! Ale jeszcze
Ja mam nadzieję. – Ach! jak mi okropnie!
Wy także wszystkie jesteście strwożone
Jak białych stado łabędzi. Tej nocy
Coś okropnego stanie się. – Dziewczęta,
Idźcie spać – sama zostanę wam strażą.

Dziewice wychodzą.

W powietrzu jakiś straszny piorunowy
Zapach i dziwne skargi, i płakanie,
Jakby się skarzył mój syn opuszczony
I wołał: „Matko! matko! matko!” – ha! ha!

Wchodzi LILLA WENEDA.

Czy syn mój przyszedł z tobą? –

LILLA [WENEDA] odpowiada gestem rozpaczy.

Nie dręcz ty mię,
Ale odpowiedz prosto, że zabity,
A jeśli żyje, odpowiedz, że żyje;
A ja wygryzę twe błękitne oczki
Pocałunkami. – O! powiedz, że żyje.
Lecz jeśli? jeśli mój syn?…

LILLA WENEDA

Ty okropna…

GWINONA

zbliżając się wściekle, lecz z wolna

Jeśli już? – mój syn – już –

LILLA WENEDA

Przy bramie czeka…

GWINONA

Mój syn!

LILLA WENEDA

Na harfę moją czeka człowiek.

GWINONA

Harfiarko!

Chwyta ją za szyję.

LILLA WENEDA

Pani sroga, ty mię dławisz!

GWINONA

Harfiarko!

LILLA WENEDA

O! o!

GWINONA

Krzycz! krzycz! krzycz! harfiarko!

Zrywa pas i dusi LILLĘ WENEDĘ.

Krzycz uduszona. – A co? – już bez ducha! –
Do mnie, dziewice! do mnie – trup jest ze mną.

Wbiegają DZIEWICE.

DZIEWICA

Jakie to wrzaski?

GWINONA

Co?

DZIEWICA

Tu coś upadło?

GWINONA

Ten trup.

DZIEWICA

Okropność! okropność! okropność!

GWINONA

Okropność – to ja udusiłam wstążką –
Czy się boicie tknąć rękami trupa?
Ha?…

DZIEWICA

Uduszona?

GWINONA

Oni mi zabili
Syna. –

DZIEWICA

O! biedne! bielutkie stworzenie!
Cóż ci zawinił biedny gołąbeczek?
Pozwól przynajmniej, że ją ubierzemy
W srebrną bieliznę, w bławatki, w narcysy;
I zaśpiewamy nad umarłą lament.
O! jak te piersi krąglutkie ostygły!
Jak te nóżeczki zimne zbłękitniały!
Pomóżcie, siostry, wynieśmy ją razem
Z tego pokoju, gdzie przez okna czarne
Ciekawe patrzą błyskawice z krzykiem. –
Ostrożnie! nóżki owińcie koszulą! –
Ona się do nas uśmiecha. – Ostrożnie!

Wynoszą ciało Lilli Wenedy.

GWINONA

Gdym ją dusiła, dziesięć matek było
We mnie zamkniętych – teraz przerażona,
Że wszystkie we mnie syczące gadziny
Ucichły – jestem jak trup. – Co uczynię?
Aha – odeszlę Derwidowi harfę.
A sama włożę zbroję… w krew się rzucę…

Wychodzi.

Scena II

Pole przed zamkiem LECHA.

ŚLAZ

stukając do bramy

Hej! hej! czy jest tam kto? czy tu pioruny
Wybiły ludzi? czy się pan odźwierny
Powiesił? hej! hej! – pies wyje żałośnie
Mości psie, proszę, przypomnij królowej,
Że ja tu czekam na harfę… hej! hej! hej! –
Nikogo – tylko psy żałośnie wyją,
Jakby tam w kogoś miał uderzyć piorun.
Hau! hau! – bogdajbyś zdechł! bogdaj cię piorun!
Hau – hau – czy w panu swoim wąchasz trupa?
Czy śmierć kościana ci przeszła pod nosem? –
Brrr,.. aż mi zimno. – Cóż to są za mary?

Otwiera się brama, wychodzą DZIEWICE w bieli – z pochodniami, niosąc skrzynię od harfy

zamkniętą.

DZIEWICA

Człowieku!

ŚLAZ

Jestem.

DZIEWICA

Oto jest w zamknięciu
Harfa Derwida; odnieś ją i powiedz,
Że dotrzymuje przysięgi Gwinona.

ŚLAZ

Włóżcie mi, proszę, pudło na ramiona,
Piękne dziewoje.

DZIEWICA

A śpiesz się, człowieku…

Wychodzą.

ŚLAZ

Pełno teraz po drogach ludzkiego roźcieku,
A śmierć pod swoję kosę głupich ludzi garnie,
A pioruny jej świecą z nieba jak latarnie.
To zaś mój święty Gwalbert zowie światłem wieku…

Wychodzi ze skrzynią na ramionach.

Scena III

Pole walki. Noc błyskawicowa.

LECH i SYGOŃ wchodzą.

LECH

O, mój Sygonie! to walka olbrzymów.
Pioruny przeciw nam; bo tylko słuchaj:
Już przez szeregi na pół wyrąbane

Przelatywałem na wskroś – już oczyma
Sięgałem w same krwawe serce wrogów,
Już byłem wpadał – tam gdzie pod dębami
Starce, pochodnie, harfy zgromadzone
Pod skrzydłem siedzą błyskawic, jak owce
W burzę pod gruszą tulące się wiankiem:
Jużem miał w rękach króla – kiedy nagle
Piorun nad głową moją roztrzaskany
Zabił mi konia.

SYGOŃ

Panie, rzecz straszniejsza!
Spotkałem czarne straszydło dwugłowe –
Spotkałem wodza Wenedów.

LECH

Czy straszny?

SYGOŃ

Wódz ten dwie głowy ma na jednym ciele,
Czasem się obie głowy razem schodzą
I plączą rogi na hełmach ogromne;
Czasem się jedna zaiskrzona ciska
Z wściekłością węża na ludzi – a druga
Patrzy spokojnie i szuka oczyma
Serc w naszych piersiach.

LECH

Za mną! ja go znajdę…

Wybiega.

SYGOŃ

Włos mi osiwiał – ale tak okropnej
Nocy za życia mego nie widziałem.
Chorągwie toną we krwi – jedną piorun
Zapalił złotym płomieniem i bladość
Lekkiego ognia rzucił ludziom w twarze…

LELUM i POLELUM wychodzą.

LELUM

Lech! Lech! Lech!

Wpadają na SYGONIA.

SYGOŃ

Wodzu ohydny Wenedów,
Jeśli człowiekiem jesteś, będziesz trupem.

Biją się.

POLELUM

Zakręć łańcuchem koło niego – i zwiąż.

Gdy POLELUM walczy, LELUM obiega wokoło SYGONIA i okręca mu łańcuch na gardle, tak że SYGOŃ zostaje powieszony na łańcuchu, który łączy ręce bratnie.

LELUM

Teraz rozbieżmy się, łańcuch udusi.

POLELUM

Zacharkał – puść go.

LELUM

Leży uduszony.

Odwijają łańcuch, SYGOŃ się wali trupem.

Na łuku moim kładź zatrute strzały.
O! gdyby ojca harfy jęk – o! gdyby
Jeden jęk tylko harfy Derwidowej,
A z wszystkich byłyby – o, takie trupy…

Wychodzą.

Scena IV

Pole też same.

LECH, SYGOŃ zabity.

LECH

Sygoń! tu do mnie! Sygoń! znów zabiłem
Ludzi dwunastu, miecz mi się wyszczerbił.
Co widzę! – Stary Sygoń leży trupem?
O! zemsta! zemsta!

Schodzi ŚWIĘTY GWALBERT z krzyżem.

ŚWIĘTY GWALBERT

Jęki króla słyszę.

LECH

Zdejm z niego zbroję i zobacz, gdzie ranny?

ŚWIĘTY GWALBERT

Na ciele żadnej nie odebrał rany,
Lecz ma zsiniałą twarz jak powieszony,
Albo zabity piorunem.

LECH

O! zemsta
Nad piorunami!…

Wychodzi.

ŚWIĘTY GWALBERT

Biedny poganinie,
Chodź, ja dam tobie pogrzeb chrześcijański.

Wychodzi ciągnąc trupa.

Scena V

Monument z druidycznych kamieni w lesie.

DERWID na tronie kamiennym, wokoło DWUNASTU HARFIARZY na dwunastu siedzą kamieniach, przy każdym harfa złota i pochodnia w ziemię zatknięta. ROZA WENEDA stoi za ojcem, na tronie. – Dąb Derwidowy na prawo.

DERWID

Cóż? jeszcze nie ma harfy, a ja słyszę
Jęki narodu i szelest płynącej
Krwi. – Jeszcze nie ma harfy – o! bogowie!

Wchodzi WENED ranny.

‚WENED’

Przybiegłem ranny – Lechici nas łamią,
Lud czeka pieśni.

DERWID

O, Boże! o, Boże!

‚WENED’

Ja konam, królu – graj pieśń… ja umieram.

Pada i kona.

DERWID

wstając na tronie i rwąc włosy

Pioruny, bijcie we mnie! o! pioruny!
Bądźcie wy królem! a ja będę harfą!
Królestwo moje to puch jak te włosy,
Które wiatr bierze z krwią moją wyrwane…
O, wichry! rwijcie mi włosy! o, wichry!

LELUM i POLELUM wchodzą.

LELUM

Ojcze, giniemy, graj pieśń…

DERWID

Idźcie skonać,
Ja nie mam harfy.

ROZA WENEDA

Ustąpcie się wszyscy,
Już słyszę harfę idącą, już słyszę…
Uderzcie w tarcze, niech się zejdą wodze!
Ta pieśń uczyni z nich nieśmiertelniki.
A wszyscy, co ją usłyszą, żyć będą,
A wszyscy, którzy nie usłyszą – pomrą.

Wchodzi ŚLAZ z harfą w skrzyni.

ŚLAZ

Otom się dobrze wam zasłużył, ludzie…
Przynoszę harfę – gdzie postawić?

ROZA WENEDA

Daj tu…
O dąb oparta królewski, niech czeka…

ŚLAZ

A wam królowa kazała powiedzieć,
Że dotrzymuje przysięgi.

ROZA WENEDA

Precz, wężu!

ŚLAZ

A to i dobrze, schowam się w bagniska.

Odchodzi.

ROZA WENEDA

Królu! zwycięstwo daj twemu ludowi.

Wchodzi WODZÓW DWUNASTU z obnażonymi mieczami, wszyscy krwawi.

Oto są wodze i pieśni godzina. –
Ojcze, przy dębie Derwidowym harfa…

DERWID

wstaje z tronu i zbliża się do harfy.

O! jak mi serce drży, czy ja potrafię
W złociste struny uderzyć?… Już słyszę
Serca bijące w ludziach – gdzie ta harfa? –
Czekajcie! – Jak mi drży serce. – Gdzie harfa?
Już czuję w sobie, że wy zwyciężycie,
Jeżeli duszę w pieśń przeleję całą –
A duszę już mam w rękach, tu – jak piorun,
Jak piorun całą ją cisnę na struny
I spiorunuję pieśnią. –

Dotyka się omackiem skrzyni harfowej.

Harfa w skrzyni –
Wenedo, otwórz.

ROZA WENEDA zdejmuje wieko ze skrzyni harfowej i cofa się, odciągając ojca za rękę. – W skrzyni bowiem zamiast harfy widać umarłą LILLĘ WENEDĘ w śmiertelnej koszuli, z wieńcem bławatkowym na głowie…

Puszczajcie do harfy!
Dlaczego wy mnie trzymacie za szaty?
Dlaczego wstręty czynicie starcowi? –
Ja jestem pełny ducha! – ja się wyrwę
I ta pieśń moja będzie nieśmiertelną.

Wyrywa się z rąk córki i kładzie ręce na twarzy zmarłej Lilli Wenedy.

Cóż to?… rzecz jakaś zimna… to nie struny…
Ja pod palcami mymi czuję trupa…
Co to jest?… o! to nie harfa… to ciało
Mojej umarłej córki…

Chwila milczenia. ROZA WENEDA chce ojca odprowadzić od ciała zmarłej, starzec nie daje się córce.

Precz, gadzino!
Tu moja tamta córka… tu, tu w trumnie.
O! o! umarła! – Czekajcie! czekajcie!
Bo tu jest także pieśń, te złote włosy,
Na których będę grał. – Ja ciebie widzę!
Dzieweczko moja, widzę! – o! ja znajdę
Twoje usteczka. – O! nie odrywajcie,
Nie odrywajcie wy mnie od niej, proszę!
Nie odrywajcie.

ROZA WENEDA

Cóż to – nie słyszycie
Tej pieśni z łez królewskich? idźcie skonać!

DERWID

O! o! gołąbek mój martwy! o! martwy!
O! już na wieki martwy.

HARFIARZ

Ojciec płacze.

DERWID

Ja ciebie widzę, córko! – twoja postać
Stoi mi w jamie, tu, powydzieranych
Oczu. – Ja ciebie widzę w grobie głowy.
O! gwiazdeczkami ukoronowana

W pachnącym cedrze, lampo pełna blasku. –
Wychodzisz z rączki otwartymi. – O! o!
Tu! – czy widzicie? tu – śmieje się płacząc…
Umarła moja, najmilsza umarła!
Moja jedyna!

ROZA WENEDA

Wiedziałam ja dawno,
Na jaką zwołam was pieśń, potępiony
Ludu przez Boga… już dawno widziałam
Na waszych czołach napisane krwawo
Życie trzydniowe. – Cóż! – czemu tak bladzi?
Któż tu jest kłamcą? los? czy ja? czy rozpacz,
Która nie chcących umrzeć oszukała? –
Gołębie serca! o! jak wam leniwo
Do kończącego wszystko grobu! – Trzeba
Was było wszystkich oszukać i śmierci
Pędzić jak białą trzodę owiec w gardło.
Nie dosyć jeszcze? – o, wy moje włosy
Wyrwane, w garść się wężów przemieniajcie
I dla strupiałych ludzi bądźcie biczem!

JEDEN Z WODZÓW

Wróżko, przyrzekłaś nam zwycięstwa harfę.

ROZA WENEDA

Ja ci przyrzekłam? – co? – Chodź tu i patrzaj.
I ty myślałeś, że więcej jest głosu
W strunach, niż w trupa niewinnego ciszy?
Gdzież taka harfa, jak ten trup? Gdzie takie
Tony żałośne, jak płacz tego ojca,
Co w rękach córki rozwija warkocze
I szuka w nich jak w strunach drżących głosu?
O! przysięgnijcie wy na nią, rycerze,
Że się pomścicie… resztę zdajcie gromom
I późnej zemście czasu… przysięgnijcie!

WODZE

Zaprzysięgamy zemstę… aż do śmierci.

Wychodzą.

LELUM

całując zmarłą siostrę

Na ustach twoich, siostro – zaprzysięgam,
Że zobaczemy się dziś. O! Lechici!…

DERWID

dobywa z zanadrza nóż ofiarny i mówi, przebijając się dwa razy.

Synowie! o tak – o tak – w Lecha serce…

Pada martwy.

ROZA WENEDA

Tam stos na prawo. – Weźcie te dwa ciała
I spalcie razem, a wokoło stosu
Trzymajcie urny z królów popiołami:
Jeśliby który Lechita szedł gwałtem
I chciał ze stosu porwać ciała święte:
To wy go tymi urny przywalicie.

HARFIARZE biorą urny i pochodnie… Czterech zaś kładą na barki ciało Derwida i Lillię Wenedę w skrzyni cedrowej… i wychodzą. Roza Weneda obraca się do Lelum i Polelum i mówi.

Tu na tronowym kamieniu ułożę
Stos z pachnącego drzewa… Czekam na was…

Lelum [i] Polelum wychodzą walczyć, Roza Weneda odchodzi w głąb lasu.

Scena VI

Pole walki. Noc i burza.

LECH

wchodzi.

Złamani! – Tych psów wycinać do reszty!
Cóż to za rycerz? –

Wchodzi GWINONA w zbroi.

GWINONA

Jam się uzbroiła
Mścić się za mego syna! mścić się jeszcze.

LECH

Można ich teraz rąbać jak barany –
Zupełnie ducha stracili ci ludzie.
Stracili ducha o samej północy
I odtąd rąbią ich nasi jak trzodę.

GWINONA

Harfiarza! ja chcę harfiarza!

LECH

Ostróżnie,
Bo przy nim musi być ludzi ostatek.

Gwinona wychodzi. ŚWIĘTY GWALBERT wchodzi.

A ty co robisz?

ŚWIĘTY GWALBERT

Ja chrzczę niedobitych,
Aż mi się matka Chrystusowa zjawi…

LECH

Chciałbym napotkać dwugłownego wodza
I ofiarować życie potworowi,
Byleby chodził za pługiem.

Wychodzi.

ŚWIĘTY GWALBERT

A ja tu
Siądę na kępie. – Kto noc taką widział,
Ten wie, co waży świat… co warci ludzie. –
Litośniejszymi są pioruny złote,
Bo tylko sosnom serca rozdzierają.
Na toż to matkom dzieci swe hodować,
Aby z nich były kiedyś takie jatki?
Każdy trup tyle wart, ile kosztował;
Spytaj się matki, niech oceni trupa –
Zlękniesz się… gdybyś zapłacił, co mówi,
Mogłaby kupić za zmarłego syna
Żywe królestwo, gdzie są milijony
Synów i matek…

ŚLAZ pokazuje głowę spoza kępy.

ŚLAZ

Prześwięty Gwalbercie!

ŚWIĘTY GWALBERT

A co tu robisz, Ślazie?

ŚLAZ

Grzęznę w błocie.

ŚWIĘTY GWALBERT

A jakże ty się tu znalazłeś?

ŚLAZ

Święty,
Wprzód mię wyratuj za uszy – bo tonę…
A potem twoje zaspokoję uszy…

ŚWIĘTY GWALBERT

Łajdaku, ty mi spalił celę.

ŚLAZ

Nie ja,
Diabeł ją spalił – jam cię, ojcze, szukał,
Aby się tobie na diabła poskarżyć…

ŚWIĘTY GWALBERT

Dziś odkupienia noc… Gapiu, chodź ze mną.

ŚLAZ

Teraz do śmierci będę księżym sługą.

Wychodzą.

Scena VII

Inna część pola.

LECH wchodzi.

LECH

Zabiłem wodza pół…

GRYF wchodzi.

GRYF

Gdzie Lech?

LECH

Co słychać?

GRYF

Małżonka twoja, panie, leży trupem.

LECH

Zabita?

GRYF

Panie! okropnie zabita,
A tym okropniej, że już lud Wenedów,
Bezbronny, miecze rzucając uciekał…
Kiedy królowa, obaczywszy wzgórze
I płomień wielki, czerwony, i wieniec
Czarnych postaci przy płomieniu krwawym,
Krzyknęła: „Derwid tam być musi stary!”
I z obnażonym mieczem szła na górę.
Wtenczas ci czarni, stojący przy stosie,
Na którym dwoje paliło się trupa,
Chwycili urny pełne dawnych prochów,
I na królową, co się skał imała,
Rzucili z góry straszne popielnice.
Przybiegłem – ona leżała okryta
Prochem i ludzi umarłych kościami,
Z piersią okropnie roztrzaskaną – martwa.

LECH

Biedne me dziatki – będą pytać o nią.
Patrzaj – nie mogę teraz płakać – krwawy.
Nieście do zamku zwłoki nieszczęśliwej
I każcie obmyć z ludzkiego popiołu.

Wychodzą.

Scena VIII

Monument druidyczny. – Stos ułożony w miejscu, gdzie stał tron Derwida.

ROZA WENEDA

sama

Już lud wyrżnięty i ustaje burza.
Przed chwilą tu był król, ludzie, pochodnie;
Teraz dwanaście tych pustych kamieni,
I tak na wieki już! i tak na wieki!

Wchodzi POLELUM, niosąc na rękach ciało zabitego brata, jeszcze przykute doń łańcuchem.

I cóż – nie mówisz nic do mnie, Polelum?

POLELUM

O, patrz! zabity brat na piersiach mi śpi.

ROZA WENEDA

Czy rozciąć łańcuch między wami dwoma?

POLELUM

Nie rusz łańcucha. – Gdzie stos dla umarłych?

ROZA WENEDA

Masz zgliszcze – burza zgasiła pochodnie.

POLELUM

Poszukaj ognia.

ROZA WENEDA

Ogień dadzą chmury.

POLELUM wchodzi na stos z trupem brata.

POLELUM

Jam gotów – pieśnią zawołaj piorunów. –
O! śpij na piersiach moich, bracie blady.
Wszystko skłonione do snu na tym świecie. –
Wróżko, zawołaj piorunów! jam gotów…

ROZA WENEDA

Podnieś do nieba rękę z ręką trupa.
Wołajcie oba gromów łańcuchami.

Wchodzi LECH.

LECH

Stójcie, poganie, przynoszę wam życie!

Wchodzi ŚWIĘTY GWALBERT.

ŚWIĘTY GWALBERT

Stójcie, poganie – przynoszę wam wiarę!

POLELUM

Życie i wiarę! – Boże! patrzaj z nieba
Na tych dwóch ludzi przed stosem Weneda
Konającego – patrzaj na tych ludzi
I pomyśl, jakim ty dajesz stworzeniom
Chwilę tryumfu i urągowiska?
I przy szli, kiedy mój lud cały skonał!
I przyszli, kiedy mój brat już nie żyje!
I przyszli, kiedy niebo oświecone
Łunami stosów, gdzie się palą trupy!
I tu mi dają życie. O! stworzenia!
Czuję nad wami w sercu wielką litość
I wielką wzgardę! O! nie pozwól, Boże,
Aby grobowiec mój był na tej ziemi,
Gdzie oni żyją. – Chmury! czarne chmury,
Co uciekacie znad trupiego pola,
Ostatnie niecąc pioruny – o, chmury!
Podnoszę do was tę rękę w łańcuchu,
Z tą drugą ręką mego brata trupa;

Obie te ręce i ten łańcuch proszą
O piorun jasny, litośny, ostatni…
Cóż! nie słuchacie? – Więc tą ręką trupią
I tym łańcuchem wyzywam do walki
Was, napełnione piorunami burze,
Aż prośbą piorun wasz nie wywołany
Wydrę przekleństwem.

Piorun bije w stos i drzewo zajmuje się złotym płomieniem. LELUM i POLELUM nikną w blasku. – Powoli nad gasnącym stosem ukazuje się postać Bogarodzicy.

ŚWIĘTY GWALBERT

pokazując na zjawienie

Ave, Nieśmiertelna!

LECH

Cudowne widmo w obręczu z płomyków.

ROZA WENEDA

wchodząc na stos zagasły grzebie w popiołach, znajduje łańcuch próżny, którym przykuci byli do siebie Lelum i Polelum, i rzucając go pod stopy Lecha mówi.

Patrz, co zostało z twoich niewolników.

KONIEC LILLI WENEDY.