List otwarty do sławnego polityka.

1 październik 2004r.

Szanowny Panie Prezydencie!

W swym liście postanowiłam zwrócić się do Pana z pewnym problemem. Wiem, że jest Pan bardzo zajęty, aczkolwiek wierzę, iż zechce Pan przeczytać i rozpatrzeć temat mej wiadomości.
Mianowicie, widząc co dzieje się w polskiej i światowej polityce militarnej, zainteresował mnie los Naszych żołnierzy.
Do służby wojskowej są powoływani młodzi mężczyźni, którzy ukończyli dopiero szkołę. Są oni często nieprzygotowani do wykonywania tak trudnego zajęcia. Komisje rekrutacyjne bagatelizują ich stan zdrowia jak i stan psychczny, co później tragicznie odbija się na tych młodzieńcach.
Wojna w Iraku wzbudziła w Panu poczucie solidarności, więc wysłal Pan polskie wojska do tego kraju. Z jednej strony pochwalam i podziwiam Pana postawę, gdyż byl to bardzo przyjazny gest względem USA> Jednak z drugiej strony jestem zbulwersowana tak niemądrym zachowaniem, ponieważ na froncie ginie corz więcej reprezentantów jednostek militarnych z Polski.
Ten problem jest dla mnie osobiście bardzo istotny, gdyż w Iraku walczył również mój kuzyn. Rodziny żołnierzy znajdują się w trudnej sytuacji, gdyż codziennie uch uwagę przykuwa los synów, mężów, wnuków etc. Troszczą się o ich stan zdrowia, jak i o to , czy uda im się wrócić cało do kraju, czy zabitych przywiozą i pochowają w czasie uroczystego pogrzebu, opiewając ich przymioty i zaslugi militarne, o ktorych wszyscy zapomną kilka dni później.
Nie wierzę zbytnio w Pana smutek i ubolewanie po śmierci któregoś z polskich żołnierzy. Moim zdaniem są one fikcją na użytek mediów, która służy również stworzeniu w oczach bliskich zabitego, postawy sojuszniczej i przyjacielskiej z Pana strony.
Rząd polski wypłaca rodzinom takich żołnierzy odszkodowania pieniężne, leczy czy sądzi Pan, że one zrekompensują brak bliskiej osoby?
Mam nadzieję, że przeczytał Pan ten list oraz, że rozpatrzy go Pan pozytywnie i zmieni swoją pozycję w tej kwestii.
Z wyrazami szacunku,
D.M.