„Ludwik Gumplowicz jako klasyk teorii konfliktu”
Naturalizm sprowadzał się w wielu wypadkach do prób wyjaśnienia zjawisk społecznych przy pomocy praw odkrytych przez nauki przyrodnicze. Stopniowo dojrzewał także pogląd, iż socjologia musi wyjaśniać fakty społeczne jako skutki nade wszystko społecznych przyczyn i nie tylko może obchodzić się bez wsparcia innych nauk, lecz w pewnych wypadkach ( filozofia, psychologia ) sama potrafi im pomagać.
Zwolennicy poglądu zwanego tu socjologizmem domagali się czegoś więcej niż przyznania socjologii prawa do samodzielnego bytu. Sądzili, że winna stać się nową królową nauk o człowieku, mistrzynią filozofii, nauki o moralności, historiografii, prawoznawstwa, nauki o polityce, teorii sztuki itd. Ten zamach stanu był skierowany w pierwszym rzędzie przeciwko psychologizmowi. Zgodnie ze słownikiem określeniem, socjologizm to: „ teoria, według której socjologia (1) wystarcza, aby wyjaśnić fakty społeczne. W szczególności nie musi ona uciekać się do pomocy psychologii ( według psychologizmu, wręcz przeciwnie, psychologia jest środkiem koniecznym i wystarczającym tego wyjaśnienia ); (2) lub nawet tylko ona jest w stanie rozwiązać problemy filozoficzne i moralne ‘. Sorokin powiada słusznie, że „szkoła socjologistyczna „ wracała jak gdyby do Comte’owskiej klasyfikacji nauk, która pomiędzy socjologią i naukami przyrodniczymi nie przewidywała miejsca dla psychologii.
Socjologizm miewał – jak się wydaje – sens dwojaki. Po pierwsze, był określoną teorią socjologiczną, związaną z zespołem „zasad metody socjologicznej” i zawierającą pouczenia dotyczące tego, jak zjawiska społeczne winny być badane i wyjaśniane. Po drugie, był ( zwłaszcza w wypadku Durkheima ) również doktryną filozoficzną roszczącą sobie prawo do wypowiadania się w sprawach, których nie sposób zaliczyć do socjologii. W tym drugim znaczeniu C. Bougle pisał o socjologizmie jako „ wysiłku filozoficznym mającym na celu ukoronowanie badań specjalnych jakim poświęcają się socjologowie, przez teorię wyjaśniającą ludzkiego umysłu”. Jakkolwiek socjologizmu w drugim rozumieniu nie da się w naszych rozważaniach całkowicie pominąć ( owe wygórowane aspiracje są świadectwem ważnego etapu historii socjologii), interesować nas on będzie głównie jako typ teorii socjologicznej, który mógł być uprawiany bez dalekosiężnych ambicji filozoficznych, chociaż – tak samo jak inne teorie socjologiczne – nie był w żadnym razie filozoficznie bezinteresowny.
Termin „socjologizm” ( zresztą w obu znaczeniach) stosowany jest najczęściej do Durkheina i jego szkoły, chiciaż na przykład Sorkin zalicza do „szkoły socjologicznej” także Cooleya, Gumplowicza, Marksa, a nawet niemieckich formalistów, wychodząc z założenia, że wszystkich tych tak różnych od siebie autorów łączyło uznanie zjawisk społecznych za rzeczywistość siu generis, połączone z niechęcią do psychologistycznego redukcjonizmu. Do pewnego stopnia jesteśmy skłonni przyznać mu słuszność. Socjologizm był tendencją o szerszym zasięgu niż durkheizm, chociaż właśnie durkheizm znalazł swe najpełniejsze rozwinięcie.
Wydaje się, że historyczne pierwszeństwo należy przyznać „społecznemu darwiniście” Ludwikowi Gumplowiczowi, który – jak zobaczymy – zmierzał w najzupełniej analogicznym kierunku. Socjologizm był jednym z wytworów coraz bardziej powszechnego pod koniec XIX wieku dążenia do zaznaczenia swoistości przedmiotu badań socjologii, a także uwolnienia jej od skrajności pozytywistycznego naturalizmu, który w owym czasie przybrał już w pewnych wypadkach formy wręcz karykaturalne. Przypomnijmy zresztą, że zadatki socjologizmu występowały już wyraźnie u klasyków socjologii pozytywistycznej. W wypadku Comte’a były one konsekwencją skrajnego antyindywidualizmu tego filozofa, natomiast w wypadku Spencera tkwiły implicite w pojęciu społeczeństwa jako organizmu i ewolucji ponadorganicznej, jakościowo odrębnej od niższych faz ewolucji. Do prehistorii socjologizmu należą, oczywiście, również te wszystkie koncepcje antyatomistyczne według których społeczeństwo stanowi rzeczywistość nieredukcjonowalną do swych części składowych i w stosunku do nich „pierwotna” czy też „nadrzędną”.
Socjologizm wszakże to coś więcej aniżeli po prostu antyatomizm czy antyindywidualizm, zwany także w filozofii społecznej socjologicznym realizmem ( przez analogię do średniowiecznego sporu o uniwersalia ). Socjologizm to cały zespół twierdzeń i założeń, które we wcześniejszych koncepcjach realistycznych bądź w ogóle nie występowały, bądź też były w nich zawarte jedynie implicite. Zwróćmy nade wszystko uwagę, iż socjologizm wyrasta na gruncie pozytywistycznego naturalizmu, a nadto przyjmuje za daną egzystencję socjologii jako odrębnej nauki, w której koncentruje się cała problematyka społeczna. Najważniejsze cechy socjologizmu wydają się następujące:
(1) Socjologistyczny naturalizm.
Socjologizm stanowił – tak samo jak psychologizm – jedno z licznych odgałęzień socjologii pozytywistycznej. Jakkolwiek jego przedstawiciele starali się niejednokrotnie uwolnić od „pozytywistycznej metafizyki” swoich poprzedników i wyzbyć ich „dogmatyzmu”, nie ulegało dla nich wątpliwości, że pierwszy krok w stronę naukowej socjologii musi polegać na uznaniu zasadniczego podobieństwa zjawisk społecznych do ogółu zjawisk przyrody: podlegają one tak samo stałym prawom. Nauka społeczna – pisał Durkheim – „ nie mogłaby posuwać się naprzód, gdyby nie ustalono, że prawa społeczne nie różnią się od praw rządzących resztą przyrody, a metoda służąca ich odkrywaniu jest taka sama jak w innych naukach. To było zasługą Comte’a”. Deklarując brak zainteresowania dla filozofii i „metafizycznych” sporów, ssocjologiści uważali wszakże główne założenia pozytywizmu za dobrze ugruntowane w działalności poznawczej. Ich spór z naturalistycznym „dogmatyzmem” był tedy sporem domowym. Chodziło w nim nie o uchylenie naturalizmu jako takiego, lecz o znalezienie w jego granicach miejsca dla „ naturalizmu socjologicznego, który w faktach społecznych widzi fakty swoiste i stara się zdać z tej swoistości sprawę, respektując ją w całej pełni”. Problem nie polegał tedy na tym, aby wyłączyć zjawiska społeczne spod działania praw przyrody, lecz na tym, aby wykluczyć z nauk społecznych praktykę ich „wyjaśnienia” przez aprioryczne podciągnięcie pod jakieś inne kategorie zjawisk. Fakty społeczne podlegają ogólnym prawom, ale posiadają także swoiste cechy, które może ujawniać tylko ich metodyczne badanie.
(2) Swoistość rzeczywistości społecznej.
Socjologizm zakładał, iż zjawiska społeczne stanowią odrębną klasę zjawisk przyrodniczych, która jedynie w bardzo ograniczonej mierze może być wyjaśniana przez powołanie się na wiedze o innych ich klasach. „Twardość brązu – pisał Durkheim – nie bierze się ani z miedzi, ani z cyny, ani z ołowiu, z których go wytworzono, gdyż są to ciała miękkie i giętkie; powstaje ona z ich połączenia. Zastosujmy tę zasadę do socjologii. Jeżeli ta synteza sui generis , jaką jest wszelkie społeczeństwo, wyłania nowe zjawiska, odmienne od tych, które zachodzą w świadomościach samotnych, trzeba też przyjąć, iż owe swoiste fakty tkwią w wytwarzającym je społeczeństwie, nie zaś w jego częściach, tzn. w jego członkach. W tym sensie są one więc zewnętrzne wobec świadomości indywidualnych rozpatrywanych jako takie – zupełnie tak samo, jak cechy szczególne życia są zewnętrzne w stosunku do mineralnych substancji, z których składa się istota żywa. Bez popadnięcia w sprzeczność nie można tych cech sprowadzić do elementów składowych, ponieważ ex definitione zakładają one coś innego, niż to, co zawierają te elementy. Oto jeszcze jedno usprawiedliwienie dla przeprowadzonego przez nas rozdziału między psychologią w ścisłym tego słowa znaczeniu, czyli nauką o jednostce, a socjologią. Fakty społeczne różnią się od psychicznych nie tylko ilościowo; mają one inne podłoże, zachodzą w innym środowisku, zależą od innych warunków”.
Socjologiści starają się nade wszystko wytyczyć granicę między zjawiskami życia jednostki i zjawiskami życia zbiorowego oraz wykazać, iż z wiedzy o tych pierwszych nie da się wydedukować żadnej spolegliwej wiedzy o tych drugich. Zakładają oni podział rzeczywistości ludzkiej na dwie kategorie faktów, z których każda musi być badana na swój sposób, aczkolwiek przy zachowaniu wierności ogólnym regułom procedury naukowej. Socjologizm jest skrajnym antyredukcjonizmem.
(3) Autonomia i samowystarczalność socjologii.
Naturalną konsekwencją przekonania o swoistości faktów społecznych był pogląd, według którego socjologia jest i powinna być nauką samodzielną. W szczególności potrzebuje ona pełnej niezależności od tych wszystkich nauk, których zainteresowania ograniczają się do wziętych z izolacji jednostek ludzkich. Jak już powiedzieliśmy, socjologizm był konsekwentnym antypsychologizmem, tj. zwracał się przeciwko wykorzystywaniu twierdzeń psychologicznych do wyjaśniania procesów życia zbiorowego. Z tych samych przyczyn socjologizm był przeciwny wszelkim odmianom biologizmu w tej mierze, w jakiej pojmowano biologię jako naukę o organizmach indywidualnych. Stąd również socjologistyczna krytyka ekonomii politycznej, której Durkheim nie bez racji przypisywał pogląd, że „w społeczeństwie rzeczywista jest tylko jednostka, z której wszystko wynika i do której wszystko powraca. Jednostka jest jedyną osiągalną dla obserwatora dotykalną rzeczywistością, jedynym zaś problemem naukowym jest to, jak jednostka posiadająca określoną naturę musi się zachować w najważniejszych okolicznościach życia ekonomicznego. Prawa ekonomiczne i, ogólniej, prawa społeczne nie są tedy najbardziej powszechnymi faktami, które uczony odkrywa przez obserwację społeczeństw, lecz logicznymi wnioskami wyprowadzonymi z definicji jednostki”. Skoro rzeczywistość społeczna jest czymś swoistym i jakościowi różnym od rzeczywistości indywidualnej, socjologia ma swój własny przedmiot badań, a jej sukcesy zależą w znacznym stopniu od tego, czy potrafi uniezależnić się od innych nauk i traktować ten przedmiot bez przejętych od nich „dogmatów”. Socjologizm był deklaracją niepodległości socjologii jako nauki, która wprawdzie korzysta stosowanych w innych naukach procedur badawczych, ale nie próbuje rozwiązywać swoich problemów przy pomocy sformułowanych przez nie twierdzeń.
(4) Socjologia jako podstawowa nauka społęczna.
Socjologizm cechowała również tendencja do przyporządkowania socjologii tych wszystkich dyscyplin, które zajmują się takimi lub innymi fragmentami rzeczywistości społecznej, czyli – jak przywykło się mówić – „socjologiczny imperializm”. Nie podtrzymywano wprawdzie Comte’owskiej definicji socjologii, utożsamiającej tę naukę z całokształtem nauk społecznych i nie przewidującej miejsca dla tych dyscyplin, jak historia, ekonomia polityczna, prawo, polityka itd., niemniej jednak w praktyce pozostawano z nią w całkowitej zgodzie. Skoro socjologia jest poznaniem swoistej rzeczywistości społecznej, nie widziano powodu, aby jej przedmiot w jakikolwiek bądź sposób ograniczać. Wprost przeciwnie, jedną z cnót socjologii widziano w upowszechnianiu świadomości, że fakty społeczne badane przez różne nauki są ze sobą ściśle powiązane. Socjologia miała tedy dostarczać klucza do zrozumienia wszelkich zjawisk społecznych i to zarówno z teoretycznego, jak i z praktycznego punktu widzenia. W wypadkach skrajnych oczekiwano od socjologii nawet rozwiązania tradycyjnych problemów filozoficznych.
(5) Przezwyciężenie ewolucjonizmu.
Podobnie jak psychologizm, socjologizm oznaczał w większym lub mniejszym stopniu odejście od ewolucjonizmu. Problematyka rozwoju społecznego przestaje być ośrodkiem zainteresowania socjologii, która skupia swą uwagę na trwałych i powtarzalnych związkach między faktami społecznymi, na typach społecznych itd. Miejsce ewolucjonistycznych schematów zajmują raczej badania porównawcze. Źródła socjologistycznego antyewolucjonizmu były wielorakie; jednym z najważniejszych było z pewnością odrzucenie założenia o jedności natury ludzkiej, grającego taką rolę w klasycznym ewolucjonizmie.
Gumplowicz urodził się w roku 1838, w czasie kiedy w politycznym życiu Europy oświecony absolutyzm toczy walkę z ruchami rewolucyjnymi, rozbudzonymi przez Wielką Rewolucję Francuską; kiedy wzrastający kapitalizm tworzy nowe klasy społeczne; kiedy idealizm i romantyzm zaczyna określać coraz wyraźniej ramy dla nacjonalizmu; kiedy „metoda pozytywna” Comte’a rozpoczyna podbój świata naukowego i przedostaje się powoli także i do Polski i kiedy nauki przyrodnicze wybijają się na pierwsze miejsce, a „nie być materialistą” uchodziło w pewnych kołach naukowych za rodzaj umysłowego upośledzenia.
Ludwik Gumplowicz urodził się w Krakowie. Pochodził z żydowskiej rodziny mieszczańskiej przejawiającej tendencje asymilacyjne. Po ukończeniu gimnazjum św.Anny zapisał się na Uniwersytet Jagielloński gdzie przez cztery kolejne lata uczęszczał na Wydział Prawa, na którym w 1864 roku się doktoryzował. Następnie podjął starania o habilitację. Jednak liberalizm i wydźwięk antyklerykalny jego prac naukowych stanęły na przeszkodzie w dopuszczeniu go do kolokwium habilitacyjnego, z uwagi na duży stopień konserwatyzmu krakowskiego środowiska naukowego. Ocena ta zaważyła na dalszych losach młodego uczonego. Krakowska kariera akademicka została zamknięta. Jako prawnik otworzył po odbyciu odpowiedniej praktyki kancelarię notarialną, którą prowadził do czasu opuszczenia ziem polskich. Równolegle przyjął w redakcji dziennika „Kraj” tymczasową, dodatkową pracę. Po pewnym czasie zdecydował się wyjechać z Galicji i udał się do Austrii, do Grazu gdzie oddano mu katedrę prawa administracyjnego.
Krakowskie lata Gumplowicza były pasmem niepowodzeń. Jednak to właśnie losy galicyjskie skierowały go ku socjologii. Na obczyźnie rozpoczyna się jego właściwa twórczość naukowa. Z konieczności pisał w języku niemieckim. Tęsknił za krajem, mając żal do profesorów o stratę lat w zawodzie praktycznym. Gumplowicz już nigdy nie powrócił do ojczystego kraju. Uzyskał habilitację , a w 1892 roku został profesorem zwyczajnym prawa państwowego. Przez trzydzieści lat wykładał na Uniwersytecie w Grazu prawo administracyjne i teorię prawa uzupełniając wykłady swymi dociekaniami socjologicznymi.
Nie było wówczas w Europie ani w Ameryce katedry socjologii. Pierwsza powstała w Bordeaux we Francji w roku 1888, druga w Chicago w 1895 roku. W Austrii pierwsza taka katedra powstała w 1907 roku, kiedy Gumplowicz już nie wykładał. Dlatego właśnie fachowe zajęcia uczonego nie pozwalały mu do końca przemyśleć jego teorii i hipotez socjologicznych oraz oddzielić ich wyraźniej od zainteresowań czysto prawnych. Na terenie niemieckojęzycznym rozpropagował Gumplowicz termin „socjologia”, a samej nauce przysporzył tu licznych zwolenników. Zmarł tragicznie śmiercią samobójczą w Grazu 19 sierpnia 1909 roku.
Formalnie uczony był związany z prawem, lecz jego prawdziwą pasją stała się socjologia. W tej dziedzinie o jego sławie zadecydowała praca „Der Rassenkampf”. Śmiałe tezy i idea zawarta w tytule zapewniły mu światowy rozgłos. Tym niemniej obok tego dzieła znalazło się jeszcze kilka innych, w tym także przetłumaczony na język polski.: „System socjologii”.
Przypisywano Gumplowiczowi, że jego pochodzenie żydowskie odbiło się nie tylko na kierunku jego twórczości naukowej, ale także i na jej jakości. Należał on państwowo do monarchii austro-węgierskiej, której cechą najbardziej charakterystyczną była „mozaika narodowościowa”. Żyły tu obok siebie rasy (jak je nazywa Gumplowicz): słowiańska, germańska, mongolska, łacińska i semicka. Uczony ten był podwójnie predysponowany do postawienia teorii o walce ras, jako ogólnego prawa socjologicznego, był bowiem podwójnie podległy i podwójnie uciskany – był Żydem i Polakiem. Uwarunkowania te łatwo dostrzec w całej twórczości Gumplowicza, jak pisze on sam: „Ludzie jednej rasy państwa nie utworzą, natura pcha jedną rasę do boju z drugą, rasa zwyciężająca staje się rycerstwem, szlachtą, a rasa zwyciężana zamienia się w niewolników, w poddanych…” [1]
Gumplowicz był pierwszą wybitną indywidualnością socjologii polskiej. Był ewolucjonistą, w odróżnieniu jednak od większości przedstawicieli tego dominującego wówczas kierunku nie wierzył w postęp i rosnącą harmonię ludzkiego życia społecznego. Skłaniał się do poglądu, iż socjologia powinna przedstawiać raczej powtarzalne zjawiska i procesy niż ukierunkowany ciąg faz rozwojowych społeczeństwa. Główne żywioły życia społecznego to jego zdaniem konflikt i walka pomiędzy grupami. Dlatego kwalifikuje się zazwyczaj Gumplowicza jako klasycznego przedstawiciela teorii konfliktu.
Gumplowicz sprzeciwiał się dedukcjonizmowi w naukach społecznych, zarzucając jego uprawianie zwłaszcza organicystom. To indukcyjne badanie zjawisk społecznych stanowi jego zdaniem punkt wyjścia dla socjologa.
Proces społeczny – pisał Gumplowicz – jest procesem naturalnym. Z tego przekonania wypływała nade wszystko dyrektywa unikania wszelkich wyjaśnień redukcjonistycznych i poszukiwania „praw czysto społecznych”, które nie dają się wydedukować z praw ogólnych, lecz muszą zostać odkryte przez badanie rzeczywistości. Na przykład z ogólnego prawa przyczynowości wynika dla socjologii to jedynie, że każde zjawisko społeczne ma jakąś przyczynę; ona sama musi tą przyczynę odkryć, pamiętając przy tym że, „żadne zjawisko społeczne nie występuje bez przyczyn społecznych”. Podobnie „objaw prawa rozwoju na polu społecznym przybiera formy społeczne i w każdym osobnym wypadku odpowiednie do natury społecznej tego zjawiska. Chcąc zatem dojść do rezultatów umiejętnych, nie trzeba nigdy spuszczać z oka społecznej natury danego zjawiska i nie zwracać się do objawów prawa tego na innym polu zjawisk”.
Z tych pozycji Gumplowicz krytykował swych poprzedników ( Comte’a, Spencera i innych ), Zarzucając im właśnie skłonność do dedukowania praw społecznych z praw ogólnych lub raczej praw odkrytych w wyniku obserwacji zjawisk niespołecznych. Krytyka ta godziła w pierwszym rzędzie w indywidualistyczne koncepcje natury ludzkiej, Gumplowicz sądził bowiem, iż żadna wiedza o jednostkach ludzkich nie przybliża nas do poznania zjawisk społecznych, które posiadają cechy swoiste. Zwraca uwagę niechęć Gumplowicza do statystyków, którzy – jego zdaniem – „ nie dostrzegli wcale zasadniczej różnicy zachodzącej między faktami indywidualnymi, które liczy, zestawia i grupuje statystyka, a zjawiskami społecznymi, jak np. ujarzmienie jednego narodu przez drugi, powstawanie i upadek państw, wyswobadzanie się stanów, upadek przewagi szlachty itp., które stanowią przedmiot socjologii”.
Z drugiej strony, Gumplowicz odnosił się bardzo krytycznie do organicyzmu, ceniąc Spencera za to, że nie brał on swoich analogii zbyt dosłownie. W obu wypadkach raziła Gumplowicza praktyka wtłaczania zjawisk społecznych w ramy stworzone poza socjologią z myślą o wyjaśnieniu zjawisk innych niż społeczne. Opowiadając się za monizmem, bronił zasady wielości „światów zjawisk” i twierdził że „ socjologia odkryła nowy świat zjawisk. W tym świecie społecznym musimy badać przyrodzone zjawiska i ruchy, stwierdzać istnienie panujących praw. O ile by się przytem pokazało, ze ramy, w których nowoczesna filozofia przyrody zamyka swój obraz świata, są zbyt ciasne, niechaj pękają”.
W systemie Gumplowicza takie pęknięcie okazało się niezbędne w celu ukonstytuowania swoistego przedmiotu socjologii, która jest czymś jakościowo innym od nauk o człowieku indywidualnym. Socjologia nie interesuje się jednostką. Jednostka jest wytworem grupy społecznej, toteż należy badać konkretne grupy nie zaś abstrakcyjne jednostki, które w życiu społecznym po prostu nie istnieją.
Dla Gumplowicza charakterystyczne było jednak nie tylko odrzucenie abstrakcji pozaspołecznej jednostki. Równie energicznie zwalczał on abstrakcje Ludzkości czy społeczeństwa, która grała taką rolę na przykład w socjologii Comte’a. Właściwym przedmiotem zainteresowania socjologii jest grupa: nauka ta zajmuje się tymi i tylko tymi zjawiskami, których podłożem jest podział ludzkości na heterogeniczne grupy. Pod tym względem zapatrywania Gumplowicza były dokładnie przeciwstawne ewolucjonizmowi.
Gumplowicz przywiązywał szczególnie wielkie znaczenie do wysuniętej przez siebie hipotezy wieloplemienności, zgodnie z którą ludzkość nie wywodzi się z jednego pnia i stanowi nie jedną całość, lecz konglomerat heterogenicznych grup posiadających odrębną genezę i charakter. Hipoteza ta, przy której obstawał on niemal do końca życia ( porzucił ją dopiero pod wpływem perswazji swojego amerykańskiego przyjaciela Lestera F. Warda ) i którą uważał za jedno ze swych największych osiągnięć, nie musi bynajmniej być poczytywana za fundament jego systemu socjologicznego. Była ona ważna nie tyle ze względu na swój aspekt genetyczny ( Gumplowicz podkreślał, że nie należy poświęcać zbyt wiele uwagi problemowi prapoczątków ), ile dlatego, że stanowiła ona najprostrzą drogę do uczynienia grupy podstawowym datum socjologii. „ Trzeba – pisał Gumplowicz – przyjąć ludzkość za to, czym jest w rzeczywistośći – za ogół niezliczonych różnorodnych grup społecznych, bądź to narodów, bądź szczepów, hord, gromad itp.”
Hipoteza wieloplemienności była przydatna dla ugruntowania tego stanowiska, wprowadzała bowiem grupy jako „naturalne żywioły społeczne ‘’, ale samo stanowisko jest od niej logicznie niezależne. O jego swoistości decyduje mianowicie w pierwszym rzędzie dążenie do ominięcia starego dylematu myśli społecznej: społeczeństwo jako połączenie niezależnych z natury jednostek ludzkich czy też społeczeństwo jako z natury istniejąca wspólnota, swego rodzaju osoba czy organizm. Gumplowicz odrzuca fikcję niezależności jednostki, odrzucając zarazem wizję społeczeństwa jako jednorodnego organizmu. Jego zdaniem, wizji tej mogły odpowiadać co najwyżej pierwotne plemiona, jakie pojawiły się kiedyś – niezależnie od siebie – na powierzchni ziemi; wszystkie społeczeństwa historyczne są nieuchronnie niejednorodne, powstały bowiem i powstają jako rezultat łączenia się różnych grup, z których każda stara się podporządkować sobie pozostałe. „ Sprężyną rozwoju społecznego nie jest egoizm indywidualny, ale egoizm społeczny, to jest egoizm działający w interesie własnej grupy społecznej”. Dlatego socjologia nie może być nauką ani o jednostkach ludzkich, ani o społeczeństwie ludzkim jako takim: jej właściwym przedmiotem są grupy w procesie ich oddziaływania wzajemnego. Proces społeczny – pisze Gumplowicz – „ odbywa się wszędzie tam, gdzie dwie lub więcej grup społecznych wchodzi z sobą w styczność, wstępuje w zakres wzajemnego oddziaływania”.
W trakcie takiego procesu kształtuje się dopiero jednostka ludzka i przez ten proces pozostaje zdeterminowana.
Skoro głównym problemem socjologii były dla Gumplowicza wzajemne oddziaływania grup społecznych, zasadniczego znaczenia musiało nabierać bliższe określenie owych grup oraz ich stosunków. Ze sprawą tą wiąże się wiele nieporozumień, ponieważ autor „ Der Rassenkampf „ wprowadził do swego systemu niefortunny termin „ rasa „. Bywało to przyczyną pomawiania go o ordynarny rasizm, a nawet torowanie drogi ideologii faszystowskiej. Tego rodzaju interpretacje są całkowicie nieuprawnione, jeśli bowiem cokolwiek łączyło Gumplowicza z rasizmem ( krytykowanym zresztą przezeń jako fantazja pozbawiona wszelkich podstaw naukowych ), to jedynie uznanie antagonizmów międzygrupowych za zjawisko należące do porządku przyrody, a nie tylko historii, i w związku z tym – wbrew nadziejom Marksa oraz innych socjalistów – zasadniczo nieusuwalne. Dla ujęcia problemu rasy przez Gumplowicza charakterystyczne było wszakże zdecydowane odrzucenie typowego dla rasizmu podziału ras ludzkich na lepsze i gorsze, jak również – co się dalej okaże – pojmowanie rasy jako zjawiska z zakresu antropologii raczej kulturowej niż fizycznej. W tym osobliwym „ rasizmie” jedność krwi była czynnikiem wtórnym w stosunku do jedności kultury. Inne ujęcie sprawy byłoby zresztą jawnie sprzeczne z antyredukcjonizmem Gumplowicza. On sam nie pozostawił żadnych wątpliwości na ten temat, pisząc: „Zarzuciłem czysto antropologiczne pojęcie rasy i stosuję ten termin do grup społecznych, które tworzą jedność nie antropologiczną, lecz społeczną”.
Jeśli nawet u zarania dziejów mamy do czynienia z rasami w sensie antropologicznym, to historia jest procesem ich nieustannego mieszania się. Ludzkość ( i każde wzięte z osobna społeczeństwo ) pozostaje i pozostanie podzielone na antagonistyczne grupy ( „rasy” ), ale żadna z tych grup nie jest i nie może być rasą w sensie fizycznym. Rasa – pisał Gumplowicz – „ nie jest produktem samego procesu fizjologicznego czy biologicznego, lecz jest produktem procesu historycznego, który w istocie rzeczy jest również procesem naturalnym. Rasa stała się dziś poprzez rozwój społeczny na przestrzeni dziejów wyłaniającą się jednością, a mianowicie jednością, która swój punkt wyjściowy znajduje w elementach duchowych ( język, religia, obyczaje, prawo, kultura etc.), i dopiero z tym dochodzi do najpotężniejszego elementu fizycznego, do istotnego spoiwa, które łączy, do jedności krwi. „ Kultura zatem ( w szerszym znaczeniu wyrazu niż go używa Gumplowicz ) jest zasadniczym czynnikiem formowania się rasy. Gdziekolwiek posługuje się terminem „rasa”, musimy zatem pamiętać, że właściwie chodzi mu o grupę etniczną lub narodową, albo nawet o grupę religijną, kastę, a nawet klasę ekonomiczną i tylko na najniższym szczeblu rozwoju społecznego – hordę”.
To kulturowe, nie zaś antropologiczne, rozumienie „rasy” miało i tę konsekwencję, że według Gumplowicza trwały jest podział ludzkości na rasy, a nie jakkolwiek „rasa”. Jednym z podstawowych procesów społecznych jest amalgamacja, czyli łączenie się „ras” wytwarzające „więzy historyczne”, których wynikiem staje się z czasem „wspólny obieg krwi”. Ten ostatni jest wszakże pochodny od rozwoju nowej solidarności grupowej ( „syngenizm” w terminologii Gumplowicza ).
Zwracając uwagę na osobliwości Gumplowiczowskiego pojmowania „rasy”, nie należy wszakże bagatelizować obecności tego terminu w jego socjologii. Stanowi on niewątpliwie interesujące świadectwo trudności, na jakie napotykały próby uniezależnienia socjologii od nauk przyrodniczych podejmowane na gruncie naturalistycznej filozofii nauki. Losy pojęcia „rasy” w systemie socjologicznym Gumplowicza stanowią dobrą ilustrację typowego dla socjologizmu dążenia do jednoczesnego zachowania statusu socjologii jako nauki przyrodniczej i zagwarantowania jej autonomii odpowiadającej charakterowi jej przedmiotu.
Gumplowicz zakładał nie tylko trwały podział ludzkości na „rasy”, lecz również trwały antagonizm między nimi. Solidarności w obrębie każdej grupy odpowiada jej wrogość w stosunku do innych grup; altruizmowi jednostek w granicach własnej grupy – bezwzględny egoizm w stosunku di członków grup obcych. Gumplowiczowski obraz świata społecznego przywodzi na myśl Hobbesowską wizję wojny wszystkich przeciwko wszystkim – tyle, że w wojnie tej uczestniczą nie jednostki, lecz grupy. Interesy różnych grup są nie do pogodzenia, toteż – pisze Gumplowicz – „ nie sielankowy stan pokoju, ale wieczna wojna była normalnym stanem ludzkości po wszystkie czasy. Wszak dzieje ludzkości, jak i żywa teraźniejszość, przedstawiają nam obrazy bezustannych walk plemion przeciwko plemionom, szczepów przeciw szczepom, ludów i narodów przeciw ludom i narodom, państw przeciw państwom”. Według Gumplowicza, owa wojna jest „prawem natury”, toteż zmianie ulegają jedynie jej formy. Grupa społeczna wszędzie i zawsze dąży, jeśli nie do wyniszczenia, to do podporządkowania sobie, zniewolenia i eksploatacji drugiej grupy. W przeciwieństwie do Comte’a, Spencera czy Marksa, Gumplowicz wyklucza możliwość zmiany tego stanu rzeczy, poddając tym samym w wątpliwość istotny składnik ówczesnych idei postępu. Dopuszcza ci najwyżej szansę na słabnięcie – w miarę postępów amalgamacji – antagonizmów wewnątrz poszczególnych państw, ale ta perspektywa nie przyciąga na dłużej jego uwagi. Jest nade wszystko teoretykiem wiecznego konfliktu.
Z walki pomiędzy grupami ( „rasami” ) wyprowadza Gumplowicz wszystkie najważniejsze instytucje społeczne, w szczególności zaś państwo, któremu poświęca bez porównania więcej uwagi niż Comte czy Spencer, uważając naukę o państwie ze składową część socjologii. Powstanie państwa było przełomowym momentem dziejów, doszło bowiem do skutku wówczas, gdy eksterminację wrogów zaczęła zastępować ich eksploatację: zamiast zabijać jeńców, zmieniano ich na niewolników lub poddanych. „ Historia – pisze Gumplowicz – nie daje żadnego innego przykładu powstania państwa inaczej jak przez akt gwałtu jednego plemienia przeciwko drugiemu, podbój i ujarzmienie dokonane przez silniejsze plemię nad ludnością słabszą, już osiadłą”. Państwo ( jak również prawo ) nie powstaje ze świadomego dążenia do pomyślności wspólnej czy też sprawiedliwości; jest narzędziem panowania silniejszych nad słabszymi. Z przemocy rodzi się jednak nie tylko wymuszone posłuszeństwo pokonanych; rodzi się z niej także kultura, która „ wpływa ujednostajniająco na różnorodne żywioły społeczne państwa i przetwarza z czasem różnorodne części składowe ludu w naród jednolity”. Mimo postępów procesu amalgamacji ludność państwa nie uzyskuje pełnej jednorodności, a jej pierwotne zróżnicowania „rasowe” trwają w postaci zróżnicowań stanowych, kastowych i klasowych. Dychotomiczny podział ludności na klasę wyższą i niższą odpowiada z grubsza dawnemu podziałowi na zwycięzców i zwyciężonych. Również „buforowa” klasa średnia ma, według Gumplowicza, genezę w odrębności etnicznej.
Te osobliwości socjologii Gumplowicza można z pewnością tłumaczyć wpływem długiej tradycji myśli społecznej.
Gumplowicz stworzył interesującą i oryginalną koncepcję socjologiczną, nie miała ona jednak solidnej podstawy empirycznej. Była konstrukcją dość dowolną, wspartą na fundamencie danych historycznych i etnologicznych.
Myśl socjologiczna Ludwika Gumplowicza mieści się w ramach szeroko pojmowanego naturalizmu. Jednak treści zawarte w jego koncepcji odbiegają w pewnych punktach dość znacząco od ustalonych ram tego kierunku i tworzą w konsekwencji oryginalną i specyficzną całość. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że pierwotnie koncepcja ta opierała się na odważnej tezie walki ras i dopiero z czasem ewoluowała tak by ująć swe założenia w kanon pojęciowy XIX-wiecznego naturalizmu.
Gumplowicz miał świadomość tworzenia nie tylko systemu socjologicznego, ale też budowania socjologii jako odrębnej nauki. Wg niego socjologia powinna być nauką nie tyle o społeczeństwie, co o faktach społecznych. Przedmiotem jej zainteresowania należy uczynić dwa rodzaje faktów – czysto społeczne i społeczno – psychiczne. W świetle rozumienia pierwszych socjologia powinna zajmować się wzajemnym oddziaływaniem grup i tym co w konsekwencji powstaje, włącznie z najwyższym tworem czyli państwem. Fakty społeczno – psychiczne z kolei dotyczyły wyniku oddziaływania grupy na umysł jednostki, co rozszerzało zakres socjologii także o świat wytworów ludzkiego umysłu czyli o kulturę. Grupa społeczna w takim kontekście stanowiła rzeczywistość pod wpływem której człowiek najpierw działa, a potem myśli, tworząc kulturę. W tak zdefiniowanym obszarze socjologii ważne miejsce znalazły grupy etniczne określane przez Gumplowicza mianem „ras”, które nie były grupami społecznymi, lecz kulturowymi i wyłoniły się w wyniku określonych procesów historycznych.
Rozważania Gumplowicza koncentrowały się na dwóch kierunkach wyznaczanych z jednej strony przez organizację społeczną, co kierowało jego uwagę ku państwu, z drugiej zaś przez treści społeczne, kulturę, świadomość i wreszcie naród. Oba te bieguny wzajemnie się uzupełniały ukazując jednocześnie dwuaspektowość świata społecznego.
Minęło kilkadziesiąt lat od śmierci Gumplowicza zanim został on uznany za klasyka teorii konfliktu. Dopiero wówczas w jego teorii dostrzeżono wartości takie jak perspektywa historyczna, myślenie humanistyczne czy socjologizm. Za życia był ceniony jako umysł, szanowany przez Warda, Smalla czy Ratzenhofera, nie miał jednak praktycznie rzecz biorąc żadnych uczniów, choć można mówić o wpływie jaki wywarł m.in. na F.Oppenheimera.
Ludwik Gumplowicz został uznany za uczonego austriackiego, zaś jego koncepcja za powstałą w skutek atmosfery panującej w Austro-Węgrzech. Tym niemniej był on również Polakiem, który rozwinął i wprowadził do socjologii koncepcję kultury i narodu oraz relacji państwo – naród, co stanowiło wszak specyficzną cechę polskiej myśli społecznej.
Wpływ Gumplowicza okazał się jednak ograniczony. Aczkolwiek nieźle w swoim czasie znany nie tylko w Polsce i na obszarach języka niemieckiego ( tłumaczono go na rosyjski, francuski i angielski ) oraz ceniony przez liczących się współczesnych ( Ratzenhofer, Ward ), poważniej oddziałał tylko na marginesową w końcu twórczość Frana Oppenheimera. Złożyło się na to sporo przyczyn: niekonsekwencja i słabość jego systemu; peryferyjność terenu jego działania w stosunku do intelektualnych ośrodków Europy ówczesnej; ideologiczna dwuznaczność: był myślicielem nazbyt radykalnym dla konserwatystów i nazbyt konserwatywnym dla radykałów. Ponadto, najciekawsze idee Gumplowicza zostały znacznie lepiej rozwinięte przez innych i to niezależnie, a niekiedy i wcześniej, od niego: socjologizm przez Durkheima, tzw. Teoria konfliktu przez Marksa i marksistów.
Socjologizm – jak pisze E. Benoit – Smullyan – powstał jako swoista synteza pozytywistycznej metodologii i poglądu, który autor ten nazywa „ ageletyzmem „ . Nietrudno dostrzec, w jak wielkim stopniu socjologizm był kontynuacją pomysłów wcześniejszych, w szczególności teorii socjologicznej stworzonej przez Comte’a. Nie ulega też wątpliwości, że w ogromnym stopniu stosują się do niego te same zarzuty, jakie kierowano pod adresem tego myśliciela, wskazując na hipostazowanie przez niego pojęcia społeczeństwa, a także uzurpowanie dla socjologii prawa do wypowiadania się o wszystkich sprawach ludzkich itd. Socjologiści nie tylko podtrzymywali w wielu punktach stanowisko Comete’a, ale nawet tu i ówdzie je wzmocnili. Stało się tam między innymi dlatego, że socjologizm – zwłaszcza w wersji francuskiej – był również profesjonalną ideologią socjologów, która dążąc do uprawomocnienia nowej dyscypliny akademickiej przesadnie uwydatniała jakościową odrębność oraz ważność przedmiotu, którym ta dyscyplina miała się zajmować. Ponadto w grę wchodziły nadal ogólniejsze racje polityczne i moralne, które kazały zaangażowanym społecznie socjologom, nawet sympatyzującym z zasadami 1789 roku, , podkreślać znaczenie społecznych norm i autorytetów. Zerwanie z klasycznym liberalizmem indywidualistycznym i przejście do idei demokracji kierowanej znajdowało dodatkowe uzasadnienie w sofizmacie, że społeczeństwo to coś więcej niż suma indywiduów. Na socjologizmie – tak samo jak na kierunkach myśli indywidualistycznej – ciążył dalej typowy dla myśli XIX wieku ( poza Marksem ) „dualizm”, o którym Ruth Benedict pisał, iż rodzi błędną „ ideę głoszącą, że to, co zostało odjęte społeczeństwu, zyskuje jednostka, a to, co zostało odjęte jednostce, zyskuje społeczeństwo”.
Skrajność socjologizmu w ujęciu sprawy stosunku pomiędzy jednostką a społeczeństwem ( w każdym razie skrajność większości programowych wypowiedzi jego przedstawicieli ) czyni zeń najczystszy bodaj przypadek stanowiska, które D. Wrong określił jako the oversocialized conception of man, a polegającego na tym, że czyni się z jednostki nade wszystko rezultat wpływów społecznych, pomijając lub bagatelizując determinanty pozaspołeczne ( na które z kolei przesadny nacisk położył na przykład psychologizm ), a także autonomię i twórczość jednostek ( uwydatniane przez przedstawicieli tak zwanej socjologii humanistycznej). Słusznie zatem w niektórych systematyzacjach teorii socjologicznych upatruje się w socjologizmie, a zwłaszcza w doktrynie Durkheima, jeden z podstawowych paradygmatów socjologii, którego współczesną wersją jest funkcjonalizm.
Rola socjologizmu nie polegała wszakże na reafirmacji tezy realizmu socjologicznego, która miała w myśli społecznej XIX wieku aż nazbyt wielu zwolenników, lecz na jej przeformułowaniu, dzięki któremu owa teza ulega daleko posuniętemu ukonkretnieniu pod przynajmniej dwoma względami. Otóż, po pierwsze, miejsce abstrakcyjnej ( Ludność, Społeczeństwo itd. ) lub niepoznawalnej w swojej istocie. Całości zajęły konkretne społeczeństwa i grupy ludzkie, z których każda wymaga osobnych studiów, warunkiem zaś prawomocnych generalizacji uczono porównywanie zebranych w toku tych studiów danych. Musiało to pociągać za sobą mniej lub bardziej zdecydowaną negację ewolucjonizmu jako teorii czyniącej z całej ludzkości jednolity przedmiot badania i pozwalające eksploatować wyniki uzyskane w studiach nad jednym społeczeństwem na wszystkie pozostałe społeczeństwa. Pozbawiało to również zastosowania analogie organicystyczne, które mogły wprawdzie pozostawiać kuszące jako źródło gotowych modeli wszelkich żywych całości, ale nie uprawniały do orzekania a priori, jak społeczeństwo funkcjonuje. Po drugie, socjologiści nie zamykali bynajmniej drogi do badania procesów wzajemnego oddziaływania pomiędzy jednostkami i wręcz domagali się konkretnego badania relacji między jednostką a grupą, dzięki którym ta pierwsza staje się istotą społeczną. Badania takie umożliwiała zwłaszcza koncepcja instytucji. Dzięki temu wszystkiemu opozycja socjologizmu w stosunku do innych orientacji nie musiała być w praktyce tak głęboka jak to wynika z programowych deklaracji.
Socjologizm był rzeczywiście nastawiony na badanie faktów. Chociaż poszczególni jego przedstawiciele wiązali z nim także określone nadzieje filozoficzne ( wszyscy zaś korzystali z gotowych danych etnologicznych, historycznych, statystycznych itd., nie podejmując badań empirycznych we współczesnym rozumieniu ) socjologizm wydał pierwszych socjologów – teoretyków rozporządzających solidnym warsztatem naukowym, a nie tylko zbiorem przypadkowo zgromadzonych informacji i potocznych obserwacji. To bodaj najbardziej wzmocniło argumentację socjologów na rzecz tezy o potrzebie i możliwości socjologii jako odrębnej nauki i sprawiło, że słowo „socjologia” przestało, przynajmniej w niektórych krajach, kojarzyć się z mieszaniną kiepskiej filozofii, historiozofii i społecznego prefetyzmu.